4. Najlepsze są powstania wygrane. Powstania, które kończą się niepowodzeniem bądź wręcz klęską są gorsze. To jasne. Zjeżyłem się po Pana pierwszym komentarzu dlatego, że Pan zdaje się forsować tezę, że warte “świętowania” są tylko powstania wygrane; nad innymi trzeba spuścić zasłonę milczenia i ewentualnie osobiście (indywidualnie) zmówić modlitwę, czy też – skoro nie interesują Pana katolickie dogmaty – “się zadumać”. W każdym razie nie nadawać im znaczenia wspólnotowego. Święto, to nie tylko festyn i śpiewanie piosenek. Świętuje się również wydarzenia tragiczne, smutne, które w sensie potocznym nie były sukcesem albo nie przyniosły wymiernych (namacalnych) korzyści.
5. PW to przede wszystkim pamięć po poległych, symbol walki o niepodległą Polskę, uroczyste potwierdzenie, że tradycja narodowo-wyzwoleńcza i patriotyczna nie jest pustym mitem, ale ma realny kształt, który w tym wypadku przybrał formę tragedii. Oczywiście będą też tacy, zdaję sobie sprawę, dla których alternatywą tradycji niepodległościowej jest możliwość kupienia w sklepie ketchupu; którzy będą uczyli swoje córki, że grunt to się najeść i wyspać, a załatwianie spraw urzędowych w języku rosyjskim jest jak najbardziej naturalne, skoro w tym języku można dostać pozwolenie budowlane w miesiąc, a nie w dwa miesiące, kiedy załatwiało się w języku polskim. Oni mieszkają wśród nas, kilku nawet znam osobiście, będą pierwsi do tworzenia rządu kolaboracyjnego, jeśli – nie daj Boże – kiedyś do tego przyjdzie. To jest przykład skrajny, obok niego jest cała masa innych postaw, dla których punktem odniesienia jest PW.
6. Nie ma dobrego momentu na “świętowanie” II wojny. My tam nie odnieśliśmy żadnych sukcesów. Zrujnowano nam kraju, wymordowano ludzi, wpadliśmy z jednej okupacji w drugą. PW jest zdarzeniem, które względnie najlepiej symbolizuje ten etap naszej historii. Rozumiem to jako święto-przestrogę, przypomnienie co się dzieje, kiedy jesteśmy w łapach Niemców i Rosjan. Z drugiej strony PW to kontynuacja zrywów powstańczych, zgoda – nieudanych. Tylko co z tego? Tak nam się los układa, trochę za sprawą nas samych, ale nie wymażemy tego z historii i chyba nawet nie powinniśmy.
nigdy i nigdzie nie napisałem, żeby nad PW “spuszczać zasłonę milczenia”. wrecz przeciwnie, trzeba mowić dużo i głośno. tak jak o innych ważnych wydarzeniach z historii najnowszej.
zgadzam sie oczywiście, że II wojnę przegraliśmy. a jak już cokolwiek z niej świętować, to ZWYCIĘSTWO pod Monte Cassino (18.05.)
teraz dwa cytaty z dzisiejszego “Dziennika”
Wiesław Chrzanowski
“Należę do tych, w których powstanie wzbudza podziw dla poświęcenia ofiar, ich patriotyzmu. Natomiast uważam, że z punktu widzenia politycznego była to narodowa klęska.(...)Jednak olbrzymi koszt w porównaniu z zyskami jest nieporównywalny.”
Tomasz Nałęcz
“1.08. jest ważny. To dzień refleksji, przestrogi. Jednak świętami państwowymi powinnismy czynić dni polskich zwcyięstw, a nie klęsk (...) Powstanie doprowadziło do jednej z najwiekszych klęsk narodowych. (...) Wyniszczenie elity narodu w przededniu konfrontacji z nowym komunistycznym totalitaryzmem było bezsensowne. (...) Jeśli organizmowi zagraża niebezpieczeństwo, to otwarcie żył i wypuszczenie najcenniejszej, zdrowej krwi, nie jest zabiegiem dobrym. A właśnie tak stało się w powstaniu.”
pod obiema opiniami podpisuję się oboma rączkami (autorem pierwszej jest powstaniec)
jak rozmywać, to rozmywać
Odpowiem u siebie.
