Spraw jest dużo, ale tak na wstępie to proszę Pana o unikanie pewnej formuły polemicznej, która sprowadza się do tego, że np. na moją tezę, że lodówka jest pusta Pan odpowiada, że nie mówi się lodówka, tylko chłodziarka. Zbyt często atakuje Pan w sposób podważający jakiś nieistotny szczegół wypowiedzi, który nie ma nic do rzeczy. Zrobił Pan to np. w przypadku pomocy dla stoczni.
Ma Pan np. rację – pomocy udzieliła tym razem nie Unia, ale nasz rząd – niemniej jednak była to pożyczka celowa publicznych pieniędzy i jako taka ZOBOWIĄZYWAŁA stocznie do określonych działań, których nie wykonano. Unia słusznie zauważyła, że tak udzielonej pożyczki nie można “darować”, bo okaże się to wówczas pomocą publiczną udzielaną arbitralnie wyselekcjonowanym zakładom, która w sposób nieuprawniony podnosi ich konkurencyjność wobec firm europejskich, które nie korzystają z takich publicznych dotacji. Panu wydaje się to krzywdzące, ale proszę się zastanowić: czy gdyby np. Wielka Brytania w takim socjalistycznym stylu zaczęła sponsorować swoje stocznie, uznając, że musi ponownie stać się morską potęgą, to czy nasi stoczniowcy nie jeździliby co chwila do Brukseli, żeby protestować przeciwko takiej nieuczciwej konkurencji Anglików?
Proszę ponadto zauważyć, że rząd mógł tym łatwiej wspierać finansowo nasze stocznie, bo ubytek pieniędzy w publicznej kasie kompensowały właśnie unijne dotacje, NA KTÓRYCHJEDNAKWPROSTKORZYSTAMY A NIETRACIMY, BO WIĘCEJUNIANAM PŁACI NIŻ MY PŁACIMY DO UNII.
Warto tu zauważyć, że gdyby rząd był roztropniejszy, to zamiast dawać stoczniowcom kasę do ręki, którą przejedli bez sensu, należało raczej zaproponować stoczniom jakiś program produkcyjny – chociażby dwóch gazowców do przewozu LNG. Przetarg możnaby było tak ustawić, żeby wygrał Gdańsk czy Szczecin i zamiast problemu mielibyśmy za te same pieniądze zatrudnienie w stoczniach i dwa statki. Ale tak to się robi na Zachodzie. A u nas to się najpierw wyrzuca kasę lekką ręką w błoto a potem gardłuje na cały głos, że nas Niemcy oszukali.
To tyle o stoczniach.
Był Pan też łaskaw zauważyć, że sposób finansowania Unii Europejskiej to głupota – zaliczki za uczestnictwo trzeba płacić zawsze a dotatcję może się dostanie a może nie…
Widzi Pan – dokładnie tak samo zaczynają na to patrzeć np. Niemcy, którzy coraz częściej nie rozumieją, dlaczego mają finansować polskie bezhołowie. Ale ja Pana rozumiem – zasada solidarności jest zbyt socjalistyczna, żeby się pod nią podpisać. Zapewne byłoby dużo lepiej, żeby takie biedne kraje jak Polska czy Rumunia na zawsze zostały zasobnikiem taniej siły roboczej i węgla drzewnego. No bo jeśli nie potrafią wybudować sobie autostrad mając na to unijne pieniądze, to czego nie wybudują tych pieniędzy nie posiadając?
I tak dalej i tym podobne. Na temat różnych koncepcji “europrezydenta” toczy się w Unii debata publiczna i nie można jej zarzucać braku polotu. Oto próbka:
Oczywiście, Uniosceptycy (używając pańskiej terminologii) mogą sobie odrzucać całą koncepcję “europrezydenta” tak, jak odrzucają koncepcję samej Unii, ale to jest puste biadolenie, gdyż sami niczego w zamian nie proponują. Pan np co chwila mówi, że Unia jest źle zaprojektowana, ale gdzie są Pańskie pomysły na jej lepszą konstrukcję i gdzie jest pomysł na urzeczywistnienie tych pomysłów?
