Tarantula

Tarantula

Dobre.

Pamiętam, czytając jako chłopię jeszcze, zdumiewałem się dziwnym pomijaniem rzeczy przyziemnych w treści lektur. Nie myślałem tu o defekacjach ale już o tym z czego się na przykład utrzymują bohaterowie, co jadają i skąd mają złoto, którym ustawicznie postaci historyczne obracały, tak.
Przyjmowałem to potem za miernik psychologicznej prawdziwości i wiarygodności opowieści. Jeżeli się nie dało zbilansować dochodów z inwestycjami bohatera, uznawałem dzieło za rzecz na poziomie Plastusiowego Pamiętnika. Sympatycznego ale bez specjalnego znaczenia.

Teraz do tego dochodzą coraz bardziej modne defekacje. Jeżeli się jakoś wbudowują w narrację, nie mam nic przeciwko nim.

Wykpiwanie namaszczonych celebracji jest w środowiskach męskich nagminne i trudno sobie takowe wyobrazić bez takich scen.

Ale jeżeli już mają być jakieś wątki przesadzone, to zdecydowanie wolę damską nagość. Chociaz każda przesada jest zdecydowanie dla narracji szkodliwa. Nawet podana ze smakiem.

Ale Zyndram jakoś się do bitwy przygotowywać musiał. Nie był przecież amatorem. Zaś natrząsający się z pieśni wojowie są typowi. Z kogo się mają natrząsać, z wroga? Przecież jeszcze nie pobity.

Pozdrawiam serdecznie.


Klaps By: analityk (35 komentarzy) 9 wrzesień, 2008 - 07:15