Obawiam się, że nie jest to kwestia nauczycieli, tylko realiów. Jeśli pozwala się rozstrzygać przez głosowanie, co jest poprawne a co nie, to nie można się dziwić, że potem wychodzą takie kwiatki.
Kwestia skomplikowania tekstów prawniczych, przez gwałcenie języka, jest normalną procedurą salonowców, służąca do ogłupienia baranów. Najpierw uchwala się definicję dżemu jako produktu owocowego, a potem marchew uznaje się za owoc, bo robi się z niej dżem. Przecież to jest paranoja. Podobnie jest ze ślimakami, które zgodnie z prawodawstwem (lewodawstwem) wspólnot europejskich są rybami! Tak to jest, jak prawnicy biorą się za opisywanie rzeczywistości, zamiast poprzestać na opisywaniu relacji.
Panie Hodowco królików!
Obawiam się, że nie jest to kwestia nauczycieli, tylko realiów. Jeśli pozwala się rozstrzygać przez głosowanie, co jest poprawne a co nie, to nie można się dziwić, że potem wychodzą takie kwiatki.
Kwestia skomplikowania tekstów prawniczych, przez gwałcenie języka, jest normalną procedurą salonowców, służąca do ogłupienia baranów. Najpierw uchwala się definicję dżemu jako produktu owocowego, a potem marchew uznaje się za owoc, bo robi się z niej dżem. Przecież to jest paranoja. Podobnie jest ze ślimakami, które zgodnie z prawodawstwem (lewodawstwem) wspólnot europejskich są rybami! Tak to jest, jak prawnicy biorą się za opisywanie rzeczywistości, zamiast poprzestać na opisywaniu relacji.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 11.08.2009 - 16:18