- Pino, gdzie się pchasz z tą pochodnią?
- Nie widzisz, co się dzieje? Wszyscy zwariowali. Feullianci się żrą z jakobinami, pośrodku jakieś bagno, ludziom chleba brakuje, na latarni wiszą trupy, a jakiś durny, prowincjonalny adwokacina, jak mu tam – Desmoulins, smaruje artykuły w gazetkach wydawanych własnym sumptem, że oto właśnie ta latarnia jest gwarancją sprawiedliwości i przyszłego szczęścia ludu. Do tego walą na nas z całej Europy nieprzyjacielskie wojska, Wandea się zbuntowała, Lyon wystąpił przeciwko wolności, Lyonu już nie ma – to jest kurwa normalne? Mówię ci, zmierzamy ku zgubie. Trzeba wstrząsnąć sumieniami, barykady jakieś wznieść, a najlepiej wszystko to podpalić...
- I co, uważasz, że w ogniu spłonie stary świat i odrodzi się lepszy, piękniejszy i czystszy? Nie widzisz, że znakomicie się wpisujesz w ogólny klimat? A w ogóle skręćmy może za róg, bo tędy zaraz się przewali gromada sankiulotów.
- Nie pchaj mnie, pochodnia mi zgasła.
- To i dobrze. Miała zgasnąć. Nie baw się zapałkami, zapalczywa dziewczynko, bo zrobisz sobie krzywdę.
- Ja się, cholera, nie pcham ku szczęściu ogólnemu. Nikt mnie nie pytał, czy mam ochotę brać w tym wszystkim udział. Może i ta przedrewolucyjna Francja nie zawsze była słodka, ale ja sobie nie życzę, żeby ktoś mi tłumaczył, że nie jestem dobrą obywatelką, bo ochrzciłam synka Gaston, a nie kurde Brutus. Brutus był zdrajcą i jako taki siedzi w najniższym kręgu piekła, razem z Judaszem Iskariotą.
- Aj waj, Pino, to wy w dodatku wsteczni jesteście, reakcyjni wręcz. Syna chrzcicie w kościele, z kultu Najwyższej Istoty się nabijacie po różnych szynkach, nawet ostatnio się demonstracyjnie przeżegnaliście, przechodząc obok siedziby Klubu Bretońskiego. Co prawda, cygaretki z zębów przy tym nie wyjmując, na miejscu Boga, jeśli on istnieje, kopnęłabym was w dupę...
- Sama bym chętnie kopnęła kogoś w dupę, wybacz mi Boże moje grzeszne myśli. Nie widzisz, ku czemu to wszystko zmierza? A propos, jaki dzisiaj dzień?
- Jedenasty floreala…
- Nie mów tak do mnie, bo ci przyłożę zaraz. Ja głupieję przy tym nowomodnym kalendarzu.
- Ogólnie głupiejesz. Wiesz co, ja ci paszport skombinuję i konia, a ty śmigaj na północ. Do wody zawsze byłaś zmyślna, przeprawisz się jakoś przez Kanał. Dam ci list polecający do sir Edmunda, posiedzisz sobie u niego przy herbacie, porozmawiasz spokojnie, to ci się poprawi…
- O matko, co oni tu wznoszą za konstrukcję?
- A, to jeden doktor wymyślił, dla zwiększenia mocy przerobowych. Nowoczesna, humanitarna metoda.
- Rozumiem. Humanitarna. I nowoczesna.
- Przestań rzygać w tym miejscu, tędy ludzie chodzą. Gawiedź na egzekucję śpieszy, zaraz tobie ktoś dołoży, hi hi…
- Nikt mi nie dołoży. Może i ta pochodnia zgasła, ale zawsze to solidny kawał drewna w ręku.
- Biedactwo. Nerwy cię zjedzą, jak jeszcze trochę posiedzisz w tym Paryżu. Tu ludzie walczą o idee, tu się mają zebrać Stany Generalne Świata, a ty się miotasz po ulicy z jakimś kijkiem.
- Już ja widzę te Stany Generalne. Świat jest hierarchiczny, nie czytałaś w College’u Akwinaty? Tu też tak będzie, zobaczysz, że w końcu przyjdzie jakiś spryciarz, pogoni tych rozgadanych prawników, aż im peruki pozlatują razem z głowami, zgodnie z ich własną, humanitarną metodą. A ludzie i tak się będą cieszyć, że jest spokój i piekarnie wreszcie działają normalnie.
