Friedman nie jest bajkopisarzem. Friedman jest biznesmenem. Wojna, konflikty i zbrojenia to dla niego biznes. Będąc związanym z konkretną opcją jest też swego rodzaju propagandystą – to, co mówi, jest nie tylko opisem rzekomej przyszłości, ale ma być też narzędziem w stwarzaniu iluzji, w naginaniu faktów do własnych potrzeb.
Założenie o przeobrażeniach, jakim będą podlegać Europa i USA rykoszetem trafia w koncepcję Friedmana, bo ta koncepcja wywodzi się właśnie z konserwatywnego, zimnowojennego postrzegania świata. Nie ma żadnych powodów, by sądzić, że napływ uchodźców będzie sprzyjał utrzymywaniu się polaryzacji wschód-zachód. Wręcz przeciwnie, bardziej prawdopodobne wydaje się, że wymieszanie kulturowe tę polaryzację osłabi.
I jeszcze jedno: “Ameryka zrobi wszystko, by polska była jak najsilniejsza” – biorąc pod uwagę, ile w tym celu zrobiła administracja Busha, można to uznać za czystej wody kpinę i mydlenie oczu. Wygląda jakby na siłę wciskał nam przekonanie, że na F-16 zrobiliśmy doskonały interes.
Poza tym proszę zauważyć, że Friedman, tak stawiając sprawę polskiego przedmurza, w zasadzie skazuje Ukrainę i Kaukaz na połknięcie przez Rosję – to też symptom tego, że w swojej mentalności nie wyszedł daleko poza stary porządek polityczny. I skoro mowa (we wcześniejszym komentarzu), że ludziom wydaje się, iż wszystko dzieje się samo, to i Friedman od takiego zarzutu nie jest wolny, bo w jego koncepcji obszar działania jest ograniczony do konfrontacji USA-Rosja, nie bierze, czy nie chce wziąć pod uwagę, że np. obierając inną politykę można tę konfrontację zminimalizować, u niego wszystko prowadzi do eskalacji.
I przecież cały styl wypowiedzi Friedmana to typowe mydlenie pod publikę, mówienie w dzisiejszym świecie, że coś kategorycznie będzie, ze takie a takie zdarzenia muszą nastąpić, jest trochę niepoważne. Owszem, broni się jako rodzaj propagandy. “Proroctwa” są ciekawe, zwłaszcza gdy prorok potrafi “bajerować” i lekko mu sie pisze. Tyle że po latach nic z tych przepowiedni nie zostaje. Toffler jeszcze może się bronić, tak jak i McLuhan, jednak oni operowali w sferze przemian społecznych i mentalnych, natomiast przepowiednie futurologów “politycznych” (a i technologicznych) zwłaszcza tyczące konkretnych zdarzeń to jeden wielki katalog złudzeń.
>Sergiusz
Friedman nie jest bajkopisarzem. Friedman jest biznesmenem. Wojna, konflikty i zbrojenia to dla niego biznes. Będąc związanym z konkretną opcją jest też swego rodzaju propagandystą – to, co mówi, jest nie tylko opisem rzekomej przyszłości, ale ma być też narzędziem w stwarzaniu iluzji, w naginaniu faktów do własnych potrzeb.
Założenie o przeobrażeniach, jakim będą podlegać Europa i USA rykoszetem trafia w koncepcję Friedmana, bo ta koncepcja wywodzi się właśnie z konserwatywnego, zimnowojennego postrzegania świata. Nie ma żadnych powodów, by sądzić, że napływ uchodźców będzie sprzyjał utrzymywaniu się polaryzacji wschód-zachód. Wręcz przeciwnie, bardziej prawdopodobne wydaje się, że wymieszanie kulturowe tę polaryzację osłabi.
I jeszcze jedno: “Ameryka zrobi wszystko, by polska była jak najsilniejsza” – biorąc pod uwagę, ile w tym celu zrobiła administracja Busha, można to uznać za czystej wody kpinę i mydlenie oczu. Wygląda jakby na siłę wciskał nam przekonanie, że na F-16 zrobiliśmy doskonały interes.
Poza tym proszę zauważyć, że Friedman, tak stawiając sprawę polskiego przedmurza, w zasadzie skazuje Ukrainę i Kaukaz na połknięcie przez Rosję – to też symptom tego, że w swojej mentalności nie wyszedł daleko poza stary porządek polityczny. I skoro mowa (we wcześniejszym komentarzu), że ludziom wydaje się, iż wszystko dzieje się samo, to i Friedman od takiego zarzutu nie jest wolny, bo w jego koncepcji obszar działania jest ograniczony do konfrontacji USA-Rosja, nie bierze, czy nie chce wziąć pod uwagę, że np. obierając inną politykę można tę konfrontację zminimalizować, u niego wszystko prowadzi do eskalacji.
I przecież cały styl wypowiedzi Friedmana to typowe mydlenie pod publikę, mówienie w dzisiejszym świecie, że coś kategorycznie będzie, ze takie a takie zdarzenia muszą nastąpić, jest trochę niepoważne. Owszem, broni się jako rodzaj propagandy. “Proroctwa” są ciekawe, zwłaszcza gdy prorok potrafi “bajerować” i lekko mu sie pisze. Tyle że po latach nic z tych przepowiedni nie zostaje. Toffler jeszcze może się bronić, tak jak i McLuhan, jednak oni operowali w sferze przemian społecznych i mentalnych, natomiast przepowiednie futurologów “politycznych” (a i technologicznych) zwłaszcza tyczące konkretnych zdarzeń to jeden wielki katalog złudzeń.
abso -- 23.11.2008 - 12:10