Co prawda już to pisałam, ale nie u Pana więc nie zaszkodzi (mam nadzieję) powtórzyć.
Otóż z mojej perspektywy wprowadzenie tych parytetów, wprowadzenie! Sam pomysł ich wprowadzenia, zrodzony w czyjejś głowie, jest dla kobiet upokarzający, i tyle.
Kojarzy mi się z pobłażliwą niby dobrocią, z jakąś niby równością, a w gruncie rzeczy to coś jak uznanie społecznej niepełnosprawności kobiet, wynikającej wyłącznie z tego, że są kobietami i biedactwa sobie nie poradzą.
Albo inni ich nie dostrzegają, to trzeba tak zrobić, żeby nie tylko dostrzegli, ale jeszcze koniecznie wybrali. Koniecznie.
Osobiście sobie nie życzę. Tylko kogo to mogłoby obchodzić, że ja sobie osobiście nie życzę...?
Panie Referencie
Co prawda już to pisałam, ale nie u Pana więc nie zaszkodzi (mam nadzieję) powtórzyć.
Otóż z mojej perspektywy wprowadzenie tych parytetów, wprowadzenie! Sam pomysł ich wprowadzenia, zrodzony w czyjejś głowie, jest dla kobiet upokarzający, i tyle.
Kojarzy mi się z pobłażliwą niby dobrocią, z jakąś niby równością, a w gruncie rzeczy to coś jak uznanie społecznej niepełnosprawności kobiet, wynikającej wyłącznie z tego, że są kobietami i biedactwa sobie nie poradzą.
Albo inni ich nie dostrzegają, to trzeba tak zrobić, żeby nie tylko dostrzegli, ale jeszcze koniecznie wybrali. Koniecznie.
Osobiście sobie nie życzę. Tylko kogo to mogłoby obchodzić, że ja sobie osobiście nie życzę...?
Pozdrawiam Pana Referenta.
Gretchen -- 30.07.2009 - 11:22