Jest już po wszystkim. Na szczęście. I na szczęście wygląda na to, że dwaj panowie „p” nabroili nam (Polsce) jedynie wizerunkowo. Nie jest to coś, co mogłoby nam spędzać sen z powiek zbyt długo. Za jakiś czas wspomnienie owych wygłupów zblednie, tym bardziej, że rzeczywistość, z którą będziemy się mierzyć nie zapowiada się na łatwą. Ale że przez kilka ostatnich dni żyliśmy tą – jak ją niektórzy nazywali – „wojną o grabki”, warto rzucić okiem na jej przyczyny.
Jak wiadomo, głównym argumentem za (sporną) obecnością prezydenta Kaczyńskiego na szczycie UE była konieczność jego udziału w rozmowach na temat dwóch kwestii – traktatu lizbońskiego oraz sytuacji w Gruzji. Brukselskie spotkanie mamy już za sobą i możemy zacząć oceniać wartość uzasadnienia zachowania L. Kaczyńskiego.
Jak podaje Rzeczpospolita, debata o Traktacie z Lizbony trwała nie dłużej niż kilkanaście minut, zaś według relacji przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Hansa-Gerta Poetteringa prezydent Kaczyński nic nie powiedział o Traktacie z Lizbony.
Jak mówi sam prezydent Kaczyński, debata w sprawie Gruzji trwała na szczycie całe 2 minuty, a on sam nie wziął w niej udziału. Nie zdążył dotrzeć na owe spotkanie, ponieważ konsultował się w tym czasie m.in. ze swoim ministrem Kownackim. Tym samym, który w sobotę, w odpowiedzi na perswazje J. Gowina mówił tak: To jest nieprawda. Przez cały drugi dzień, czwartek, będą omawiane wyłącznie tematyka gruzińska i sprawy z tego wynikające. Owszem, w środę na kolacji ministrów również, ale cały drugi dzień jest tylko temu poświęcony. I tym samym, który w poniedziałek przyznał się do powiedzenia nieprawdy (o ile lepiej to jednak brzmi niż pospolite „skłamałem”, prawda?). I jeszcze tym samym, który w środę opowiadał o czymś, czemu nazajutrz zaprzeczyła rzeczniczka sekretarza generalnego Unii Europejskiej.
W sumie pan prezydent znalazł sobie ministra mającego niezwykłe przygody z prawdą i nieprawdą. W ciągu kilku dni szef kancelarii prezydenta mówił nieprawdę, przepraszał za mówienie nieprawdy, zarzucał innym mówienie nieprawdy, mówiąc w ten sposób nieprawdę, po czym powiedział coś, co jest nieprawdą w świetle relacji postronnych urzędników europejskich.
Wątek ministra Kownackiego rozwinął mi się w tym tekście spontanicznie, ale chyba nieprzypadkowo, o czym za chwilę. Albowiem czas wrócić do problemu elementarnego – czy obecność prezydenta (czyli treść sporu) na szczycie UE miała jakiekolwiek uzasadnienie merytoryczne? W praktyce – czy 15 minut milczenia podczas dyskusji o TL oraz 2 minuty nieobecności podczas debaty o Gruzji były warte tego całego cyrku? Pytanie retoryczne… A jaka jest w tym wszystkim rola ministra Kownackiego? Ano, podejrzewam, że sprawcza, jako że wcześniej (przed zatrudnieniem mającego niezwykle trudne relacje z prawdą urzędnika) pan prezydent nie miał w zwyczaju urządzać narodowi takich spektakli.
Pisząc o tym absurdalnym politycznym tygodniu, nie sposób nie „docenić” drugiej strony owego beznadziejnego widowiska. Role rozdane tam bardzo podobnie. Jest dostojnik i są jego urzędnicy, którym tylko najwięksi naiwniacy, tudzież zwykli idioci ufają w stopniu choćby o promil większym niż szefowi kancelarii prezydenta. Ekipie premiera udało się w ostatnich dniach przejść do historii polskiej i europejskiej polityki. Można tych panów tam znaleźć pod hasłami „żenada” i „idiotyzm”, bo tylko w takich kategoriach potrafię sklasyfikować grę w „tanie numerki” w postaci pajacowania z rządowymi samolotami. Mało że pozbawienie prezydenta dostępu do państwowego transportu jest chwytem na poziomie (hipotetycznego) prymitywnego wójta z zabitej dechami gminy, to jeszcze było to posunięcie do bólu zębów głupie. Mamy w końcu XXI wiek i nietrudno się domyślić, że jeśli prezydent się uprze (a przecież się upierał) i zechce gdzieś dotrzeć, to dotrze tak czy inaczej.
