Oczywiście trzeba unikać takiej Riwiery jak ognia bo to, poza kilkoma szpanerskimi bulwarami, wyłącznie zabetonowane, zaasfaltowane, pełne bloków wybrzeże. Trzeba w ogóle unikać francuskich kurortów zarówno tych nadmorskich jak i tych górskich.
Ale poza nimi…
Proszę, o ile czas pozwoli wpaść do Arles, a jak przyjdzie ochota na kąpiel w morzu to, pojechać do miejscowości Stes-Maries-de-la-Mer.
Jest wprawdzie trochę skomercjalizowane, a woda w morzu nie jest kryształowa (to delta Rodanu, a ten niesie ze sobą różne rzeczy – tylko proszę się nie martwić – nie jest zanieczyszczona tylko nie tak przeźroczysta jak na Lazurowym Wybrzeżu ).
To serce bardzo ciekawego regionu – Camargue – krainy bagien, flamingów i pasących się wolno białych koni. Brzmi trochę kiczowato i tak po części jest ale jest inaczej niż gdzie indziej. No i można obejrzeć corridę – nie taką dla turystów tylko dla miejscowych z obdzieraniem zabitego byka ze skóry na miejscu, więc to widowisko tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
Poleciłbym Panu także wizytę na Pont du Gard koło Nimes ale zrobili z tego w 2000 r. nowy Disneyland i wszystko zepsuli. Ja miałem okazję być w roku 1999 – jeszcze przed “zagospodarowaniem”, gdy rzeka była jeszcze dzika, nie było betonowego parkingu i centrum konferencyjnego, nie wycięto drzew, a parkowało się na łące i widok akweduktu wieczorną porą był jednym z najpiękniejszych widoków jakie miałem okazję widzieć.
A poza tym, we Francji polecam tę część francuskiej Katalonii, która rozłożyła się u stóp Pirenejów. To Rousslion – kraina Katarów i malarzy. Region przynależy do Francji dopiero od Traktatu Pirenejskiego (poł XVII w.) więc to Francja – ale nie tak do końca. To północna Katalonia – część hrabstwa Barcelony, później królestwa Aragonii i królestwa Majorki.
Ależ proszę się swoim kobietom
domowym nie opierać bo warto tam jechać.
Oczywiście trzeba unikać takiej Riwiery jak ognia bo to, poza kilkoma szpanerskimi bulwarami, wyłącznie zabetonowane, zaasfaltowane, pełne bloków wybrzeże. Trzeba w ogóle unikać francuskich kurortów zarówno tych nadmorskich jak i tych górskich.
Ale poza nimi…
Proszę, o ile czas pozwoli wpaść do Arles, a jak przyjdzie ochota na kąpiel w morzu to, pojechać do miejscowości Stes-Maries-de-la-Mer.
Jest wprawdzie trochę skomercjalizowane, a woda w morzu nie jest kryształowa (to delta Rodanu, a ten niesie ze sobą różne rzeczy – tylko proszę się nie martwić – nie jest zanieczyszczona tylko nie tak przeźroczysta jak na Lazurowym Wybrzeżu ).
To serce bardzo ciekawego regionu – Camargue – krainy bagien, flamingów i pasących się wolno białych koni. Brzmi trochę kiczowato i tak po części jest ale jest inaczej niż gdzie indziej. No i można obejrzeć corridę – nie taką dla turystów tylko dla miejscowych z obdzieraniem zabitego byka ze skóry na miejscu, więc to widowisko tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
http://www.rfi.fr/actupl/articles/090/article_1387.asp
http://www.parc-camargue.fr/English/index.php?callback=loadcpage&page_id...
Poleciłbym Panu także wizytę na Pont du Gard koło Nimes ale zrobili z tego w 2000 r. nowy Disneyland i wszystko zepsuli. Ja miałem okazję być w roku 1999 – jeszcze przed “zagospodarowaniem”, gdy rzeka była jeszcze dzika, nie było betonowego parkingu i centrum konferencyjnego, nie wycięto drzew, a parkowało się na łące i widok akweduktu wieczorną porą był jednym z najpiękniejszych widoków jakie miałem okazję widzieć.
http://www.pontdugard.fr/
A poza tym, we Francji polecam tę część francuskiej Katalonii, która rozłożyła się u stóp Pirenejów. To Rousslion – kraina Katarów i malarzy. Region przynależy do Francji dopiero od Traktatu Pirenejskiego (poł XVII w.) więc to Francja – ale nie tak do końca. To północna Katalonia – część hrabstwa Barcelony, później królestwa Aragonii i królestwa Majorki.
Są tam takie miejsca jak te:
http://www.payscathare.org/3-6588-History.php
http://stmartinducanigou.org/
http://www.payscathare.org/3-6581-History.php
http://www.collioure.com/
Co do Toskanii to, rzeczywiście trzeba znaleźć odpowiednie miejsce na przykład czynną winnicę:
http://www.castiglionchio.it/dove.asp
15 km od Florencji – już w granicach Chianti co chyba mówi samo za siebie ;-)
Można przyjmować miejscowe produkty do organizmu nie ruszając się z miejsca, choć ruszać się jest zdecydowanie warto.
A jeśli ma się ochotę nad morze to w najbardziej dziki rejon Toskanii – na samym jej południu. W okolice tego parku:
http://www.parco-maremma.it/
pozdrawiam wakacyjnie
Artur Kmieciak -- 02.07.2008 - 21:58