Pan piszesz, że wśród Europejczyków nie ma woli walki, że tu już dawne konflikty nie wrócą. A ja jednak sądzę, że woli walki nie ma, bo jest nadal względny dobrobyt. Ale jak ceny energii skoczą pod sufit i przestanie ludziom starczać na papu, to zaraz wróg się znajdzie i wola walki powróci. Myśli Pan, że dlaczego Ruscy wolą gadać z każdym państwem osobno a nie z bytem unijnym? Ano dlatego, że osobno każdy płaci większą cenę i ma gorsze warunki niż gdyby kupujący się połączyli. Dlatego, że osobno można wygrywać jednego przez drugiego, że można stosować politykę “dziel i rządź”. Dlatego Ruscy się tak bardzo tej Unii boją i cały czas grają na jej osłabianie. Dlatego współpraca pomaga a nacjonalistyczne zaślepienie sąsiadów nigdy Polsce nie wychodziło na zdrowie. Piszę to także dlatego, że napisał Pan, że zjednoczonej Unii również wojny grożą. Zgadzam się – z Iranem lub Koreą, ale nie wewnętrzne. Tymczasem Europie podzielonej grożą wojny pomiędzy jej narodami – prędzej czy później okazja do konfliktu się nadarzy.
Pisze Pan: “gdzie Ruscy czy Niemcy dostaną porównywalne wyroby za porównywalną cenę?”
Czemu Pan pyta – przecież Pan zna odpowiedź: w Chinach, w Indiach, w Brazylii…
Ma Pan świetne mniemanie o Polakach – zupełnie inne niż moje. Może i potrafimy się napracować, ale inni są sprytniejsi i potrafią swoje lepiej sprzedać. Kiedy u nas z mozołem podejmuje się decyzje, Chińczycy zdążyli już otworzyć projekt, zbudować fabrykę, zalać wyrobem pół świata i zainwestować zarobione pieniądze. Tymczasem Polak wciąż myśli…
Panie – ja mam taką pracę, że ja znam kilkaset firm przemysłowych w Polsce. Proszę Pana – dobrych, sensownie zarządzanych firm średniej wielkości jest raptem kilkadziesiąt. Dużych – kilka. I Pan to nazywa konkurencją dla potęg światowych?
Tutaj badylarze dopiero się dorobili pierwszych pieniędzy i wyleźli z garaży. Większość przedsiąbiorstw mieści się wciąż na przydomowej działce. Dawne socjalistyczne molochy upadły, bo nie robiły tego co trzeba, robiły nie tak jak trzeba i nie tam gdzie trzeba. Polska to jest ciągle biedny wiejski kraj na dorobku i proszę się przestać miotać jak wesz na kożuchu, bo praktyka życia pokazuje, że Unia lepiej lub gorzej, ale radziła sobie z problemami i dopiero absorpcja nowych krajów spowodowała pojawienie się nowych napięć, które wymagają rozwiązania.
Ma rację Stary, który nazwał nasz status “czeczeńskim” – bo Polska to nie Szwajcaria, Lichtenstein, Andorra, Monaco czy nawet nie Norwegia (no bo jakie inne kraje spoza Unii miał Pan na myśli?). Nie mamy takich jak one uwarunkowań, nie jesteśmy spadkobiercami arystokratycznych fortun domów Europy, nie jesteśmy jej bankierami ani jej kasynem i nie mamy ropy naftowej, zwanej czasem płynnym złotem. Więc proszę się nie nadymać pustym patriotyzmem, bo to jest szkodliwe – ciśnienie na mózg wali. W naszej sytuacji poza Unią znajdziemy tylko łapy niedźwiedzia.
