Mnie nie do końca przekonuje ten argument o Rosjanach, Katyniu i Wołyniu. Rosjanie dobrze wiedzą, że szturchanie ich Katyniem to jest polityka historyczna. Czy się ugną, czy się nie ugną, Wołyń raczej na to wpływu mieć nie będzie.
Mi w ogóle nie chodzi o politykę. Kiedyś napisałem, żeby politycy trzymali się z dala od historii.
Chodzi mi o szacunek do samych siebie. Na przykład tacy Izraelczycy nie pozwoliliby sobie, by w jakimś cywilizowanym kraju na żydowskiej szkole zostało umieszczone popiersie Eichmanna, w wejściu do jakiejś bożnicy wisiał portret Himmlera a przy wjeździe do Oświęcimia stał billboard “Witamy w mieście dymiących kominów”. My sobie pozwalamy.
I jeszcze o coś innego mi chodzi. Uważam, że gwałtowność “konfliktu” ukraińsko-polskiego (eufemizm) w latach 40-tych XX w. wynikała z tego, że Ukraińcy hajdamactwo uważali za zupełnie uprawnioną formę walki o niepodległość. Dzisiaj banderowszczyzna zostaje podniesiona do takiego samego poziomu! Ja się po prostu tego boję!
Oczywiście pełna zgoda, że nasi postpolitycy nie mają żadnej wizji. W polityce zagranicznej obowiązuje polityka miłości do wszystkich, względnie wymachiwanie tekturową szabelką, bo na stalową nas nie stać.
Zbigniew P. Szczęsny
Mnie nie do końca przekonuje ten argument o Rosjanach, Katyniu i Wołyniu. Rosjanie dobrze wiedzą, że szturchanie ich Katyniem to jest polityka historyczna. Czy się ugną, czy się nie ugną, Wołyń raczej na to wpływu mieć nie będzie.
Mi w ogóle nie chodzi o politykę. Kiedyś napisałem, żeby politycy trzymali się z dala od historii.
Chodzi mi o szacunek do samych siebie. Na przykład tacy Izraelczycy nie pozwoliliby sobie, by w jakimś cywilizowanym kraju na żydowskiej szkole zostało umieszczone popiersie Eichmanna, w wejściu do jakiejś bożnicy wisiał portret Himmlera a przy wjeździe do Oświęcimia stał billboard “Witamy w mieście dymiących kominów”. My sobie pozwalamy.
I jeszcze o coś innego mi chodzi. Uważam, że gwałtowność “konfliktu” ukraińsko-polskiego (eufemizm) w latach 40-tych XX w. wynikała z tego, że Ukraińcy hajdamactwo uważali za zupełnie uprawnioną formę walki o niepodległość. Dzisiaj banderowszczyzna zostaje podniesiona do takiego samego poziomu! Ja się po prostu tego boję!
Oczywiście pełna zgoda, że nasi postpolitycy nie mają żadnej wizji. W polityce zagranicznej obowiązuje polityka miłości do wszystkich, względnie wymachiwanie tekturową szabelką, bo na stalową nas nie stać.
Dymitr Bagiński -- 03.07.2009 - 21:29