Ale z Marylą próbowałem wymieniać zdania i była to operacja bezowocna. Nawet przestałem do niej zaglądać, zwłaszcza, że sposób redagowania przez nią not jest tak swoisty, że dla mnie niestrawny. Z Venissą było dość podobnie.
W TXT zdarza mi się zupełnie nie wyczuwać sympatii politycznych piszącego, bo sam tekst jest na tyle ważny, że reszta jest nieważna. Dlatego, przyznam, zdumiało mnie demonstracyjne harakiri Podróznego, w obronie JRN. Dotychczas jego teksty były dla mnie źródłem wielu ciekawych informacji. I tylko dlatego mam szanować jego przyjaciela, którego szanować nie chcę, bo nie mam za co. Podróżny przesadził – nikt nie miał żadnych obiekcji wobec niego. Ale on raczył recenzować moje wybory polityczne i szantażować mnie, że jeśli ja nie lubię JRN i daję temu wyraz, to on nie chce, bym czytywał jego cenne uwagi. W porzo – nie będę czytywał. Przeboleję.
Tak jakby nie można było nie wchodzić sobie w paradę. Jeśli razi mnie rubaszność polityczna Nicponia, to omijam jego ranczo i nie narażam się na ukąszenia jego piesków (cholera – to nie żadne podteksty, tylko odniesienie do prawdziwego rancza – zakładam, że w obejściu są jakieś canisy. Jeszcze trochę i zacznie nas zżerać autocenzura!)
Merlocie - smakowicie piszesz...
...i co do Yayca się zgadzam a nawet Podróżnego…
Ale z Marylą próbowałem wymieniać zdania i była to operacja bezowocna. Nawet przestałem do niej zaglądać, zwłaszcza, że sposób redagowania przez nią not jest tak swoisty, że dla mnie niestrawny. Z Venissą było dość podobnie.
W TXT zdarza mi się zupełnie nie wyczuwać sympatii politycznych piszącego, bo sam tekst jest na tyle ważny, że reszta jest nieważna. Dlatego, przyznam, zdumiało mnie demonstracyjne harakiri Podróznego, w obronie JRN. Dotychczas jego teksty były dla mnie źródłem wielu ciekawych informacji. I tylko dlatego mam szanować jego przyjaciela, którego szanować nie chcę, bo nie mam za co. Podróżny przesadził – nikt nie miał żadnych obiekcji wobec niego. Ale on raczył recenzować moje wybory polityczne i szantażować mnie, że jeśli ja nie lubię JRN i daję temu wyraz, to on nie chce, bym czytywał jego cenne uwagi. W porzo – nie będę czytywał. Przeboleję.
Tak jakby nie można było nie wchodzić sobie w paradę. Jeśli razi mnie rubaszność polityczna Nicponia, to omijam jego ranczo i nie narażam się na ukąszenia jego piesków (cholera – to nie żadne podteksty, tylko odniesienie do prawdziwego rancza – zakładam, że w obejściu są jakieś canisy. Jeszcze trochę i zacznie nas zżerać autocenzura!)
I to by było na tyle.
jotesz -- 04.03.2008 - 15:00:)