czarno – białe. w oparciu o to stwierdzenie, można pokusić się o relatywizację wszystkiego. także sytuacji w Chinach. słusznie jednak zauważyła Magia – relatywizm to wygodniactwo. prawda jest prosta i nie ma co owijać w bawełne – rzeczy opisywane przez Magię i Marka są po prosty faktem i to, ze jeszcze 10 lat temu było gorzej, niczego nie zmieniają. bo to, że jest “lepiej” nie oznacza, że “dobrze”.
Griszeq – dzieki wielkie ze ten komentarz.
Co do relatywizacji – jasne, nazywać trzeba zło złem, a dobro dobrem. Ale czasami, szczególnie, jak jest się tylko widzem, trudno o jednoznaczną odpowiedź, co jest dobrem, a co złem.
Mordowanie Tybetańczyków – to zło. I tu wszyscy się zgadzamy. Ale dla cześci ludzi za to zło odpowiedzialni będą wszyscy Chińczycy, a dla niektórych tylko nieliczni.
I problemem nie jest to, że nie nazwiemy zła złem. Problemem jest to, że liczne komentarze, jakie się pojawiły – obarczały winą wszystkich Chińczyków.
Bo niektórym ludziom się pewnie w głowach nie mieści, że to są najzwyczajniejsi w świecie ludzie. Z wadami, ale i zaletami. Zdolni do rzeczy wspaniałych, ale i podłych. I tyle. Moja złość dotyczy właśnie tego – pisząc o rzeczach ważnych niepotrzebnie się tak pisze tak kategorycznie – na zasadzie komunistyczne, totalitarne Chiny. Wszyscy wiemy, jak nam się komunizm czy totalitaryzm kojarzy. I automatycznie te nasze doświadczenia będziemy przenosić na Chiny. Więc jeśli totatlitaryzm to zło, a widzimy ciągle ‘totalitarne Chiny’, to i takie przeświadczenie się w końcu zrodzi w naszych gowach – że Chiny to zło.
Pisał także o tym Pan Yayco – prawda jest jedna i można wprawdzie opisywać rzeczywistość dookoła tej prawdy, ale nie może to zaciemniać obrazu samej prawdy.
Jasne. Tu – jak pisałem – zgadzamy się. Morderstwo zawsze będzie morderstwem.
Pan Yayco
Oczywiście każdy ma prawo do swoich ocen i sympatii (ja wolę Zachód od Wschodu, dla przykładu), ale mylenie ich z prawdą jest albo głupotą, albo autodeifikacją.
Zasłanianie się wielokulturowością, tak popularne u wszelkiej maści postępowców, jest podwójnie bez sensu.
Drogi Panie Yayco.
Nie uważam się za postępowca. Nigdy nim nie byłem. I z racji na to nie zasłaniam się też wielokulturowościa, tylko widzę, że to naprawdę jest istotne. Różne kultury – różne zachowania – różne prawdy. Jeśli dobrze odczytałem pierwszy komentarz Pana Igły, to właśnie tego dotyczy.
Przyjeżdżając do Chin założyłem sobie, że przez dłuższy czas nie będę oceniał tego, co zobaczę. Bo to będzie bez sensu. Jaki bowiem sens ma przystwianie do chińskich zachowań moich wartości? A tymczasem to nam się serwuje.
Zwolennikom dwójmyślenia dam prosty przykład. Chiny (nie tylko, ale tutaj nie ma to znaczenia) chcą zalać Europę tanimi samochodami, których jedyną zaletą jest to, że są tanie. Jak życie ludzkie w Chinach. Nie spełniają żadnych norm bezpieczeństwa. Samochody te znajdą chętnych, którym do głowy nie przyjdzie, że w ten sposób przenoszą na grunt kultury Zachodu, chińskie „standardy” praw człowieka. Samochody nie są obowiązkowe. Nie trzeba poświęcać swojego i cudzego życia dla posiadania czegoś, co z daleka przypomina samochód.
Panie Yayco, przykład chybiony, zważywszy na fakt, że te samochody są coraz lepsze. To samo z prawami człowieka – jest coraz lepiej.
Czy Pan naprawdę oczekuje, że nagle Chiny ogłoszą – od jutra, od 12 wprowadzamy standardy zachodnie?
Jasne – przerysowuje. Ale proszę mi powiedzieć, czego Pan w takim razie oczekuje od Chin? W jakiej perspektywie czasowej? Na demokrację w zachodnim wydaniu ile im Pan da – dwa lata, pięć lat?
