Nie twierdzę, co nadmieniłam wcześniej, że pomyłek w doborze ludzi nie ma. To, co opisujesz (w sensie uczenia konkretnych umiejętności) było domeną także tej “mojej” organizacji. I zaręczam Ci, że nikt z wolontariuszy tej organizacji, w kraju w którym pracowałam nie rozbijał się “wspaniałymi samochodami”.
Żaden z nich nie miał żadnego samochodu.
Generalizowanie bywa czasami krzywdzące…
p.s. A roczny kontrakt obejmował tylko pracę w terenie. Żadne szkolenia nie były do tego okresu wliczane.
Julll
Nie twierdzę, co nadmieniłam wcześniej, że pomyłek w doborze ludzi nie ma. To, co opisujesz (w sensie uczenia konkretnych umiejętności) było domeną także tej “mojej” organizacji. I zaręczam Ci, że nikt z wolontariuszy tej organizacji, w kraju w którym pracowałam nie rozbijał się “wspaniałymi samochodami”.
Żaden z nich nie miał żadnego samochodu.
Generalizowanie bywa czasami krzywdzące…
p.s. A roczny kontrakt obejmował tylko pracę w terenie. Żadne szkolenia nie były do tego okresu wliczane.
Magia -- 21.04.2008 - 20:41