tym bardziej, że moi rodzice przez długie lata pracowali w Warszawie.
Dostawali pracownicze bilety do kina (na przykład taki Potop w Kongresowej sali to było coś, nie da się zaprzeczyć).
Co prawda wędliniarskie zakupy, to póki żył dziadek, to raczej się załatwiało od chłopa, ale coś w tym było egzotycznego. Mleko w foli na przykład, bo w S. ciągle było z bańki do bańki nalewane.
W S. ciągle mieszka moja mama. Rodzinę spotykam na cmentarzu. Oni patrzą na mnie trochę jak Pan. Jakiś taki dziwny. Warszawiak.
Dla mnie trochę też tak bylo,
tym bardziej, że moi rodzice przez długie lata pracowali w Warszawie.
Dostawali pracownicze bilety do kina (na przykład taki Potop w Kongresowej sali to było coś, nie da się zaprzeczyć).
Co prawda wędliniarskie zakupy, to póki żył dziadek, to raczej się załatwiało od chłopa, ale coś w tym było egzotycznego. Mleko w foli na przykład, bo w S. ciągle było z bańki do bańki nalewane.
W S. ciągle mieszka moja mama. Rodzinę spotykam na cmentarzu. Oni patrzą na mnie trochę jak Pan. Jakiś taki dziwny. Warszawiak.
Taki nie zna życia.
Może i tak.
Pozdrowienia
yayco -- 25.10.2008 - 12:13