Zacznę od końca. Czytając zalinkowany tekst, miałam nieodparte wrażenie, że wiele jest w tych lekarzach szacunku, dla metod naturalnych, dla wszelkich szamanów, uzdrowiecielek. A co ważne, że ten szacunek, to nieprawdopodobne źródło wiedzy, zaczyna kiełkować w głowach autorytetów.
Ciekawa jestem Twojego zdania.
O Stuleciu Chirurgów wspominałam daaawno temu na txt. Niesamowita książka, niesamowita.
Dowiedziałam się z niej na przykład, że były takie czasy, w których wierzono, że otwarcie jamy brzusznej zabije chorego. Pierwszych lekarzy podejmujących takie działania, w celu ratowania życia pacjenta, chciano wieszać.
Historia odkrycia narkozy jest poniekąd zabawna, ale to co robiono z ludźmi przed tym odkryciem, to tylko krew, wrzask i niewyobrażalny ból. Dokąd tego nie przeczytałam, nie zastanawiałam się nad tym jak dawniej wykonywano operacje (a przecież wykonywano), jak dokonywano amputacji ( a przecież dokonywano).
I tak dalej, i tak dalej.
Może jest tak, że zatoczywszy wielkie koło wracamy do podstaw? Nie wiem.
Pytania, które zadałaś, skłaniają mnie do pożyczenia Ci tej książki. :)
Trochę obok teraz, ale na temat.
Dzisiaj jedna mama dwudziestosiedmioletniego syna, przeczołgała mnie telefonicznie tak, że widziałam nadchodzący własny koniec. Nie widziałam na oczy chłopaka, nie widziałam na oczy jego mamy. Krzyczała na mnie straszliwie, okarżała o wszystko, domagała się rzeczy niemożliwych (jak niby miałabym zorganizować chłopakowi mieszkanie, pracę i takie podstawowe sprawy?).
Pół godziny walki. Trochę mnie chciała zastraszyć.
Nie słuchała. Czarna dziura.
Chłopak najwyraźniej leczyć się nie chce, jego wola.
Desperacja mamy, uderzyła we mnie.
Po co o tym mówię? A po to, że czasem sprawy proste, są najbardziej trudne.
I mówię do niej: proszę pani, rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki, ale ręki pani syna. Wystarczy, żeby tę rękę wyciągnął. Sam.
Ludzie lubią szukać pieprzu w malinowym gaju, Magio.
Magia
Zacznę od końca. Czytając zalinkowany tekst, miałam nieodparte wrażenie, że wiele jest w tych lekarzach szacunku, dla metod naturalnych, dla wszelkich szamanów, uzdrowiecielek. A co ważne, że ten szacunek, to nieprawdopodobne źródło wiedzy, zaczyna kiełkować w głowach autorytetów.
Ciekawa jestem Twojego zdania.
O Stuleciu Chirurgów wspominałam daaawno temu na txt. Niesamowita książka, niesamowita.
Dowiedziałam się z niej na przykład, że były takie czasy, w których wierzono, że otwarcie jamy brzusznej zabije chorego. Pierwszych lekarzy podejmujących takie działania, w celu ratowania życia pacjenta, chciano wieszać.
Historia odkrycia narkozy jest poniekąd zabawna, ale to co robiono z ludźmi przed tym odkryciem, to tylko krew, wrzask i niewyobrażalny ból. Dokąd tego nie przeczytałam, nie zastanawiałam się nad tym jak dawniej wykonywano operacje (a przecież wykonywano), jak dokonywano amputacji ( a przecież dokonywano).
I tak dalej, i tak dalej.
Może jest tak, że zatoczywszy wielkie koło wracamy do podstaw? Nie wiem.
Pytania, które zadałaś, skłaniają mnie do pożyczenia Ci tej książki. :)
Trochę obok teraz, ale na temat.
Dzisiaj jedna mama dwudziestosiedmioletniego syna, przeczołgała mnie telefonicznie tak, że widziałam nadchodzący własny koniec. Nie widziałam na oczy chłopaka, nie widziałam na oczy jego mamy. Krzyczała na mnie straszliwie, okarżała o wszystko, domagała się rzeczy niemożliwych (jak niby miałabym zorganizować chłopakowi mieszkanie, pracę i takie podstawowe sprawy?).
Pół godziny walki. Trochę mnie chciała zastraszyć.
Nie słuchała. Czarna dziura.
Chłopak najwyraźniej leczyć się nie chce, jego wola.
Desperacja mamy, uderzyła we mnie.
Po co o tym mówię? A po to, że czasem sprawy proste, są najbardziej trudne.
I mówię do niej: proszę pani, rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki, ale ręki pani syna. Wystarczy, żeby tę rękę wyciągnął. Sam.
Ludzie lubią szukać pieprzu w malinowym gaju, Magio.
Tylko najważniejsze im umyka.
Gretchen -- 02.07.2009 - 00:05