JarKaczowi nie chodzi o traktat.
Słowa o niepodległości, racji stanu i w ogóle te wszystkie wielkie słowa jeszcze raz służą jako etykieta zastępcza.
I nie o Rydzyka chodzi.
Choc pewnie miło jest umocnić jakąś część elektoratu, niegłupio zapewnić sobie poparcie jakichś mediów (wbrew Pani opiniom wcześniej tu wyrażanym, nie uważam, by Dziennik, Rzepa i co tam jeszcze Pani wyliczała — były propisowskie).
Chodzi o prostą demonstrację siły.
PO ma niby poparcie, ma niby koalicję, ma niby wsparcie w mediach, ma miłe relacje z politykami i mediami zagranicznymi…
Ale głosów w Sejmie ma za mało. Wystarczy do zwykłych ustaw, ale już do traktatów, konstytucji, oddalenia prezydenckiego weta — za mało.
PiS słabnie. Nasz system polityczny każe popierać silnych. Historia wskazuje, że porażka wyborcza rządzącej partii prowadzi do jej marginalizacji. Kaczyńscy potrzebują pokazać swym wyborcom (a pewnie i klientom — klientela jest u nas dla każdej partii kluczowa), że nie przegrali jeszcze, że są realną siłą.
Proszę. Niby już ich nie ma. Niby nic nie znaczą.
A tutaj nagle uśmiechy pogromców moherowych duchów rzedną, ruchy stają się nerwowe, a telefony od zagranicznych kolegów dzwonią...
Tak, Jarosław Kaczyński niebawem uratuje Polskę. I całą Unię. Zgodzi się na trudny kompromis. I cały Zachód pochwali jego zdrowy rozsądek. Napiszą, że populiści jednak czują elementarną odpowiedzialność. Że ciężar władzy cywilizuje jaskiniowców. A żeby to zrobić, będą musieli przypomnieć sobie choćby jak się wymawia to dziwne nazwisko.
PS. W miarę nanoszenia aktualizacji w swoim tekście, proszę poprawić pierwszą literę słowa Kościół na wielką. Po poprawce to postscriptum zniknie.
Niedokładnie tak jest Pani Renato
JarKaczowi nie chodzi o traktat.
Słowa o niepodległości, racji stanu i w ogóle te wszystkie wielkie słowa jeszcze raz służą jako etykieta zastępcza.
I nie o Rydzyka chodzi.
Choc pewnie miło jest umocnić jakąś część elektoratu, niegłupio zapewnić sobie poparcie jakichś mediów (wbrew Pani opiniom wcześniej tu wyrażanym, nie uważam, by Dziennik, Rzepa i co tam jeszcze Pani wyliczała — były propisowskie).
Chodzi o prostą demonstrację siły.
PO ma niby poparcie, ma niby koalicję, ma niby wsparcie w mediach, ma miłe relacje z politykami i mediami zagranicznymi…
Ale głosów w Sejmie ma za mało. Wystarczy do zwykłych ustaw, ale już do traktatów, konstytucji, oddalenia prezydenckiego weta — za mało.
PiS słabnie. Nasz system polityczny każe popierać silnych. Historia wskazuje, że porażka wyborcza rządzącej partii prowadzi do jej marginalizacji. Kaczyńscy potrzebują pokazać swym wyborcom (a pewnie i klientom — klientela jest u nas dla każdej partii kluczowa), że nie przegrali jeszcze, że są realną siłą.
Proszę. Niby już ich nie ma. Niby nic nie znaczą.
A tutaj nagle uśmiechy pogromców moherowych duchów rzedną, ruchy stają się nerwowe, a telefony od zagranicznych kolegów dzwonią...
Tak, Jarosław Kaczyński niebawem uratuje Polskę. I całą Unię. Zgodzi się na trudny kompromis. I cały Zachód pochwali jego zdrowy rozsądek. Napiszą, że populiści jednak czują elementarną odpowiedzialność. Że ciężar władzy cywilizuje jaskiniowców. A żeby to zrobić, będą musieli przypomnieć sobie choćby jak się wymawia to dziwne nazwisko.
PS. W miarę nanoszenia aktualizacji w swoim tekście, proszę poprawić pierwszą literę słowa Kościół na wielką. Po poprawce to postscriptum zniknie.
odys -- 15.03.2008 - 18:04