Ja mówię o Duchu tego miasta. Nie o architektonicznej zabudowie.
O świadomości mówię. Miejsc, w których codziennie jesteśmy.
Nie, może nawet nie my, setki tysięcy ludzi przemierzających te ulice.
O zaniedbanych kamienicach, które się rozpadają z powodu braku kogokolwiek…
O robieniu z Warszawy wydmuszki do zarabiania pieniędzy, w miejscach gdzie było getto, gdzie było Powstanie.
O miejscach zadeptywanych bezrefleksyjnie.
O nierozumności.
O tanim marketingu i sprzedawaniu.
I mówię o tym, że kiedy cztery nadal dość młode osoby poszły w ostatnią niedzielę do Muzeum Powstania, to wiedzieliśmy gdzie i po co idziemy. Że część pokolenia ponad trzydziestolatków, może to poczuć i nie być w stanie o tym spokojnie rozmawiać. To tylko cztery osoby. Wszyscy Warszawiacy.
Z otwartymi gębami. Z kaźdym zwiedzonym kątem i ciągłym niedosytem.
Ze wzruszeniem w oczach i gardłach.
Mówię to do znudzenia, ale mieszkam w miejscu, w którym podjęto decyzję. Każdego dnia o tym pamiętam.
Każdego dnia uśmiecham się do figurki Jezusa stojącej w moim podwórku.
Skoro ja mogę, to pewnie mogliby inni…
I teraz sobie popatrz Merlocie. Zawsze płaczę przy tej piosence.
Widząc coś takiego, z takim komentarzem to już tylko chce się wyjść z kina .
Chłopak ma głos. Ma możliwości. Nie jest durniem.
Ujmijmy to tak: mógłby.
A nie może, bo najwyraźniej nie wie, o czym śpiewa.
Dlaczego on nie wie o czym śpiewa?
Potraktuj to jako metaforę. Wsłuchaj się w rozkład odcieni i nut. W akcenty. W to, czy on cokolwiek łapie z tej piosenki.
Dla mnie to jest kwintesencja otaczającej mnie ignorancji.
Panie Merlot
Ja mówię o Duchu tego miasta. Nie o architektonicznej zabudowie.
O świadomości mówię. Miejsc, w których codziennie jesteśmy.
Nie, może nawet nie my, setki tysięcy ludzi przemierzających te ulice.
O zaniedbanych kamienicach, które się rozpadają z powodu braku kogokolwiek…
O robieniu z Warszawy wydmuszki do zarabiania pieniędzy, w miejscach gdzie było getto, gdzie było Powstanie.
O miejscach zadeptywanych bezrefleksyjnie.
O nierozumności.
O tanim marketingu i sprzedawaniu.
I mówię o tym, że kiedy cztery nadal dość młode osoby poszły w ostatnią niedzielę do Muzeum Powstania, to wiedzieliśmy gdzie i po co idziemy. Że część pokolenia ponad trzydziestolatków, może to poczuć i nie być w stanie o tym spokojnie rozmawiać. To tylko cztery osoby. Wszyscy Warszawiacy.
Z otwartymi gębami. Z kaźdym zwiedzonym kątem i ciągłym niedosytem.
Ze wzruszeniem w oczach i gardłach.
Mówię to do znudzenia, ale mieszkam w miejscu, w którym podjęto decyzję. Każdego dnia o tym pamiętam.
Każdego dnia uśmiecham się do figurki Jezusa stojącej w moim podwórku.
Skoro ja mogę, to pewnie mogliby inni…
I teraz sobie popatrz Merlocie. Zawsze płaczę przy tej piosence.
Widząc coś takiego, z takim komentarzem to już tylko chce się wyjść z kina .
Chłopak ma głos. Ma możliwości. Nie jest durniem.
Ujmijmy to tak: mógłby.
A nie może, bo najwyraźniej nie wie, o czym śpiewa.
Dlaczego on nie wie o czym śpiewa?
Potraktuj to jako metaforę. Wsłuchaj się w rozkład odcieni i nut. W akcenty. W to, czy on cokolwiek łapie z tej piosenki.
Dla mnie to jest kwintesencja otaczającej mnie ignorancji.
Na każdym poziomie.
Proszszszsz:
Gretchen -- 01.02.2009 - 00:38