Mam nadzieję przekonać powtarzając jak mantrę i argumentując.
“Ja nie twierdzę i nie twierdziłem, że między biciem a czesaniem nie ma różnicy. Nie rób ze mnie wariata.”
Nie robię z Ciebie wariata odniosłam się po prostu do Twojego przykładu podstawienia czesania córki pod definicję przemocy zaznaczając, gdzie w moim odczuciu przebiega granica.
“Ale jeśli mówisz: zero przemocy — to ja odpowiadam: i mycie głowy i karmienie i podawanie leków bywa przemocą. Czasem konieczną.”
Nie. Użycie przymusu wobec dziecka nie zawsze jest przemocą, to właśnie próbuję Ci powiedzieć. Przymus i przemoc to nie są synonimy. Dlatego mycie głowy, karmienie i podawanie leków przemocą nie jest.
I kiedy mówię, że wszelka przemoc jest zła to w kontekście tej rozmowy mam na myśli wszelkie przejawy przemocy domowej, nie zaś jakiś idiotyczny plan wszechświatowej rewolucji. Są ludzie, którzy przemocy nie stosują w żadnym aspekcie życia, ale nie o tym jest nasza rozmowa.
Natomiast jeśli sam piszesz, że przemoc, w tym szerszym rozumieniu, jest zła i trzeba ją sankcjonować to ja już nie wiem od czego jest Ci śmiszno i straszno .
Uczciwie mówiąc nie wiem dlaczego nie możesz sobie wyobrazić wychowywania dzieci bez używania kar fizycznych. Słyszysz moją mantrę o tym, że bicie jest złe. A słyszysz też tę drugą, że można wychowywać dzieci bez bicia?
Postawiłeś mnie w pozycji policjanta wszczynającego procedury i wsadzającego ludzi do pierdla. To przykre.
Moje ostatnie pytanie nie jest koszmarnym nadużyciem logicznym ponieważ nie tak zostało sformułowane. Nie chodzi o związek między fizycznym karaniem dzieci, a zabijaniem niewinnych ludzi.
Chodzi o to, dlaczego dzieci na etapie życia płodowego mają korzystać z ochrony prawa, a dzieci urodzone z takiej ochrony korzystać by nie miały.
Zakaz aborcji to w pozytywnym ujęciu prawo do niekrzywdzenia. I to prawo nie może się kończyć przy porodzie, bo tak długo jak jesteśmy dziećmi nie mamy wpływu na wiele zachowań dorosłych wobec nas.
Trywialnym będzie stwierdzenie, że dorośli bywają brutalnie bezwzględni wobec dzieci. Część tych dzieci w wyniku zachowań rodziców umiera, prawda?
Część jest okaleczona fizycznie i psychicznie.
Czy w takim ujęciu sprzeciwianie się zjawisku przemocy w domu nie jest chronieniem życia, ale nie wyłącznie biologicznego przetrwania?
Odysie
Mam nadzieję przekonać powtarzając jak mantrę i argumentując.
“Ja nie twierdzę i nie twierdziłem, że między biciem a czesaniem nie ma różnicy. Nie rób ze mnie wariata.”
Nie robię z Ciebie wariata odniosłam się po prostu do Twojego przykładu podstawienia czesania córki pod definicję przemocy zaznaczając, gdzie w moim odczuciu przebiega granica.
“Ale jeśli mówisz: zero przemocy — to ja odpowiadam: i mycie głowy i karmienie i podawanie leków bywa przemocą. Czasem konieczną.”
Nie. Użycie przymusu wobec dziecka nie zawsze jest przemocą, to właśnie próbuję Ci powiedzieć. Przymus i przemoc to nie są synonimy. Dlatego mycie głowy, karmienie i podawanie leków przemocą nie jest.
I kiedy mówię, że wszelka przemoc jest zła to w kontekście tej rozmowy mam na myśli wszelkie przejawy przemocy domowej, nie zaś jakiś idiotyczny plan wszechświatowej rewolucji. Są ludzie, którzy przemocy nie stosują w żadnym aspekcie życia, ale nie o tym jest nasza rozmowa.
Natomiast jeśli sam piszesz, że przemoc, w tym szerszym rozumieniu, jest zła i trzeba ją sankcjonować to ja już nie wiem od czego jest Ci śmiszno i straszno .
Uczciwie mówiąc nie wiem dlaczego nie możesz sobie wyobrazić wychowywania dzieci bez używania kar fizycznych. Słyszysz moją mantrę o tym, że bicie jest złe. A słyszysz też tę drugą, że można wychowywać dzieci bez bicia?
Postawiłeś mnie w pozycji policjanta wszczynającego procedury i wsadzającego ludzi do pierdla. To przykre.
Moje ostatnie pytanie nie jest koszmarnym nadużyciem logicznym ponieważ nie tak zostało sformułowane. Nie chodzi o związek między fizycznym karaniem dzieci, a zabijaniem niewinnych ludzi.
Chodzi o to, dlaczego dzieci na etapie życia płodowego mają korzystać z ochrony prawa, a dzieci urodzone z takiej ochrony korzystać by nie miały.
Zakaz aborcji to w pozytywnym ujęciu prawo do niekrzywdzenia. I to prawo nie może się kończyć przy porodzie, bo tak długo jak jesteśmy dziećmi nie mamy wpływu na wiele zachowań dorosłych wobec nas.
Trywialnym będzie stwierdzenie, że dorośli bywają brutalnie bezwzględni wobec dzieci. Część tych dzieci w wyniku zachowań rodziców umiera, prawda?
Część jest okaleczona fizycznie i psychicznie.
Czy w takim ujęciu sprzeciwianie się zjawisku przemocy w domu nie jest chronieniem życia, ale nie wyłącznie biologicznego przetrwania?
Gretchen -- 24.02.2009 - 12:53