@JM
Szanowny Panie,
Spraw jest dużo, ale tak na wstępie to proszę Pana o unikanie pewnej formuły polemicznej, która sprowadza się do tego, że np. na moją tezę, że lodówka jest pusta Pan odpowiada, że nie mówi się lodówka, tylko chłodziarka. Zbyt często atakuje Pan w sposób podważający jakiś nieistotny szczegół wypowiedzi, który nie ma nic do rzeczy. Zrobił Pan to np. w przypadku pomocy dla stoczni.
Ma Pan np. rację – pomocy udzieliła tym razem nie Unia, ale nasz rząd – niemniej jednak była to pożyczka celowa publicznych pieniędzy i jako taka ZOBOWIĄZYWAŁA stocznie do określonych działań, których nie wykonano. Unia słusznie zauważyła, że tak udzielonej pożyczki nie można “darować”, bo okaże się to wówczas pomocą publiczną udzielaną arbitralnie wyselekcjonowanym zakładom, która w sposób nieuprawniony podnosi ich konkurencyjność wobec firm europejskich, które nie korzystają z takich publicznych dotacji. Panu wydaje się to krzywdzące, ale proszę się zastanowić: czy gdyby np. Wielka Brytania w takim socjalistycznym stylu zaczęła sponsorować swoje stocznie, uznając, że musi ponownie stać się morską potęgą, to czy nasi stoczniowcy nie jeździliby co chwila do Brukseli, żeby protestować przeciwko takiej nieuczciwej konkurencji Anglików?
Proszę ponadto zauważyć, że rząd mógł tym łatwiej wspierać finansowo nasze stocznie, bo ubytek pieniędzy w publicznej kasie kompensowały właśnie unijne dotacje, NA KTÓRYCH JEDNAK WPROST KORZYSTAMY A NIE TRACIMY, BO WIĘCEJ UNIA NAM PŁACI NIŻ MY PŁACIMY DO UNII.
Warto tu zauważyć, że gdyby rząd był roztropniejszy, to zamiast dawać stoczniowcom kasę do ręki, którą przejedli bez sensu, należało raczej zaproponować stoczniom jakiś program produkcyjny – chociażby dwóch gazowców do przewozu LNG. Przetarg możnaby było tak ustawić, żeby wygrał Gdańsk czy Szczecin i zamiast problemu mielibyśmy za te same pieniądze zatrudnienie w stoczniach i dwa statki. Ale tak to się robi na Zachodzie. A u nas to się najpierw wyrzuca kasę lekką ręką w błoto a potem gardłuje na cały głos, że nas Niemcy oszukali.
To tyle o stoczniach.
Był Pan też łaskaw zauważyć, że sposób finansowania Unii Europejskiej to głupota – zaliczki za uczestnictwo trzeba płacić zawsze a dotatcję może się dostanie a może nie…
Widzi Pan – dokładnie tak samo zaczynają na to patrzeć np. Niemcy, którzy coraz częściej nie rozumieją, dlaczego mają finansować polskie bezhołowie. Ale ja Pana rozumiem – zasada solidarności jest zbyt socjalistyczna, żeby się pod nią podpisać. Zapewne byłoby dużo lepiej, żeby takie biedne kraje jak Polska czy Rumunia na zawsze zostały zasobnikiem taniej siły roboczej i węgla drzewnego. No bo jeśli nie potrafią wybudować sobie autostrad mając na to unijne pieniądze, to czego nie wybudują tych pieniędzy nie posiadając?
I tak dalej i tym podobne. Na temat różnych koncepcji “europrezydenta” toczy się w Unii debata publiczna i nie można jej zarzucać braku polotu. Oto próbka:
http://www.bertelsmann-stiftung.de/bst/de/media/xcms_bst_dms_24096_24097...
Oczywiście, Uniosceptycy (używając pańskiej terminologii) mogą sobie odrzucać całą koncepcję “europrezydenta” tak, jak odrzucają koncepcję samej Unii, ale to jest puste biadolenie, gdyż sami niczego w zamian nie proponują. Pan np co chwila mówi, że Unia jest źle zaprojektowana, ale gdzie są Pańskie pomysły na jej lepszą konstrukcję i gdzie jest pomysł na urzeczywistnienie tych pomysłów?
