To ja dodam, że taki “wolnościowy” sarkazm nic nie kosztuje. Zwłaszcza Magia ustawia się wobec wypowiedzi Wojtka metodą “maksymalizacji” wniosków. Tymczasem moim zdaniem Wojtek wcale nie napisał, że “Chiny są OK”, a “demokratyczny świat się tylko sarkastycznie wymądrza”. To jest tekst o jednostronności spojrzenia, o patrzeniu na “resztę świata” tylko przez “własne okulary”. Jest w tym jakieś kurczowe trzymanie się czarno-białej optyki, do tego najczęściej w wykonaniu ludzi znających sprawy tylko ze słyszenia.
Jasne, że byłoby lepiej, gdyby Tybet był wolnym krajem, choć nie wiem, czy wolny świat nie zechciałby tam wówczas w ramach eksportu zachodniej demokracji zainstalować przy okazji sojuszniczej bazy wojskowej czy innych dyskretnych wywiadowczych wynalazków.
Problem z większością ludzi szczerze zaangażowanych w obronę praw człowieka jest taki, że zwykle nigdy nie zdają sobie sprawy, że ich rodzime demokracje używają ich w roli “żywej tarczy ideologicznej”, w praktyce mając gdzieś prawa człowieka, a realizując swoje cele militarne itp. interesy.
Oczywiście opinia publiczna w zachodniej demokracji to potężna broń i stąd nasze przekonanie o naszej społecznej sile sprawczej, ale to działa tylko na terenach zachodniej demokracji. Tam może to zadziałać pośrednio.
Mając w pamięci takie przeróżne nie-pięknoduchowskie zastrzeżenia, teraz dopiero zadajmy sobie na trzeźwo pytanie Docenta:
Pokaż mi proszę jaka jest nadzieja dla Tybetańczyków?
Innymi słowy, jak możemy przyczynić się do realnej zmiany położenia Tybetańczyków, nie wpadając jednocześnie w pułapkę bycia narzędziami realizacji celów politycznych grup interesu, dla których prawa człowieka to tylko użytkowe hasło bojowe?
Magio, Docencie
To ja dodam, że taki “wolnościowy” sarkazm nic nie kosztuje. Zwłaszcza Magia ustawia się wobec wypowiedzi Wojtka metodą “maksymalizacji” wniosków. Tymczasem moim zdaniem Wojtek wcale nie napisał, że “Chiny są OK”, a “demokratyczny świat się tylko sarkastycznie wymądrza”. To jest tekst o jednostronności spojrzenia, o patrzeniu na “resztę świata” tylko przez “własne okulary”. Jest w tym jakieś kurczowe trzymanie się czarno-białej optyki, do tego najczęściej w wykonaniu ludzi znających sprawy tylko ze słyszenia.
Jasne, że byłoby lepiej, gdyby Tybet był wolnym krajem, choć nie wiem, czy wolny świat nie zechciałby tam wówczas w ramach eksportu zachodniej demokracji zainstalować przy okazji sojuszniczej bazy wojskowej czy innych dyskretnych wywiadowczych wynalazków.
Problem z większością ludzi szczerze zaangażowanych w obronę praw człowieka jest taki, że zwykle nigdy nie zdają sobie sprawy, że ich rodzime demokracje używają ich w roli “żywej tarczy ideologicznej”, w praktyce mając gdzieś prawa człowieka, a realizując swoje cele militarne itp. interesy.
Oczywiście opinia publiczna w zachodniej demokracji to potężna broń i stąd nasze przekonanie o naszej społecznej sile sprawczej, ale to działa tylko na terenach zachodniej demokracji. Tam może to zadziałać pośrednio.
Mając w pamięci takie przeróżne nie-pięknoduchowskie zastrzeżenia, teraz dopiero zadajmy sobie na trzeźwo pytanie Docenta:
Pokaż mi proszę jaka jest nadzieja dla Tybetańczyków?
Innymi słowy, jak możemy przyczynić się do realnej zmiany położenia Tybetańczyków, nie wpadając jednocześnie w pułapkę bycia narzędziami realizacji celów politycznych grup interesu, dla których prawa człowieka to tylko użytkowe hasło bojowe?
s e r g i u s z -- 24.03.2008 - 17:00