po wczytaniu sie w co ciekawsze dyskusje na txt dochodze do nieodkrywczego wniosku, ze glownym problemem nie jest brak znajomosci wycinka pogladow adwersarza, tylko posługiwanie sie odmiennym kodem jezykowym. dyskusje dryfuja prawie zawsze na rafy scierania sie co kto powiedzial, co kto jak odebral i kto jakie slowa w czyje usta wlozyl. po prawdzie, to im dyskutanci bardziej obryci w temacie, tym rozjazd wiekszy. poczatkowo czytam te starcia tytanow z rozdziawionymi ustami, widzac ze jakbym cos wrzucil laickiego od siebie to poleglbym w pierwszym starciu, ale za chwile przestaje czytac, bo z dyskusji na temat robi sie dyskusja o dyskusji (po raz n-ty). i zaczynam sie zastanawiac, jak to jest, ze ludzie o takiej wiedzy maja tak duzy problem z wypracowaniem plaszczyzny dyskusji, ze konczy sie to ucieczka na drabiny, obrazami czy czyms tam jeszcze, czego nazwac nie potrafie, bo zbyt subtelne to stany ducha sa.
Magia
po wczytaniu sie w co ciekawsze dyskusje na txt dochodze do nieodkrywczego wniosku, ze glownym problemem nie jest brak znajomosci wycinka pogladow adwersarza, tylko posługiwanie sie odmiennym kodem jezykowym. dyskusje dryfuja prawie zawsze na rafy scierania sie co kto powiedzial, co kto jak odebral i kto jakie slowa w czyje usta wlozyl. po prawdzie, to im dyskutanci bardziej obryci w temacie, tym rozjazd wiekszy. poczatkowo czytam te starcia tytanow z rozdziawionymi ustami, widzac ze jakbym cos wrzucil laickiego od siebie to poleglbym w pierwszym starciu, ale za chwile przestaje czytac, bo z dyskusji na temat robi sie dyskusja o dyskusji (po raz n-ty). i zaczynam sie zastanawiac, jak to jest, ze ludzie o takiej wiedzy maja tak duzy problem z wypracowaniem plaszczyzny dyskusji, ze konczy sie to ucieczka na drabiny, obrazami czy czyms tam jeszcze, czego nazwac nie potrafie, bo zbyt subtelne to stany ducha sa.
Griszeq -- 03.01.2008 - 09:35