Pan piszesz, że wśród Europejczyków nie ma woli walki, że tu już dawne konflikty nie wrócą. A ja jednak sądzę, że woli walki nie ma, bo jest nadal względny dobrobyt. Ale jak ceny energii skoczą pod sufit i przestanie ludziom starczać na papu, to zaraz wróg się znajdzie i wola walki powróci. Myśli Pan, że dlaczego Ruscy wolą gadać z każdym państwem osobno a nie z bytem unijnym? Ano dlatego, że osobno każdy płaci większą cenę i ma gorsze warunki niż gdyby kupujący się połączyli. Dlatego, że osobno można wygrywać jednego przez drugiego, że można stosować politykę “dziel i rządź”. Dlatego Ruscy się tak bardzo tej Unii boją i cały czas grają na jej osłabianie. Dlatego współpraca pomaga a nacjonalistyczne zaślepienie sąsiadów nigdy Polsce nie wychodziło na zdrowie. Piszę to także dlatego, że napisał Pan, że zjednoczonej Unii również wojny grożą. Zgadzam się – z Iranem lub Koreą, ale nie wewnętrzne. Tymczasem Europie podzielonej grożą wojny pomiędzy jej narodami – prędzej czy później okazja do konfliktu się nadarzy.
Pisze Pan: “gdzie Ruscy czy Niemcy dostaną porównywalne wyroby za porównywalną cenę?”
Czemu Pan pyta – przecież Pan zna odpowiedź: w Chinach, w Indiach, w Brazylii…
Ma Pan świetne mniemanie o Polakach – zupełnie inne niż moje. Może i potrafimy się napracować, ale inni są sprytniejsi i potrafią swoje lepiej sprzedać. Kiedy u nas z mozołem podejmuje się decyzje, Chińczycy zdążyli już otworzyć projekt, zbudować fabrykę, zalać wyrobem pół świata i zainwestować zarobione pieniądze. Tymczasem Polak wciąż myśli…
Panie – ja mam taką pracę, że ja znam kilkaset firm przemysłowych w Polsce. Proszę Pana – dobrych, sensownie zarządzanych firm średniej wielkości jest raptem kilkadziesiąt. Dużych – kilka. I Pan to nazywa konkurencją dla potęg światowych?
Tutaj badylarze dopiero się dorobili pierwszych pieniędzy i wyleźli z garaży. Większość przedsiąbiorstw mieści się wciąż na przydomowej działce. Dawne socjalistyczne molochy upadły, bo nie robiły tego co trzeba, robiły nie tak jak trzeba i nie tam gdzie trzeba. Polska to jest ciągle biedny wiejski kraj na dorobku i proszę się przestać miotać jak wesz na kożuchu, bo praktyka życia pokazuje, że Unia lepiej lub gorzej, ale radziła sobie z problemami i dopiero absorpcja nowych krajów spowodowała pojawienie się nowych napięć, które wymagają rozwiązania.
Ma rację Stary, który nazwał nasz status “czeczeńskim” – bo Polska to nie Szwajcaria, Lichtenstein, Andorra, Monaco czy nawet nie Norwegia (no bo jakie inne kraje spoza Unii miał Pan na myśli?). Nie mamy takich jak one uwarunkowań, nie jesteśmy spadkobiercami arystokratycznych fortun domów Europy, nie jesteśmy jej bankierami ani jej kasynem i nie mamy ropy naftowej, zwanej czasem płynnym złotem. Więc proszę się nie nadymać pustym patriotyzmem, bo to jest szkodliwe – ciśnienie na mózg wali. W naszej sytuacji poza Unią znajdziemy tylko łapy niedźwiedzia.
Zbigniew P. Szczęsny -- 08.07.2008 - 16:20