Po mojemu, to te dekrety nie tylko mogą ale wręcz powinny być i koniecznie, żeby nikt w nich grzebać nie miał możności – to podstawa.
Trza jednak przedtem bardzo precyzyjnie określić w jakiej sytuacji i czego mogą dotyczyć.
Ja bym – jeśli wolno staremu o małym rozumku – proponował taki też zapis, że jak ci geniusze ludowi z wsiowej ulicy nie dogadają się przez miesiąc nad jakąś ustawą to upoważniony czyli w zależności od opcji Prezydent lub Premier dekretem tę ustawę przyklepie.
I jeszcze bym proponował taką moc prawną ustanowić, że jak który geniusz ze wspomnianej ulicy zechce poprawkę jaką wybełkotać to ta moc mu każe merytoryczne opracowanie jej skutków – sporządzone przez fachowców za pieniądze – przedstawić. Bo mój mały (i stary) rozumek mi podpowiada, że jak one, znaczy te geniusze z wiadomej ulicy, musieliby za ten swój bełkot płacić, to one by jednak chyba ciszej byli.
Z wielkim szacunkiem za konstytucyjną debatę.
Z pozdrowieniami _ RW
Panie Y
Po mojemu, to te dekrety nie tylko mogą ale wręcz powinny być i koniecznie, żeby nikt w nich grzebać nie miał możności – to podstawa.
ryszard w -- 26.02.2008 - 16:12Trza jednak przedtem bardzo precyzyjnie określić w jakiej sytuacji i czego mogą dotyczyć.
Ja bym – jeśli wolno staremu o małym rozumku – proponował taki też zapis, że jak ci geniusze ludowi z wsiowej ulicy nie dogadają się przez miesiąc nad jakąś ustawą to upoważniony czyli w zależności od opcji Prezydent lub Premier dekretem tę ustawę przyklepie.
I jeszcze bym proponował taką moc prawną ustanowić, że jak który geniusz ze wspomnianej ulicy zechce poprawkę jaką wybełkotać to ta moc mu każe merytoryczne opracowanie jej skutków – sporządzone przez fachowców za pieniądze – przedstawić. Bo mój mały (i stary) rozumek mi podpowiada, że jak one, znaczy te geniusze z wiadomej ulicy, musieliby za ten swój bełkot płacić, to one by jednak chyba ciszej byli.
Z wielkim szacunkiem za konstytucyjną debatę.
Z pozdrowieniami _ RW