- Może i tak, ale nie uważasz, że lepiej będzie obserwować ten proces, oddzieliwszy się od niego solidnym pasem wody? Taka woda to każdy ogień zgasi.
- Niby fakt…
- W dodatku, nie wiem, czy się orientujesz: Anglia jest wyspą. Dość skutecznie broniącą swoich granic przed najazdami z kontynentu.
- No dobrze… nie będę zawracać kijem Sekwany. Sir Edmund, mówisz?
- Tak, on spokojnie sobie siedzi w bibliotece i obserwuje nasze tutejsze pocieszne sprawy. W dodatku myślę, że powinien cię polubić, nawet jeśli będziesz się tak ciskać.
- Masz rację. To ja się zgłoszę wieczorem po ten paszport. Zobaczymy się w lepszych czasach.
- Wrócisz na białym koniu, zapewne, hi hi…
- Jeśli jeszcze będzie do czego, to żebyś wiedziała, że wrócę!
pisane bardzo dawno temu – bodajże w listopadzie
komentarze
Hm,
“ Nie baw się zapałkami, zapalczywa dziewczynko,”
Fajnie brzmi.
Zapalczywie zapalam zapałkę i takie tam.
pzdr
grześ -- 09.12.2008 - 00:53"ludziom chleba brakuje"
to niech jedzą ciastka ;-)
Docent Stopczyk -- 09.12.2008 - 07:30
Pino pochodniana
Niektórzy nie mają żadnej ukrytej idei, po prostu lubią patrzeć jak świat płonie…
A Brutus… Może Brutus zwyczajnie walczył o Demokrację... O Republikę... Z tym, kto Republikę zdradził... Czy mozna dopuścić się zdrady wobec tego, który zdradził?
Griszeq -- 09.12.2008 - 08:56Pani Pino
Barykady trzeba wznosić? Jeszcze wyższe niż te istniejące? A da się wtedy jeszcze zerknąć na drugą stronę? A może nie trzeba patrzeć? A jak nie potrzeba patrzeć (i widzieć), to nie lepiej od razu jakiś solidny i wysoki mur postawić? Albo coś.
Kazik -- 09.12.2008 - 10:02Panie Kazimierzu
Są miejsca, gdzie barykady nie sa wskazane i miejsca, gdzie są konieczne. Ewidentnie takie, za których widać. Co wróg robi.
Można wprawdzie z nich w porywie pokojowego serca zrezygnować, ale potem kończy się to obudzeniem w obcym kraju, w dodatku jako mniejszość. Krańcowo pokojowi i bezbarykadyjni Tybetańczycy tak mają na ten przykład.
Pozdrawiam z saperką w ręku.
Griszeq -- 09.12.2008 - 11:38Panie Griszqu
Ja tam nic nie wiem. Poza tym, że na klaustrofobię cierpię. :)
Pozdrawiam otwarcie.
Kazik -- 09.12.2008 - 11:44Panie Kazimierzu
Tym bardziej musi Pan uważać na tych, którzy z uśmiechem na ustach, a z klatka za plecami, do Pana się mizdrzą.
Pozdrawiam z obiema rękami przed soba.
Griszeq -- 09.12.2008 - 12:03Panie Griszqu
Pańskie słowa dziwny niepokój we mnie budzą i powodują, że zaczynam się nerwowo rozglądać.
Kazik -- 09.12.2008 - 12:09Pan też zaczyna straszyć? Pan mnie i Panu Lorenzo monopol na straszenie rozbija.
Niedobrze. :)
Pani Pino,
no ja nie wiem.
Zapalki+dziecko=pożar
Tak mnie uczyła komunistyczna propaganda.
Czyli jak z pożaru wyniosę zapałki, to zgorzeje dziecko?
No nie wiem całkiem.
Ale czasem dobre jest mieć jakąś Anglię do wyjechania. No.
Pozdrowienia
yayco -- 09.12.2008 - 12:10Panie Kazimierzu
Ja to się Panu pięknym za nadobne odwdzięczam. Tym straszeniem. Jedynie.
A jako przeciwnik monopoli, cieszę się z udziału w rozbiciu kolejnego.