Finał sporu można było przewidzieć, wszak dla rządowych urzędników nie są żadną tajemnicą cechy osobowościowe prezydenta i jego podwładnych. Ich cele oraz metody takoż. Czasu i okazji na rozładowanie bezsensownego konfliktu nie brakowało. Dlaczego w takim razie doszło do kuriozalnego finału starcia? Wszyscy wiemy – dlatego że cele premiera są tożsame z celami prezydenta, a doradcy D. Tuska są warci swoich pałacowych odpowiedników.
Gdybym miał zróżnicować ocenę obu ekip, powiedziałbym, że jeśli chodzi o metody, tym razem w zażartej konkurencji na haniebne chwyty wygrała ekipa premiera, której zawstydzające całą Polskę samolotowe manipulacje zdecydowanie przebiły kłamstwa prezydenckich ministrów. Odwrotnie rzecz ma się, jeśli chodzi o racje i argumenty. Tu po stronie prezydenta figuruje jedynie czarna dziura, zaś po stronie premiera zgodne z zapowiedziami fakty i osiągnięcia. Jeśli chodzi o ambicje, ambicyjki i kierowanie się domniemanymi korzyściami wyborczymi jest idealny remis.
Wnioski z całej sytuacji są – jak to u nas – zarówno przygnębiające, jak i pocieszające. Albowiem okazuje się, że:
- mamy prezydenta, dla którego poprawa własnego wizerunku, pogorszenie wizerunku konkurencji, czyli czysty PR to wartości istotniejsze niż rozum, zdrowy rozsądek i dobro kraju
- mamy premiera, dla którego – jak wyżej
- mamy w obydwu kancelariach doradców-współpracowników, którzy kwalifikują się do natychmiastowego wywalenia na zbity pysk z uwagi na szkodnictwo, któremu się z narcystycznym upodobaniem oddają
- działania wymienionych panów o dziwo nie skutkują jak na razie poważniejszymi stratami dla Polski
Pytanie, jak długo jeszcze?
komentarze
Odpowiedx
Długo.
Tak długo dopóki media oraz ich czytający wprost oglądacze będą się pasjonować tymi zawodami.
O krzesełka i samoloty.
Co więcej, będą wzdychać przy tej okazji za pryncypiami i etyką.
Oczywiście wedle kryteriów babci Pawlakowej.
Albo łże-marszałka Niesiołowskiego.
I na zdrowie.
Igła -- 17.10.2008 - 18:04Pytanie – komu?
Igło
I tak długo, jak długo biorący za to pieniądze panowie będą ogłaszać zwycięzcę w debilnych starciach.
Zadając końcowe pytanie, miałem również na myśli kwestię, jak długo jeszcze będzie nam to uchodzić na sucho. Toż wrogowie (i “przyjaciele”) nie śpią. Zacierają ręce i robią swoje.
Pozdr.
popisowiec -- 17.10.2008 - 18:22Panie Poopisowcu
Toć Olimpiada trwa całą kadencję.
Igła -- 17.10.2008 - 18:26A potem – odnowa.
Igło
A po drodze jest liga, puchary, Champions League i “inne”. Zastanawiam się tylko, czy przypadkiem nie jesteśmy tu i ówdzie rolowani przez mądrzejszych z zagranicy, którzy potrafią wykorzystać genialne posunięcia naszych (tfu!) przywódców.
Pozdr.
popisowiec -- 17.10.2008 - 18:40Igło
Chciałbym poznać Twoją opinię na temat ministra Kownackiego. Dla mnie zapowiadał się nieźle, miałem nadzieję na jazdę ostrą, ale z klasą. Tymczasem research, jaki wczoraj zrobiłem jest przygnębiający.