Drogi Autorze, stanowcze i jednoznaczne potępianie zła, które się dzieje w Chinach, nie oznacza wrzucania wszystkich Chińczyków do jednego worka. Teza taka jest równie bezzasadna, jako to ewentualne wrzucanie.
Dlatego też chciałbym tego rozróżnienia. I jeśli Pan to rozróżnia, to znakomicie. Problem tylko w tym, że sporo ludzi, kórzy pisali o Chinach przy okazji wydarzeń w Tybecie takiego rozróżnienia nie wprowadza. Dla nich to tylko potwierdzenie ich tezy – Chiny są złe. I tyle.
Pani Magia
Właściwie wszystko, co chciałam Wojtku napisać, napisał już Docent. Fakt, za PRLyla było świetnie. Pewnie prawie tak samo świetnie jest teraz w “nowych” Chinach.
Droga Magio – pozwolę sobie dwa słowa. Widzisz – to jest moim zdaniem problem. Przykładanie naszej miary do Chin. Dlaczego zestawiasz PRL z Chinami? Rozumiem, że Ty za PRLem nie tęsknisz (żeby była jasność – jakkolwiek jestem młody, to ja za tym okresem też nie wzdycham z sentymentem). Ale uwierz mi, że Chiny w niczym nie przypominają polskich doświadczeń. A Ty, przez pryzmat tego jak pamiętasz PRL i komunizm w wydaniu polskim, oceniasz Chiny.
Wszyscy –
Nie było moim zamierzeniem, żeby przy okazji tego tematu nagle się wszyscy na wszystkich poobrażali. Magio, Sergiuszu, Panie Yayco – nigdzie nie idźcie. Przecież fakt, że jakieś nieporozumienie się pojawia, to nie znaczy, że należy się spakować i sobie po prostu iść.
Za to sobie chwalę TXT, że można tutaj normalnie porozmawiać. Nawet jeśli mamy wszyscy się rozejść dzisiaj i pozostać przy swoich argumentach – to przecież nic złego. Bo może za jakiś czas zaczniemy myśleć inaczej. Możemy zaczniemy sobie zadawać dodatkowe pytania – a co jeśli On/Ona ma trochę racji w tym co mówią? To przecież o to zadawanie sobie samemu pytań chodzi – tak mi się zdaje.
Odpowiedzi
Griszeq
Wojtku, nic nie jest (nowy)
czarno – białe. w oparciu o to stwierdzenie, można pokusić się o relatywizację wszystkiego. także sytuacji w Chinach. słusznie jednak zauważyła Magia – relatywizm to wygodniactwo. prawda jest prosta i nie ma co owijać w bawełne – rzeczy opisywane przez Magię i Marka są po prosty faktem i to, ze jeszcze 10 lat temu było gorzej, niczego nie zmieniają. bo to, że jest “lepiej” nie oznacza, że “dobrze”.
Griszeq – dzieki wielkie ze ten komentarz.
Co do relatywizacji – jasne, nazywać trzeba zło złem, a dobro dobrem. Ale czasami, szczególnie, jak jest się tylko widzem, trudno o jednoznaczną odpowiedź, co jest dobrem, a co złem.
Mordowanie Tybetańczyków – to zło. I tu wszyscy się zgadzamy. Ale dla cześci ludzi za to zło odpowiedzialni będą wszyscy Chińczycy, a dla niektórych tylko nieliczni.
I problemem nie jest to, że nie nazwiemy zła złem. Problemem jest to, że liczne komentarze, jakie się pojawiły – obarczały winą wszystkich Chińczyków.
Bo niektórym ludziom się pewnie w głowach nie mieści, że to są najzwyczajniejsi w świecie ludzie. Z wadami, ale i zaletami. Zdolni do rzeczy wspaniałych, ale i podłych. I tyle. Moja złość dotyczy właśnie tego – pisząc o rzeczach ważnych niepotrzebnie się tak pisze tak kategorycznie – na zasadzie komunistyczne, totalitarne Chiny. Wszyscy wiemy, jak nam się komunizm czy totalitaryzm kojarzy. I automatycznie te nasze doświadczenia będziemy przenosić na Chiny. Więc jeśli totatlitaryzm to zło, a widzimy ciągle ‘totalitarne Chiny’, to i takie przeświadczenie się w końcu zrodzi w naszych gowach – że Chiny to zło.
Pisał także o tym Pan Yayco – prawda jest jedna i można wprawdzie opisywać rzeczywistość dookoła tej prawdy, ale nie może to zaciemniać obrazu samej prawdy.
Jasne. Tu – jak pisałem – zgadzamy się. Morderstwo zawsze będzie morderstwem.
