proszę do mnie pisać, w miarę możliwości, po polsku, bo czasem mam wątpliwości, czy rozumiem. Więc nie wiem, czy odpowiem na Pana pytania, czy na swoje.
Użył Pan słów prawo i przywilej błędnie, to napisałem co te słowa znaczą. Bo przypadkiem wiem, co one znaczą.
W obrębie przyjętego dziś za wiążący paradygmatu. W dawnej Polsce znaczyły co innego. Teraz nie ma dawnej Polski.
A w kwestii racji, to moim zdaniem rację to ma ten, kto ma rację. Obojętne jak się podpisuje. Racja nie wynika z podpisu, tylko z tego, co zawiera. Czasem racji jednak trudno dowieść. Zwłaszcza bez powoływania się na źródła. Bo co to niby znaczy, że ja wiem, jakie są ustalenia co do znaczenia słów w obrębie aktualnie wiążącego paradygmatu ?
Wystarczy, że Pan powie, że mi nie wierzy i już. Na szczęście mnie nie zależy na tym, żeby mi rację przyznawać. Mnie zależy na tym, żeby ją czasem mieć.
I jeszcze dodam, że historia bez weryfikacji źródeł jest jedynie opowiadactwem.
Przykład. Kiedyś wymyśliłem anegdotę o Janie Narożniaku. Wynikało to z tego, że spędziłem z nim kilka godzin, w specyficznej, łatwej do umiejscowienia historycznie i kontekstowo sytuacji. Przez lata tę anegdotę opowiadałem.
Po wielu latach opowiedział mi ją ktoś, kto zna Jana Narożniaka bardzo dobrze. Znacznie lepiej niż ja, bo ja onegoż Jana Narożniaka od 19 lat na oczy nie widziałem (albo nie zwróciłem uwagi). Kiedy powiedziałem, że ja to zmyśliłem, oburzył się i niemal obraził, twierdząc, że słyszał to od samego bohatera historii.
I mamy dwie możliwości. Albo moja anegdota nabrała siły tradycji (która nie musi wcale się wiązać z rzeczywistą historią). Albo przypadkiem wymyśliłem coś, co się naprawdę zdarzyło.
Problem jednostronności źródeł jest, mam wrażenie, ostatnio dość często omawiany. A przecięż już dawni rzymscy prawnicy mówili: testis unus, testis nullus.
Innymi słowy: uważam pomysł Pana Sergiusza za ciekawy. Ale unikałbym słowa “historia”. To tylko obrazy przez świadków historii zapamiętane.
Panie Igło,
proszę do mnie pisać, w miarę możliwości, po polsku, bo czasem mam wątpliwości, czy rozumiem. Więc nie wiem, czy odpowiem na Pana pytania, czy na swoje.
Użył Pan słów prawo i przywilej błędnie, to napisałem co te słowa znaczą. Bo przypadkiem wiem, co one znaczą.
W obrębie przyjętego dziś za wiążący paradygmatu. W dawnej Polsce znaczyły co innego. Teraz nie ma dawnej Polski.
A w kwestii racji, to moim zdaniem rację to ma ten, kto ma rację. Obojętne jak się podpisuje. Racja nie wynika z podpisu, tylko z tego, co zawiera. Czasem racji jednak trudno dowieść. Zwłaszcza bez powoływania się na źródła. Bo co to niby znaczy, że ja wiem, jakie są ustalenia co do znaczenia słów w obrębie aktualnie wiążącego paradygmatu ?
Wystarczy, że Pan powie, że mi nie wierzy i już. Na szczęście mnie nie zależy na tym, żeby mi rację przyznawać. Mnie zależy na tym, żeby ją czasem mieć.
I jeszcze dodam, że historia bez weryfikacji źródeł jest jedynie opowiadactwem.
Przykład. Kiedyś wymyśliłem anegdotę o Janie Narożniaku. Wynikało to z tego, że spędziłem z nim kilka godzin, w specyficznej, łatwej do umiejscowienia historycznie i kontekstowo sytuacji. Przez lata tę anegdotę opowiadałem.
Po wielu latach opowiedział mi ją ktoś, kto zna Jana Narożniaka bardzo dobrze. Znacznie lepiej niż ja, bo ja onegoż Jana Narożniaka od 19 lat na oczy nie widziałem (albo nie zwróciłem uwagi). Kiedy powiedziałem, że ja to zmyśliłem, oburzył się i niemal obraził, twierdząc, że słyszał to od samego bohatera historii.
I mamy dwie możliwości. Albo moja anegdota nabrała siły tradycji (która nie musi wcale się wiązać z rzeczywistą historią). Albo przypadkiem wymyśliłem coś, co się naprawdę zdarzyło.
Problem jednostronności źródeł jest, mam wrażenie, ostatnio dość często omawiany. A przecięż już dawni rzymscy prawnicy mówili: testis unus, testis nullus.
Innymi słowy: uważam pomysł Pana Sergiusza za ciekawy. Ale unikałbym słowa “historia”. To tylko obrazy przez świadków historii zapamiętane.
Pozdrawiam kostycznie
yayco -- 29.06.2008 - 20:46