Pozdr.
popisowiec -- 17.10.2008 - 18:47Powiem tak
Na tle spoconego, opuchniętego jak po imprezie chłystka, jest lepszy.
Co niewiele znaczy, chociaż zaczyna równać do Nowaka & Arabskiego.
Igła -- 17.10.2008 - 19:09popisowiec
LK
biegł ale nie zdążył
DT
chciał a nie mógł
pozdrawiam
prezes,traktor,redaktor
max -- 17.10.2008 - 20:54Igła
“Zapotrzebowanie” tłuszczy nie ma tu nic do rzeczy.
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 18.10.2008 - 10:02Mad
Jak to nie ma nic do rzeczy?
Igła -- 18.10.2008 - 11:59Skundlenie polskiej polityki/polityków zostało spowodowane min poprzez dostosowanie się do potrzeb mediów i hołoty.
Hm, ja myślę,
że to politycy kształtują to zapotrzebowanie niż jemu ulegają.
Nie jest tak, że to politycy dostosowują się do mediów, jak Igła pisze.
Obu grupom takie zabawy pasują.
Z różnych względów i powodów.
A i oczywiście sensowny tekst, Popisowcze, cieszem się, że się pojawiasz.
pzdr
grześ -- 18.10.2008 - 12:11Nie ma Igło, nie ma
Idziesz na łatwiznę.
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 18.10.2008 - 12:11Idę na łatwiznę?
Przecież lansowanie się wzajemne polityków i dziennikarzy jest faktem.
Obu strono ta gra odpowiada.
Wtedy mają szansę zaistnieć z jednej strony takie kurioza jak Rokitowa, czy Szczypińska a z drugiej jakieś Lizuty czy Laszukowe.
Tyle, że to jest wisienka.
Groźni są lanserzy strategiczni.
Igła -- 18.10.2008 - 12:16Żeby wylansować takiego Leppera albo Giertycha potrzebne są sztaby.
I najmici najwyższego szczebla np Liso&Żakowski.
Ale wiesz,
O ile mogę się z tobą zgodzić w przypadku Leppera, Giertycha, Millera, bo to faktycznie populiści pełną gębą i w ich przypadku pójście wbrew tabloidalnym modelu uprawiania polityki byłoby zaprzeczeniem ich stylu, to jednak Kaczyński (ponoć jako mąż stanu, który daleko swym umem sięga), czy Tusk (który ponoć, jako mąż stanu daleko swym umem sięga) MUSZĄ zrozumieć, że ich obowiązkiem jest w jakimś sensie wychowanie społeczeństwa.
Prowadzić niejako za rączkę ludzi, którzy żyją nie tylko na przełomie wieków, ale i ustrojów.
Gdzie człowiek przyzwyczajony do “tamtych” mechanizmów nagle otrzymuje nowe. I mu się zwyczajnie pierdoli.
I co wtedy?
Powstaje jakaś hybryda pełna patologii. Cwaniactwa.
Wtedy łatwo pójść na skróty. W sumie nie można wszystkich za to potępiać.
Jednak politycy muszą pokazać nam, że stosowanie standardów nie tylko w polityce, ale w ogóle w stosunkach międzyludzki, choć niełatwe, to daje duże efekty.
A efekt jest taki, jak choćby ostatnie kilka dni.
Jak w soczewce widać, jak ludzie mściwi, zakompleksieni, niesieni właśnie żądaniami tłuszczy zapętlili się. Doszli do ściany.
Sam przecież z bólem byłeś (nie wiem, czy jesteś) za PiS.
Niestety zaczyna się na dole. W samorządzie.
Wiem, kwadratura koła.
To, że jakaś tam tabloidalna część społeczeństwa kocha się w nieustannych rozpierduchach, to nie powód do uprawiania stylu polityki opartego na motłochu.
Bo widzisz, motłoch tylko patrzy. Nie zastanawia się. Jemu naprawdę wszystko jedno, kto się napierdala. Ważne, że się napierdala, coś się dzieje, wiesz “ale mu przyjebał, ojacie” “No, dosrał mu przy wszystkich” “A widziałeś jak się wkurwił?”
Gdyby, powiedzmy, jakaś partia konsekwentnie odrzucała ten typ polityki i zastępowała go stosowaniem innego, jestem przekonany, że dałoby to efekt.