A jak się Pan tak rozglądać będzie, to może zauważy Pan coś interesującego, co tak by Panu umknęło?
Pozdrawiam z nadzieją.
Griszeq -- 09.12.2008 - 12:37jaka
Jaka to interesująca. Dyskusja. No.
Dziamkanie to nie mamrotanie. A ja to myślę, że mamrotanie to nie dziamkanie. A ja to nie wiem całkiem.
Ale nie jednemu psu burke. No.
pozdrawiam protazeńkowo
nyom -- 09.12.2008 - 13:07A ja w ten Londyn
to bym za bardzo nie wierzył. Mógł d’Artagnan w cztery dni do Londynu, siejąc po drodze przyjaciół (na szczęście takich, co zwykli sobie sami dawać radę) i mógł w cztery z powrotem*/ – w związku z czym proponowałbym sprawdzić, czy tam coś jeszcze nad Sekwaną zostało, albo przynajmniej czy ktoś nie wlał jakiejś trutki do paryskich wodociągów. Pisane w listopadzie było, a w niektórych życia okolicznościach to jak gdyby w prekambrze.
Ja tam jako ten Atos – wycofuję się do piwnicy i odkorkowuję kolejną flaszkę burgunda bądź andegawena, by wypić za zdrowie sir Edmunda. Sir Edmundzie, Pańskie zdrowie, życzę w obfitości, a nawet w nadmiarze, jeżeli to w ogóle możliwe. Przyda się, ma foi.
*/ proszę się mnie nie czepiać, jeślim w liczbach zbłądził, nie chce mi się zaglądać na półkę do źródeł
Czczajnik -- 09.12.2008 - 14:23Czajniku gaskoński,
się nie podszywaj. Atos to Zuzanna. A Tyś mi dał 10 liwrów, żółtego konika i list polecający, który co gorsza zgubiłam i musiałam się napieprzać z jakimiś wariatami, mało mnie do Bastylii nie wtrącono.
Salut
Griszeq'u,
Niektórzy nie mają żadnej ukrytej idei, po prostu lubią patrzeć jak świat płonie…
I takich trzeba ze szlauchu polewać i patrzeć, jak syczą...
A Brutus… Może Brutus zwyczajnie walczył o Demokrację... O Republikę... Z tym, kto Republikę zdradził... Czy mozna dopuścić się zdrady wobec tego, który zdradził?
No proszę Cię, jaka Republika, jaka Demokracja? Toż to utopie są, szkodliwe w dodatku…
“Nad Europą twardy krok legionów grzmi,
Nieunikniony wróży koniec Republiki,
Gniją wzgórza galijskie w pomieszanej krwi,
A Juliusz Cezar pisze swoje pamiętniki”
Cholera, kłamałam w moim pierwszym tekście, choć o tym nie wiedziałam. Mój konserwatyzm nie upadł, on się tylko schował.
Podobnie jak moja anarchia i mój faszyzm, do których to cech wolałam się nie przyznawać w tym łagodnie liberalnym miejscu.
Pozdrawiam, bijąc w blaszany bębenek
Pino
Nie spieszyłbym się tak z tym szlauchem… Czasem, aby coś wyrosło, należy poprzednie wypalić do gołej ziemi… A wówczas dobrze spuścić te brytany ognia na chwilę ze smyczy. Załatwia w krótkim czasie to, co by ostrożnym zajęło lata. Piszę to jednak z pewną ostrożnością, jako dokrtynalny wróg rewolucji. ;-)
Utopie, utopie – ale jak dobrze się w nich żyje. I kto wie, co tam sobie myślał Brutus… Może to tylko historia go niesprawiedliwie osądziła, a on we własnym mniemaniu walczył z dyktatorem?
Pino – uważaj z tym nazywaniem siebie faszystą, ja Cię proszę. Rób co chcesz, ale pamiętej, jak mocne to słowo… Co za sobą niesie.
Pozdrawiam wsłuchując sie w tarabany.
Griszeq -- 09.12.2008 - 16:20Okay, Griszeq'u,
chcesz wiedzieć, Jak To Było – i w pewnym sensie dalej jest – oto jedna z licznych mych życiowych kredek.
