A gdzie ja napisałam, że nie zgadzam się na Twoją rodzinę?
Wyciągasz bardzo osobiste a jednocześnie niezwykle daleko idące wnioski z tekstu, w którym nie ma ani słowa o Tobie i Twojej rodzinie.
Napisałam w komentarzu o pewnym modelu zachowań, które sam opisałeś. O modelu a nie o Twojej rodzinie. To przecież nie jest to samo.
Naprawdę nie mówię Ci co masz robić ze swoim życiem i swoimi dziećmi. W żaden sposób nie zamierzam czegokolwiek Ci dyktować w kwestii Twoich rodziców. Skąd ten pomysł?
Napisałeś swój tekst, a ja swój. Ty myślisz tak a ja myślę inaczej.
Na Twoje zapytania merytoryczne nie zdążyłam odpowiedzieć. Chciałam to przemyśleć i napisać później lecz kiedy tu przyszłam zobaczyłam, że wszystko co mogłabym odpowiedzieć merytorycznie napisał Pan Yayco już.
Uznaj proszę, że to jest dokładnie to co ja bym odpowiedziała.
Zauważyłam też pewną prawidłowość dla mnie dość niekomfortową. Otóż ja niechętnie wychylam się z czymś więcej jak swoje opinie i przemyślenia. Mogłabym powoływać się na teorie naukowe, przeprowadzone badania, swoje doświadczenie zawodowe i inne tego rodzaju argumenty.
Tyle, że to również nikogo nie przekonuje, bo każdy i tak swoje wie.
Napisałam na txt kiedyś, że ja się na wielu rzeczach nie znam. Na tym jednak na czym się znam znam się bardzo dobrze. Chciałam się w kilku ostatnich tekstach tą wiedzą podzielić. Chyba niepotrzebnie.
Pewnie swoje osądy czy refleksje opieram nie tylko na tym co sama przeżyłam, ale też na tym, że przez lata swojej pracy poznałam wiele ludzkich historii, doświadczeń także, jeśli nie przede wszystkim, tych bolesnych.
Nadal jednak nie twierdzę, że wiem. Dowiaduję się i poznaję.
Krzywda bitych dzieci jest dla mnie oczywista i dawaniu sobie prawa do krzywdzenia się sprzeciwiam.
Odysie
A gdzie ja napisałam, że nie zgadzam się na Twoją rodzinę?
Wyciągasz bardzo osobiste a jednocześnie niezwykle daleko idące wnioski z tekstu, w którym nie ma ani słowa o Tobie i Twojej rodzinie.
Napisałam w komentarzu o pewnym modelu zachowań, które sam opisałeś. O modelu a nie o Twojej rodzinie. To przecież nie jest to samo.
Naprawdę nie mówię Ci co masz robić ze swoim życiem i swoimi dziećmi. W żaden sposób nie zamierzam czegokolwiek Ci dyktować w kwestii Twoich rodziców. Skąd ten pomysł?
Napisałeś swój tekst, a ja swój. Ty myślisz tak a ja myślę inaczej.
Na Twoje zapytania merytoryczne nie zdążyłam odpowiedzieć. Chciałam to przemyśleć i napisać później lecz kiedy tu przyszłam zobaczyłam, że wszystko co mogłabym odpowiedzieć merytorycznie napisał Pan Yayco już.
Uznaj proszę, że to jest dokładnie to co ja bym odpowiedziała.
Zauważyłam też pewną prawidłowość dla mnie dość niekomfortową. Otóż ja niechętnie wychylam się z czymś więcej jak swoje opinie i przemyślenia. Mogłabym powoływać się na teorie naukowe, przeprowadzone badania, swoje doświadczenie zawodowe i inne tego rodzaju argumenty.
Tyle, że to również nikogo nie przekonuje, bo każdy i tak swoje wie.
Napisałam na txt kiedyś, że ja się na wielu rzeczach nie znam. Na tym jednak na czym się znam znam się bardzo dobrze. Chciałam się w kilku ostatnich tekstach tą wiedzą podzielić. Chyba niepotrzebnie.
Pewnie swoje osądy czy refleksje opieram nie tylko na tym co sama przeżyłam, ale też na tym, że przez lata swojej pracy poznałam wiele ludzkich historii, doświadczeń także, jeśli nie przede wszystkim, tych bolesnych.
Nadal jednak nie twierdzę, że wiem. Dowiaduję się i poznaję.
Krzywda bitych dzieci jest dla mnie oczywista i dawaniu sobie prawa do krzywdzenia się sprzeciwiam.
Gretchen -- 05.06.2008 - 21:42