A ja w ten Londyn

A ja w ten Londyn

to bym za bardzo nie wierzył. Mógł d’Artagnan w cztery dni do Londynu, siejąc po drodze przyjaciół (na szczęście takich, co zwykli sobie sami dawać radę) i mógł w cztery z powrotem*/ – w związku z czym proponowałbym sprawdzić, czy tam coś jeszcze nad Sekwaną zostało, albo przynajmniej czy ktoś nie wlał jakiejś trutki do paryskich wodociągów. Pisane w listopadzie było, a w niektórych życia okolicznościach to jak gdyby w prekambrze.
Ja tam jako ten Atos – wycofuję się do piwnicy i odkorkowuję kolejną flaszkę burgunda bądź andegawena, by wypić za zdrowie sir Edmunda. Sir Edmundzie, Pańskie zdrowie, życzę w obfitości, a nawet w nadmiarze, jeżeli to w ogóle możliwe. Przyda się, ma foi.

*/ proszę się mnie nie czepiać, jeślim w liczbach zbłądził, nie chce mi się zaglądać na półkę do źródeł


Palę Paryż By: Pino (21 komentarzy) 9 grudzień, 2008 - 00:28