jak widzę dobudował Pan pięterko archiwum, więc wszyscy przenosimy się wyżej. Tak oto skacze poziom ogólny a Pan znalazł się w mało wygodnej, acz honorem naznaconej roli przewodnika.
No, dość egystycznej impotencji, bo słownika bogatego nie posiadłem :) Wróćmy do naszych baranów, że z kolei pofaworyzuję ojczyznę Cambronne, co to brzydko mówił. (Czy francuskie nazwiska się odmienia?)
Z mojej strony za tę opowieść też ależy się historyjka, ale ona przyjdzie później, bo dziś wróciłem do domu charkocząc i jęcząc z powodu choroby. No i mam dwa hirrory do obejrzenia. Pierwszy zwie się “Satan’s Little Helper”, a drugi ma klasyczno-paranoiczny tytuł “They”.
A opowieśc ciekawa. Jako, że nie wiem za wiele o PRL, bo urodiłem się podczas wojny polsko-jaruzelskiej, nuszę podeprzeć sie niewieloma wspomnieniami własnymi, oraz opowieściami innych i diagnozą ogólną. Otóż wiem tyle, ze faktycznie te kolejki były, bo w wieku lat chyna pięciu czy sześciu na wakacjach w Pcimiu (tak, w Pcimiu dokładnie, to nie żadne żarty, nad Krzyworzeką) zastępowałem mamę i babcię w kolejce raz an jakiś czas. I słyszałem bardzo podobną historię dotyczącą elektryczności, centrali telefonicznej na Azorach chyba (??) i pewnego urzędnika funkcyjnego, or somethin’. Muszę jednak sięgnąć do źródła by sprawdzić.
Ogólnie jednak wiem z podręczików, że był PRL systemem funkcjonującym zgodnie z gospodarką księżycową, z nielegalnym systemem władzy i jako taki nie mógł być sensowny.
Obiecuję, że jeszcze dziś odewę sie do matki by uzgodnic zeznania w kwestii mojego wypadku i będę w stanie napisać coś wiecej niż suchą relację.
No i pozdraiwma ciepło spod kołdry a moja niewidzialna żona też ciepło znad kołdry.
Witam Panie Yayco
jak widzę dobudował Pan pięterko archiwum, więc wszyscy przenosimy się wyżej. Tak oto skacze poziom ogólny a Pan znalazł się w mało wygodnej, acz honorem naznaconej roli przewodnika.
No, dość egystycznej impotencji, bo słownika bogatego nie posiadłem :) Wróćmy do naszych baranów, że z kolei pofaworyzuję ojczyznę Cambronne, co to brzydko mówił. (Czy francuskie nazwiska się odmienia?)
Z mojej strony za tę opowieść też ależy się historyjka, ale ona przyjdzie później, bo dziś wróciłem do domu charkocząc i jęcząc z powodu choroby. No i mam dwa hirrory do obejrzenia. Pierwszy zwie się “Satan’s Little Helper”, a drugi ma klasyczno-paranoiczny tytuł “They”.
A opowieśc ciekawa. Jako, że nie wiem za wiele o PRL, bo urodiłem się podczas wojny polsko-jaruzelskiej, nuszę podeprzeć sie niewieloma wspomnieniami własnymi, oraz opowieściami innych i diagnozą ogólną. Otóż wiem tyle, ze faktycznie te kolejki były, bo w wieku lat chyna pięciu czy sześciu na wakacjach w Pcimiu (tak, w Pcimiu dokładnie, to nie żadne żarty, nad Krzyworzeką) zastępowałem mamę i babcię w kolejce raz an jakiś czas. I słyszałem bardzo podobną historię dotyczącą elektryczności, centrali telefonicznej na Azorach chyba (??) i pewnego urzędnika funkcyjnego, or somethin’. Muszę jednak sięgnąć do źródła by sprawdzić.
Ogólnie jednak wiem z podręczików, że był PRL systemem funkcjonującym zgodnie z gospodarką księżycową, z nielegalnym systemem władzy i jako taki nie mógł być sensowny.
Obiecuję, że jeszcze dziś odewę sie do matki by uzgodnic zeznania w kwestii mojego wypadku i będę w stanie napisać coś wiecej niż suchą relację.
No i pozdraiwma ciepło spod kołdry a moja niewidzialna żona też ciepło znad kołdry.
mindrunner -- 24.10.2008 - 18:46