Czytam sobie i czytam, a oczy mi się jak spodki robią. Okrągłe.
I takie mi się dwie historie przypomniały:
1. Kiedyś, kilka lat temu, spędziłem sylwestra w Kucharach – jest tam ośrodek buddystów z Karma Kagyu.
Masa ludzi, alkohol, szalona zabawa
No i gdzieś już dobrze po północy schodziliśmy po schodach z piętra na parter. Schodziliśmy – czyli ja i moja ówczesna druga połowa.
Schody były dosyć wąskie, szło się wężykiem, bo inni w tym samym czasie po tych samych schodach starali się wejść na górę.
I wchodził sobie jakiś koleżka po tych schodach. Już nieźle pijany.
Mijając nas bez obciachu zlustrował moją dziewczynę od stóp do głów. A potem napotkał mój wzrok.
Ja w takich sytuacjach, a zrobił to naprawdę w dosyć chamski sposób, mam krótki lont.
Zatrzymaliśmy się więc na tych schodach.
Tamując ruch. W górę i w dół.
I nagle ten pijany koleś zaczął się śmiać. Pogroził mi palcem i powiedział – Oj ego, ego…
2. Gdzieś tak z rok później obserwowałem rozpad związku moich dobrych znajomych. A nawet, jak się okazało w godzinie próby, więcej jak znajomych. Przyjaciół – bo zawierzali mi (z osobna) w zasadzie wszystko – musieli komuś powiedzieć o tym co się z nimi dzieje.
Ten związek pewnie byłby do uratowania – wiele było jeszcze między nimi niepozrywanych nitek. I był głód. I wydawało się to mocniejsze od tego co ich od siebie oddalało…
Ale znajomi zaczęli się brzydko bawić – czytać nie swoje maile, sprawdzać połączenia w komórkach.
Mówiłem im – nie róbcie tego…
To wciąga. Sprawianie sobie bólu.
Wciąga i zarazem niszczy wszystko.
No i znajomi nie dali rady.
a mówiła mi moja babcia jak byłem mały – nie czyta się czyichś listów, nie grzebie w szufladach.
Wbrew pozorom to bardziej ma chronić ewentualnego szperacza niż właściciela szuflady.
Gretchen
Czytam sobie i czytam, a oczy mi się jak spodki robią. Okrągłe.
I takie mi się dwie historie przypomniały:
1. Kiedyś, kilka lat temu, spędziłem sylwestra w Kucharach – jest tam ośrodek buddystów z Karma Kagyu.
Masa ludzi, alkohol, szalona zabawa
No i gdzieś już dobrze po północy schodziliśmy po schodach z piętra na parter. Schodziliśmy – czyli ja i moja ówczesna druga połowa.
Schody były dosyć wąskie, szło się wężykiem, bo inni w tym samym czasie po tych samych schodach starali się wejść na górę.
I wchodził sobie jakiś koleżka po tych schodach. Już nieźle pijany.
Mijając nas bez obciachu zlustrował moją dziewczynę od stóp do głów. A potem napotkał mój wzrok.
Ja w takich sytuacjach, a zrobił to naprawdę w dosyć chamski sposób, mam krótki lont.
Zatrzymaliśmy się więc na tych schodach.
Tamując ruch. W górę i w dół.
I nagle ten pijany koleś zaczął się śmiać. Pogroził mi palcem i powiedział – Oj ego, ego…
2. Gdzieś tak z rok później obserwowałem rozpad związku moich dobrych znajomych. A nawet, jak się okazało w godzinie próby, więcej jak znajomych. Przyjaciół – bo zawierzali mi (z osobna) w zasadzie wszystko – musieli komuś powiedzieć o tym co się z nimi dzieje.
xipe (gość) -- 10.05.2009 - 23:05Ten związek pewnie byłby do uratowania – wiele było jeszcze między nimi niepozrywanych nitek. I był głód. I wydawało się to mocniejsze od tego co ich od siebie oddalało…
Ale znajomi zaczęli się brzydko bawić – czytać nie swoje maile, sprawdzać połączenia w komórkach.
Mówiłem im – nie róbcie tego…
To wciąga. Sprawianie sobie bólu.
Wciąga i zarazem niszczy wszystko.
No i znajomi nie dali rady.
a mówiła mi moja babcia jak byłem mały – nie czyta się czyichś listów, nie grzebie w szufladach.
Wbrew pozorom to bardziej ma chronić ewentualnego szperacza niż właściciela szuflady.