Bo ludzie widzą, że można inaczej. Że mordownia to sposób na życie, bo można inaczej.
Ale tu już wchodzimy w kwestie wychowawcze.
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 18.10.2008 - 12:29Gotów jestem się z tobą zgodzić
Bo obie strony sporu samolotowo/krzesełkowego są żenujące.
I w zasadzie nawet nie czuję się tym zaskoczony, no może postawą Sikorskiego, który był ewidentnie nadętym balonem z którego schodzi powietrze.
Synek niedojrzały.
Tak samo, to że ja bronię Kaczaków przed mediami to nie wynika z mojego podziwu do nich ale z tego, że ewidentnie stali się obiektem dobrze przygotowanej nagonki przygotowanej w sztabach medialnych a spuszczeni ze smyczy najmici plują na nich ile wlezie, aż do ujawnienia własnej głupoty.
I to, że jakieś miernoty z TVP nie biorą w tym udziału niczego nie zmienia.
Dzisiaj uśmiałem się z wywiadu Dutkiewicza w Rzepie, gdzie jedna propagandystka namawiała go aby zaczął fikać koziołki, a on jej odparł – spadaj babo.
Igła -- 18.10.2008 - 12:38Czyli w sumie zgoda:-)
A co do Sikorskiego to fakt.
A Dutkiewicz…
Może za 10 lat?
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 18.10.2008 - 12:40Igło
Owszem, przed kamerą i w dyskusjach wypada lepiej niz Kamiński. Ale po pierwsze, takie porównanie nie stanowi zbyt wysoko zawieszonej poprzeczki (zestawienie z Nowakiem i Arabskim tym bardziej), a po drugie, byłem ciekaw, czy nie masz – podobnie jak ja – poczucia rozczarowania.
No bo pojawił się nowy człowiek – wykształcony, potrafiący się wypowiedzieć w pojedynku na słowa rzeczowo, kulturalnie i z klasą, a po kilku miesiącach medialnego dyżurowania mamy jeszcze jednego pijarowca nie potrafiącego się obejść bez kłamstwa. Rozumiem, że wszyscy politycy kręcą, ale dać się złapać w przeciągu tygodnia tyle razy? To już na jednostkę chorobową wygląda. Pytanie, czy wrodzona, czy też zakaźna?
Pozdr.
popisowiec -- 19.10.2008 - 14:10maxie
LK
pojechał, ale milczał
DT
miał rację, a wyszedł na durnia
Pozdr.
popisowiec -- 19.10.2008 - 14:27A ja powiem wam,
że ten numer Kaczyńskiego skłania mnie do pisania o polityce.
To znaczy do powrotu do pisania o polityce.
Bo to wszystko już nie jest żałosne, śmieszne itd.
To zaczyna być niebezpiecznie.
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 19.10.2008 - 14:33Mad Dogu
Co do komentarza pierwszego – zapotrzebowanie tłuszczy nie może być usprawiedliwieniem dla kłamstw czy szkodnictwa, ale też trudno go nie dostrzegać i nie komentować.
Co do komentarza ostatniego – niebezpieczne chyba jeszcze nie, ale potencjalnie szkodliwe na pewno. A jeśli zaczniesz pisać o polityce, to będzie przynajmniej jakaś korzyść z tego całego syfu. :)
Pozdr.
popisowiec -- 19.10.2008 - 14:38:-)
Ale tak naprawdę to chyba Grześ dał mi do myślenia.
A Kaczor przelał czarę.
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 19.10.2008 - 14:53Mad Dogu
Bo Grześ to tak potrafi człowieka skołować. :)
Pozdr.
popisowiec -- 19.10.2008 - 19:10Ano
Nie bez powody znany jest w sieci, jako internetowy barbarzyńca:-)
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 19.10.2008 - 19:17Grzesiu
Z jednej strony politycy wychowują i ustawiają sobie wyborców, ale z drugiej trudno nie zauważyć symetrii między obniżeniem poziomu twórczości medialnej i stopniową pajacyzacją polityki. Coś w tym chyba musi być.
