teraz to są niewinne zabawy. We młodym wieku w miejscowości Budapeszt (dalej mnie nie wypuszczano) jeździłem na prawdziwym drewnianym rollercoasterze. Tego trzeszczenia nigdy nie zapomnę.
To proszę Pan był horror. Sam w sobie. Tym bardziej, że zalęknieni użytkownicy starannie głuszyli lek w sobie, za pomocą miejscowych wyrobów rektyfikacyjnych (wino nie było wystarczające).
Ja jeździłem po czereśnówce.
Konsekwencji nie będę opisywał w szczegółach, ze względu na obecność Pań. Powiem tylko, ze cieszyłem się, że mój kolega jechał przede mną.
W każdym zaś razie dane statystyczne, o skłonności Węgrów do samobójstwa, wydały mi się później (gdy na nie się natknąłem) bardzo wiarygodne.
Panie Grzesiu,
teraz to są niewinne zabawy. We młodym wieku w miejscowości Budapeszt (dalej mnie nie wypuszczano) jeździłem na prawdziwym drewnianym rollercoasterze. Tego trzeszczenia nigdy nie zapomnę.
To proszę Pan był horror. Sam w sobie. Tym bardziej, że zalęknieni użytkownicy starannie głuszyli lek w sobie, za pomocą miejscowych wyrobów rektyfikacyjnych (wino nie było wystarczające).
Ja jeździłem po czereśnówce.
Konsekwencji nie będę opisywał w szczegółach, ze względu na obecność Pań. Powiem tylko, ze cieszyłem się, że mój kolega jechał przede mną.
W każdym zaś razie dane statystyczne, o skłonności Węgrów do samobójstwa, wydały mi się później (gdy na nie się natknąłem) bardzo wiarygodne.
Pozdrawiam Pana, wspominając (dzięki Panu) trzeszczenie budapesztańskiej, drewnianej kolejki górskiej
yayco -- 10.05.2008 - 10:57