4. Najlepsze są powstania wygrane. Powstania, które kończą się niepowodzeniem bądź wręcz klęską są gorsze. To jasne. Zjeżyłem się po Pana pierwszym komentarzu dlatego, że Pan zdaje się forsować tezę, że warte “świętowania” są tylko powstania wygrane; nad innymi trzeba spuścić zasłonę milczenia i ewentualnie osobiście (indywidualnie) zmówić modlitwę, czy też – skoro nie interesują Pana katolickie dogmaty – “się zadumać”. W każdym razie nie nadawać im znaczenia wspólnotowego. Święto, to nie tylko festyn i śpiewanie piosenek. Świętuje się również wydarzenia tragiczne, smutne, które w sensie potocznym nie były sukcesem albo nie przyniosły wymiernych (namacalnych) korzyści.
5. PW to przede wszystkim pamięć po poległych, symbol walki o niepodległą Polskę, uroczyste potwierdzenie, że tradycja narodowo-wyzwoleńcza i patriotyczna nie jest pustym mitem, ale ma realny kształt, który w tym wypadku przybrał formę tragedii. Oczywiście będą też tacy, zdaję sobie sprawę, dla których alternatywą tradycji niepodległościowej jest możliwość kupienia w sklepie ketchupu; którzy będą uczyli swoje córki, że grunt to się najeść i wyspać, a załatwianie spraw urzędowych w języku rosyjskim jest jak najbardziej naturalne, skoro w tym języku można dostać pozwolenie budowlane w miesiąc, a nie w dwa miesiące, kiedy załatwiało się w języku polskim. Oni mieszkają wśród nas, kilku nawet znam osobiście, będą pierwsi do tworzenia rządu kolaboracyjnego, jeśli – nie daj Boże – kiedyś do tego przyjdzie. To jest przykład skrajny, obok niego jest cała masa innych postaw, dla których punktem odniesienia jest PW.
6. Nie ma dobrego momentu na “świętowanie” II wojny. My tam nie odnieśliśmy żadnych sukcesów. Zrujnowano nam kraju, wymordowano ludzi, wpadliśmy z jednej okupacji w drugą. PW jest zdarzeniem, które względnie najlepiej symbolizuje ten etap naszej historii. Rozumiem to jako święto-przestrogę, przypomnienie co się dzieje, kiedy jesteśmy w łapach Niemców i Rosjan. Z drugiej strony PW to kontynuacja zrywów powstańczych, zgoda – nieudanych. Tylko co z tego? Tak nam się los układa, trochę za sprawą nas samych, ale nie wymażemy tego z historii i chyba nawet nie powinniśmy.
nigdy i nigdzie nie napisałem, żeby nad PW “spuszczać zasłonę milczenia”. wrecz przeciwnie, trzeba mowić dużo i głośno. tak jak o innych ważnych wydarzeniach z historii najnowszej.
zgadzam sie oczywiście, że II wojnę przegraliśmy. a jak już cokolwiek z niej świętować, to ZWYCIĘSTWO pod Monte Cassino (18.05.)
teraz dwa cytaty z dzisiejszego “Dziennika”
“Należę do tych, w których powstanie wzbudza podziw dla poświęcenia ofiar, ich patriotyzmu. Natomiast uważam, że z punktu widzenia politycznego była to narodowa klęska.(...)Jednak olbrzymi koszt w porównaniu z zyskami jest nieporównywalny.”
“1.08. jest ważny. To dzień refleksji, przestrogi. Jednak świętami państwowymi powinnismy czynić dni polskich zwcyięstw, a nie klęsk (...) Powstanie doprowadziło do jednej z najwiekszych klęsk narodowych. (...) Wyniszczenie elity narodu w przededniu konfrontacji z nowym komunistycznym totalitaryzmem było bezsensowne. (...) Jeśli organizmowi zagraża niebezpieczeństwo, to otwarcie żył i wypuszczenie najcenniejszej, zdrowej krwi, nie jest zabiegiem dobrym. A właśnie tak stało się w powstaniu.”
pod obiema opiniami podpisuję się oboma rączkami (autorem pierwszej jest powstaniec)
MAW -- 31.07.2009 - 10:08