Pozdr.
popisowiec -- 19.10.2008 - 19:37Mad Dogu (to do Twojej dyskusji z Igłą)
Niestety, idealizujesz. Realia sa takie, że co bardziej szanujący się politycy dawno zostali ze swoich partii wywaleni lub wypchnięci i nie widać, by jakieś znaczące grupy ludzi miały ochotę na nich głosować. Przyznam Ci rację, jeśli w następnych wyborach ktoś się dostanie do Sejmu na zasadzie negacji politycznego plugastwa. Ale w to nie wierzę.
W sumie mówisz o tym, jak być powinno, a nie o tym, jak jest czy jak może być.
My to sobie możemy co najwyżej powytykać politykom ich kłamstwa i podłości. licząc na to, że ktoś z massmediów (tych prawdziwych) to przeczyta i “sprzeda” ogółowi. Czyli próbować kontrolować w sumie.
Grześ w roli Conana? :)
Pozdr.
popisowiec -- 19.10.2008 - 19:58No tak, ale
sam mówisz o tym, co “tu i teraz”.
Czyli coś, co możemy zmieniać.
To co mówię, jasne, to stan, do którego musimy dążyć.
Zdaję sobie sprawę, że osiągnięcie tego celu jest przez dłuższy czas niemożliwe.
Ale prawda jest taka, że musimy mieć cel, który trzeba osiągnąć.
Inaczej pogubimy się.
A czasami sprawy oczywiste, są najtrudniejsze.
Krok po kroku. Krok po kroku.
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 19.10.2008 - 20:04Mad Dogu
Cel wyznaczyć łatwiej niż określić metody. A najtrudniej o cierpliwość i konsekwencję przy ich realizacji. Ale obyśmy dożyli czasów, w których będziemy mogli powiedzieć, że jest lepiej niż dziś.
Pozdr.
popisowiec -- 19.10.2008 - 20:48Mad, a czym to ci dałem do myślenia?
I skołowałem w dodatku?
grześ -- 19.10.2008 - 21:09Ale ja nie mówię, żeś mię skołował, gościu
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 20.10.2008 - 05:33No wiem, humoru nie wyczuwasz?
Popisowiec mówił, ale ty cos mówiłeś o dawaniu do myślenia, a nie wiem, o co chodzi do końca.
Ale tajemniczy widzę żeś
To spadam.
pzdr
grześ -- 20.10.2008 - 07:47Popisowcze
Kownacki ma pełne prawo być “telfonowy”. Przedstawiać fakty z własnej perspektywy, relatywizować, odwarcać kota ogonem itp. Jest politykiem. A że na większość rzeczy spojrzeć można z różnych stron, nie ma problemu by w miarę sprawny intelektualnie polityk przedstawiał każdą kwestię w korzystnym dla siebie, a niekorzystnym dla przeciwników politycznych świetle.
Natomiast przyłapany na ordynarnym kłamstwie, przestaje być politykiem, a staje się zwyczajna kłamliwą gnidą. I tak należy go traktować i tak o nim mówić – po imieniu.
Dzięki za tą kwerendę wypowiedzi Kownackiego. Będę teraz uważniej z dystansem się przysłuchiwał wypowiedziom tego kłamcy.
No i jeszcze jedno – czy można mówić, że jest to polityk inteligentny, jeśli z wdziękiem słonia w składzie porcelany ładuje się (samodzielnie, bez pomocy z zewnątrz) w takie szambo obnażania swojego całkowitego braku wiarygodności?
Pozdrawiam.
Griszeq -- 20.10.2008 - 08:34Czemu tak twierdzisz, gościu?
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 20.10.2008 - 15:37A mi się Kaczor Mniejszy coraz bardziej podoba
I wcale się za niego nie wstydzę. Fajny jest:)
Delilah -- 20.10.2008 - 19:24Giszequ
Nie sposób się nie zgodzić, z tym że ja preferuję eufemizmy. :)
Wydaje mi się, że pana Kownackiego rozzuchwaliło dotychczasowe powodzenie, z jakim występował w mediach. Ponadto był w niekomfortowej sytuacji – musiał uzasadniać coś, co nie miało sensu. No i się posypał. Nie on pierwszy i pewnie nie ostatni, niestety.
