Ja to widzę tak, że w Polsce tak naprawdę nie odbyła się jeszcze debata publiczna na temat naszej racji stanu.
Gdyby taka debata się odbyła, to elity byłyby zmuszone odpowiedzieć Narodowi coś na temat naszego stanowiska w sprawie ukraińskiej – czyli, czego właściwie oczekujemy za wspieranie ukraińskich “zachodniaków” i jakie są warunki udzielania tego naszego poparcia.
Tymczasem mijają lata a w Polsce politykę zagraniczna uprawia się jak za starych dobrych czasów Talleyranda i jego pięknej towarzyszki życia, Doroty Żagańskiej. W skrócie – ministrowie i ministry coś tam obgadują, nikt nie wie na jakich zasadach, potem się mówi, że był sukces a tak naprawdę nawet nie wiadomo na czym miałby on polegać, bo szczegółów wszelkich brak, albo jak się w nie wczytać, to powodów do zadowolenia jakby mniej.
I proszę to porównać z normalnymi krajami, gdzie strategię polityki zagranicznej opracowuje się jako dokument oficjalny (czasami we fragmentach utajniony) o kluczowym znaczeniu dla państwa i który obowiązuje przez ładnych parę lat i nie ma zmiłuj się – wszyscy muszą się tej strategii podporządkować i potrafić uzasadnić w jaki sposób konkretne posunięcia taktyczne do tej strategii pasują.
@Dymitr Bagiński
Panie Dymitrze,
Ja to widzę tak, że w Polsce tak naprawdę nie odbyła się jeszcze debata publiczna na temat naszej racji stanu.
Gdyby taka debata się odbyła, to elity byłyby zmuszone odpowiedzieć Narodowi coś na temat naszego stanowiska w sprawie ukraińskiej – czyli, czego właściwie oczekujemy za wspieranie ukraińskich “zachodniaków” i jakie są warunki udzielania tego naszego poparcia.
Tymczasem mijają lata a w Polsce politykę zagraniczna uprawia się jak za starych dobrych czasów Talleyranda i jego pięknej towarzyszki życia, Doroty Żagańskiej. W skrócie – ministrowie i ministry coś tam obgadują, nikt nie wie na jakich zasadach, potem się mówi, że był sukces a tak naprawdę nawet nie wiadomo na czym miałby on polegać, bo szczegółów wszelkich brak, albo jak się w nie wczytać, to powodów do zadowolenia jakby mniej.
I proszę to porównać z normalnymi krajami, gdzie strategię polityki zagranicznej opracowuje się jako dokument oficjalny (czasami we fragmentach utajniony) o kluczowym znaczeniu dla państwa i który obowiązuje przez ładnych parę lat i nie ma zmiłuj się – wszyscy muszą się tej strategii podporządkować i potrafić uzasadnić w jaki sposób konkretne posunięcia taktyczne do tej strategii pasują.
Zbigniew P. Szczęsny -- 03.07.2009 - 15:48