Ostrzegam, utwór zawiera treści okropne i demoralizujące. Jeśli wolisz, czytaj z zamkniętymi oczami :)
Jeszcze nie minęła era starych kapel
One ciągle będą częścią śmierdzącego miasta
Niezależne getto rozpierdala się od środka
Pozytywni działacze zżerają się nawzajem
Uciekaj od wszystkiego co jest polityką
Czy potrafisz odrzucić fałszywych idoli
Anarchizm komunizm faszystowskie gówno
Aby być sobą nie musisz mieć symboli
Rules! Rules! Rules! Rules! Analogs!
Wciśniemy się między uda oschłych feministek
Jeśli kiedyś taki kaprys przyjdzie nam do głowy
Żaden anarchista nam w tym nie przeszkodzi
Będzie na wykładach albo na pochodzie
Wszystkim pacyfistom damy karabiny
Ich ojcowie żołnierze dadzą im mundury
Flagi buntowników zasłaniają nam słońce
Dzień naszego koncertu będzie ich końcem
oi! oi! oi!
A teraz idę do fryzjera, jako ta kobieta.
Pozdrowienia liberalne i pobłażliwe załączając
Panie Griszqu
“Czasem, aby coś wyrosło, należy poprzednie wypalić do gołej ziemi… A wówczas dobrze spuścić te brytany ognia na chwilę ze smyczy. Załatwia w krótkim czasie to, co by ostrożnym zajęło lata. Piszę to jednak z pewną ostrożnością, jako dokrtynalny wróg rewolucji.”
Ta ja samozwańczo i niedoktrynalnie zasądzam Panu grzywnę w wysokości 1000 batów i 2 tygodniowy areszt (wg kalendarza księżycowego). Z wielką ostrożnością. :)
Przepraszam za tą małą złośliwość, której nie odmówiłem sobie w z powodu naszej rozmowy o wydarzeniach greckich.
Ot, taki już ułomny jestem w swojej szczerości i pamiętliwy na dodatek.
Proszę się nie gniewać zanadto.
Pozdrawiam stosownie.
Kazik -- 09.12.2008 - 16:57Panie Kazimierzu
Dlatego własnie napisałem, że piszę to z ostrożnością. Gdyż takie sytuacje zdarzają się “czasem” (to jest kluczowe) – ja zakładam ich istnienie, choć ich nie obserwuję.
Nie mam się co gniewać na Pana, nie przesadzajmy. Akurat jeśli chodzi o Grecje – to absolutnie nie uważam, by sytuacja dojrzała do jakiejkolwiek rewolucji.
Pozdrawiam stosownie …
Griszeq -- 09.12.2008 - 17:07Ministerstwo Zdrowia ostrzega!
Palenie szkodzi.
odys -- 09.12.2008 - 23:16Pino
Przegryzam się przez ten tekst już kolejny raz. W kolejnym dniu. Ale – żaden ze mnie krytyk ani nawet cień znawcy młodej, chmurnej duszy. Mam więc zgryz.
Można pewnie zapodać parę mądrych tekstów o buncie mlodych, zasadach dotyczących budowy tekstów literackich, w tym w szczególności przenaczonych do manifestowania ze sceny. Na koncercie. Ale ja się na tym zwyczajnie nie znam, nie bedę więc ściemniał.
Czytam więc to wszystko wprost, pamiętając jednak czasy pomarańczowej alterantywy i własnych wyczynów pod sceną. Wiążę to oczywiście także z Twoim tekstem o Żakowskim. I co? Ano czuję, że wszystko co mogłoby w jakikolwiek sposób czynić Cię niewolnikiem, nawet tylko w Twojej głowie, podpalasz. Budzi to Twój gniew. Skłania do używania mocnych słów. Dekalratywnych. Może przesadzam w domysłach, ale na hasło: “symbol” lub “autorytet” – mam wrażenie – jeżysz się jak kot. Dość.
Powiem tak – pewnie mógłbym jak typowy facet zacząć rozbierać ten tekst na czynniki pierwsze i dogadywac co ma oznaczać to a tamto, w tym a tamtym kontekście. Oddzielać słowa od ich znaczeń. Ale to rozmowa nad kuflem piwska, a nie na necie. Reasumując – faszyzmu się nie doszukałem, a bunt – naturalna sprawa.
Pozdrawiam aliteracko.
Griszeq -- 10.12.2008 - 14:50To zdecydowanie słusznie
uniknęło czystki. :)