Merlocie, niełatwo mnie powstrzymać ;)
Panie Jerzy – prośbę o tłumaczenie traktuję, oczywiście, jako żart :)
A co do rodzin… Coraz częściej tradycyjna rodzina nuklearna zastępowana jest przez inne typy związków:
1. kohabitacja (konkubinat): w 1990 roku taką formę związku w Polsce realizowało około 250 tys. par obecnie ponad 300 tys. (forma szczególnie popularna w krajach skandynawskich, w świetle prawa praktycznie równa formalnym małżeństwom)
2. rodzina rekonstruowana (łączenie się osób, które poprzednio były w innych związkach. Często wnoszą one “posag” w postaci własnych dzieci)
3. DINKS (double-income-no-kids) takie rodziny zakładają dobrze zarabiający ludzie z dużych miast którzy nie chcą mieć potomstwa (w Polsce około 500 tys. par)
4. Samotni rodzice (20% – 30% wszystkich rodzin)
5. Rodziny homoseksualne (zalegalizowane np. w Holandii, Hiszpanii i UK)
6. Rodzina nomadyczna zwana dojazdową, małżonkowie żyją na odległość ponieważ jedno z nich lub oboje pracują w wielkiej międzynarodowej korporacji bądź za granicą (w Polsce 4% związków, na świecie około 15%)
7. LAT (living apart together) biorą ślub, ale żyją osobno mając własny krąg towarzyski i mieszkanie.
Nie oceniam tych zmian. Ale one zachodzą.
W Japonii ponad połowa kobiet które ukończyły trzydziesty rok życia nie urodziła jeszcze pierwszego dziecka, trzydzieści lat temu odsetek ten wynosił 24%; w zachodnich landach Niemiec 30% z wyższym wykształceniem nie posiada potomstwa. Przybywa związków partnerskich. Konkubinat – charakterystyczny dawniej tylko dla tzw. dołów społecznych stał się nagle niemal obowiązującym stylem życia młodych, zapracowanych, poszukujących sukcesu zawodowego Polaków.
Można być tradycjonalistą i stać na straży. Warto jednak czasem poczytać statystyki. Nie ma co się oburzać na rzeczywistość. Metoda zakazów nieegzekwowalnych ośmiesza samą siebie i swoich twórców. Zmusić do nietworzenia nietradycyjnych rodzin? Do ślubu? Zabronić parom homoseksualnym mieszkać razem? Zabronić im wychowywania dzieci? Poradzą sobie, prawo omijając.
A pedofilia nijak się ma do homoseksualizmu. Statystyki są nieubłagane – najwięcej aktów przemocy seksualnej wobec dzieci ma miejsce w rodzinach heteroseksualnych, a to tylko wierzchołek góry lodowej(sprawy, które trafiły do sądów), o większości przypadków nie dowiemy się nigdy.
Merlocie, niełatwo mnie
Merlocie, niełatwo mnie powstrzymać ;)
Panie Jerzy – prośbę o tłumaczenie traktuję, oczywiście, jako żart :)
A co do rodzin… Coraz częściej tradycyjna rodzina nuklearna zastępowana jest przez inne typy związków:
1. kohabitacja (konkubinat): w 1990 roku taką formę związku w Polsce realizowało około 250 tys. par obecnie ponad 300 tys. (forma szczególnie popularna w krajach skandynawskich, w świetle prawa praktycznie równa formalnym małżeństwom)
2. rodzina rekonstruowana (łączenie się osób, które poprzednio były w innych związkach. Często wnoszą one “posag” w postaci własnych dzieci)
3. DINKS (double-income-no-kids) takie rodziny zakładają dobrze zarabiający ludzie z dużych miast którzy nie chcą mieć potomstwa (w Polsce około 500 tys. par)
4. Samotni rodzice (20% – 30% wszystkich rodzin)
5. Rodziny homoseksualne (zalegalizowane np. w Holandii, Hiszpanii i UK)
6. Rodzina nomadyczna zwana dojazdową, małżonkowie żyją na odległość ponieważ jedno z nich lub oboje pracują w wielkiej międzynarodowej korporacji bądź za granicą (w Polsce 4% związków, na świecie około 15%)
7. LAT (living apart together) biorą ślub, ale żyją osobno mając własny krąg towarzyski i mieszkanie.
Nie oceniam tych zmian. Ale one zachodzą.
W Japonii ponad połowa kobiet które ukończyły trzydziesty rok życia nie urodziła jeszcze pierwszego dziecka, trzydzieści lat temu odsetek ten wynosił 24%; w zachodnich landach Niemiec 30% z wyższym wykształceniem nie posiada potomstwa. Przybywa związków partnerskich. Konkubinat – charakterystyczny dawniej tylko dla tzw. dołów społecznych stał się nagle niemal obowiązującym stylem życia młodych, zapracowanych, poszukujących sukcesu zawodowego Polaków.
Można być tradycjonalistą i stać na straży. Warto jednak czasem poczytać statystyki. Nie ma co się oburzać na rzeczywistość. Metoda zakazów nieegzekwowalnych ośmiesza samą siebie i swoich twórców. Zmusić do nietworzenia nietradycyjnych rodzin? Do ślubu? Zabronić parom homoseksualnym mieszkać razem? Zabronić im wychowywania dzieci? Poradzą sobie, prawo omijając.
A pedofilia nijak się ma do homoseksualizmu. Statystyki są nieubłagane – najwięcej aktów przemocy seksualnej wobec dzieci ma miejsce w rodzinach heteroseksualnych, a to tylko wierzchołek góry lodowej(sprawy, które trafiły do sądów), o większości przypadków nie dowiemy się nigdy.
Defendo
defendo -- 21.04.2008 - 06:46