Pan Yayco
Oczywiście każdy ma prawo do swoich ocen i sympatii (ja wolę Zachód od Wschodu, dla przykładu), ale mylenie ich z prawdą jest albo głupotą, albo autodeifikacją.
Zasłanianie się wielokulturowością, tak popularne u wszelkiej maści postępowców, jest podwójnie bez sensu.
Drogi Panie Yayco.
Nie uważam się za postępowca. Nigdy nim nie byłem. I z racji na to nie zasłaniam się też wielokulturowościa, tylko widzę, że to naprawdę jest istotne. Różne kultury – różne zachowania – różne prawdy. Jeśli dobrze odczytałem pierwszy komentarz Pana Igły, to właśnie tego dotyczy.
Przyjeżdżając do Chin założyłem sobie, że przez dłuższy czas nie będę oceniał tego, co zobaczę. Bo to będzie bez sensu. Jaki bowiem sens ma przystwianie do chińskich zachowań moich wartości? A tymczasem to nam się serwuje.
Zwolennikom dwójmyślenia dam prosty przykład. Chiny (nie tylko, ale tutaj nie ma to znaczenia) chcą zalać Europę tanimi samochodami, których jedyną zaletą jest to, że są tanie. Jak życie ludzkie w Chinach. Nie spełniają żadnych norm bezpieczeństwa. Samochody te znajdą chętnych, którym do głowy nie przyjdzie, że w ten sposób przenoszą na grunt kultury Zachodu, chińskie „standardy” praw człowieka. Samochody nie są obowiązkowe. Nie trzeba poświęcać swojego i cudzego życia dla posiadania czegoś, co z daleka przypomina samochód.
Panie Yayco, przykład chybiony, zważywszy na fakt, że te samochody są coraz lepsze. To samo z prawami człowieka – jest coraz lepiej.
Czy Pan naprawdę oczekuje, że nagle Chiny ogłoszą – od jutra, od 12 wprowadzamy standardy zachodnie?
Jasne – przerysowuje. Ale proszę mi powiedzieć, czego Pan w takim razie oczekuje od Chin? W jakiej perspektywie czasowej? Na demokrację w zachodnim wydaniu ile im Pan da – dwa lata, pięć lat?
Drogi Autorze, stanowcze i jednoznaczne potępianie zła, które się dzieje w Chinach, nie oznacza wrzucania wszystkich Chińczyków do jednego worka. Teza taka jest równie bezzasadna, jako to ewentualne wrzucanie.
Dlatego też chciałbym tego rozróżnienia. I jeśli Pan to rozróżnia, to znakomicie. Problem tylko w tym, że sporo ludzi, kórzy pisali o Chinach przy okazji wydarzeń w Tybecie takiego rozróżnienia nie wprowadza. Dla nich to tylko potwierdzenie ich tezy – Chiny są złe. I tyle.
Pani Magia
Właściwie wszystko, co chciałam Wojtku napisać, napisał już Docent. Fakt, za PRLyla było świetnie. Pewnie prawie tak samo świetnie jest teraz w “nowych” Chinach.
Droga Magio – pozwolę sobie dwa słowa. Widzisz – to jest moim zdaniem problem. Przykładanie naszej miary do Chin. Dlaczego zestawiasz PRL z Chinami? Rozumiem, że Ty za PRLem nie tęsknisz (żeby była jasność – jakkolwiek jestem młody, to ja za tym okresem też nie wzdycham z sentymentem). Ale uwierz mi, że Chiny w niczym nie przypominają polskich doświadczeń. A Ty, przez pryzmat tego jak pamiętasz PRL i komunizm w wydaniu polskim, oceniasz Chiny.
Wszyscy –
Nie było moim zamierzeniem, żeby przy okazji tego tematu nagle się wszyscy na wszystkich poobrażali. Magio, Sergiuszu, Panie Yayco – nigdzie nie idźcie. Przecież fakt, że jakieś nieporozumienie się pojawia, to nie znaczy, że należy się spakować i sobie po prostu iść.
Za to sobie chwalę TXT, że można tutaj normalnie porozmawiać. Nawet jeśli mamy wszyscy się rozejść dzisiaj i pozostać przy swoich argumentach – to przecież nic złego. Bo może za jakiś czas zaczniemy myśleć inaczej. Możemy zaczniemy sobie zadawać dodatkowe pytania – a co jeśli On/Ona ma trochę racji w tym co mówią? To przecież o to zadawanie sobie samemu pytań chodzi – tak mi się zdaje.
Pozdrawiam,
Zapiski z Państwa Środka -- 26.03.2008 - 04:09Wojtek/Zapiskowicz