Pozdr.
popisowiec -- 20.10.2008 - 19:28Popisowcze
Powiem tak.
Mnie polityka medialna mierzi już tak na 90%.
Czyli wyłączam 9/10 politycznych newsów jak mi lecą z tevałenu.
Mogło mi więc coś umknąć związane z tym panem?
Wcale nie żałuję.
Gorzej, że rozglądam się na boki.
Igła -- 20.10.2008 - 19:42I rence mnie opadują.
I coraz mniej szukam.
Delilah
W takiej roli mnie też się podoba. :)
Pozdr.
popisowiec -- 20.10.2008 - 19:59Igło
Wiesz dobrze, że nie da się uciekać od rzeczywistości. Prędzej czy później Cię dopadnie w taki czy inny sposób. Dramatyzować też nie warto. Poczytaj sobie coś z historycznych rzeczy – nabierzesz perspektywy i skapujesz, że mimo wszystko należysz do wybrańców losu w sztafecie polskich pokoleń, że się tak górnolotnie wyrażę. Szkoda dwunastnicy na polityków.
Pozdr.
popisowiec -- 20.10.2008 - 20:05Mad.
a ten tekst to do kogo był?
Griszeq -- 21.10.2008 - 08:06Popisowcze
Zakładamy, przynajmniej niektórzy – a i ja w tej grupie, że politykom mozna “trochę więcej”. Polityka ociera sie o populizm i wielkie słowa, które w normalnej rozmowie – powiedzmy między mną a Tobą – spowodują wzruszenie ramion i odesłanie “na drzewo”. Jest też trochę teatralna, z obrażaniem się, zarzucaniem kłamstw, walką w sądach o obronę dobrego imienia. Taki balecik. Mozna zaryzykować tezę, że społeczeństwo ten kabaret aprobuje i trochę się go spodziewa.
Zupełnie jednak inną kwestia jest jednak przylapanie polityka na ordynarnym kłamstwie. Wówczas należy mu prosto w moredę (bo twarz wlasnie stracił), że jest kłmcą i tyle.
Pozdrawiam nieeufeministycznie.
Griszeq -- 21.10.2008 - 08:17Urok satyry
Do Grzesia
www.pomocdlarenaty.pl
Mad Dog -- 21.10.2008 - 16:00W sprawie polityków.
Ostatnio pracownicy banków prześcignęli polityków w rankingu najbardziej znienawidzonych zawodów świata. Politycy dzielnie się trzymają myślę na drugim miejscu. Fascynujący to zawód mimo wszystko. najpierw musisz się sprzedać i na obiecywać że teraz: zajmiesz się: bezrobociem, podatkami, opieką społeczną, wynagrodzeniami, opieką medyczną, edukacją i tak dalej i tak dalej by już po…umiejętnie się z tego wyślizgać. Dotąd jedyny tylko mi znany polityk odważył się powiedzieć prawdę, podobno jedyny lub jeden z niewielu który nie kradł nie stał u brogu..Dość drastycznie to sformułował, ale do tego potrzebna jest klasa.
ernestto -- 14.11.2009 - 13:21Ta ostatnio stałą się towarem deficytowym a na naszej arenie politycznej wręcz mitycznym. Nie ma jej w kraju gdzie dwaj dorośli faceci ścigają się do samolotu, osobiście mi to przypomina burleskę z filmu Chaplina. Gdy dwaj kretyni usiądą obok siebie na fotelach, dwaj dyktatorzy, żaden nie chce spoglądać na drugiego z dołu.
Ubaw po pachy na ekranie ale nie jest to śmieszne jeżeli gonitwa rozgrywa się w demokratycznym kraju. Dziwę się ze nikt jeszcze nie wykorzystał tego w komedii,
ja bym wykorzystał. Albo ten numer z kotem jakiegoś politycznego karła. Karzeł natchniony militarnie łapie za szabelkę krzycząc DO Broni!!!, ale buja się na drewnianym koniu popiskując jedynie… tak wygląda nasza polityka panowie.
Prawi ludzie realizują się w uczciwszych zawodach, inni odeszli do alej zasłużonych.
Wiem wiem jest to spóźniony komentarz do postu ale nadal aktualny jeżeli chodzi o realia.