Nie mam poczucia, żebym napisała o wychowywaniu dzieci.
Co więcej, wcale nie mam przekonania do tego zapisu o pracownikach socjalnych, idzie mi o to, że żeby o czymś rozsądnie dyskutować to trzeba najpierw rozumieć, co się czyta. Że do tego potrzebna jest jakaś wiedza, znajomość tematu, a nie bicie piany.
Twój sarkazm jest więc trochę obok moich intencji, ale zapytam Cię idąc jego (tego sarkazmu) tropem: uważasz, że nie istnieją tacy rodzice, którzy krzywdzą własne dzieci? I to krzywdzą w taki sposób, że narażają ich życie na realne niebezpieczeństwo?
Wiem, że pytanie jest z rodzaju retorycznych. Chociaż może tylko dla mnie, biorę to pod uwagę.
Odysie
Nie mam poczucia, żebym napisała o wychowywaniu dzieci.
Co więcej, wcale nie mam przekonania do tego zapisu o pracownikach socjalnych, idzie mi o to, że żeby o czymś rozsądnie dyskutować to trzeba najpierw rozumieć, co się czyta. Że do tego potrzebna jest jakaś wiedza, znajomość tematu, a nie bicie piany.
Twój sarkazm jest więc trochę obok moich intencji, ale zapytam Cię idąc jego (tego sarkazmu) tropem: uważasz, że nie istnieją tacy rodzice, którzy krzywdzą własne dzieci? I to krzywdzą w taki sposób, że narażają ich życie na realne niebezpieczeństwo?
Wiem, że pytanie jest z rodzaju retorycznych. Chociaż może tylko dla mnie, biorę to pod uwagę.
Pozdrawiam.
Gretchen -- 06.02.2009 - 13:49