Teraz ja. Tylko proszę nie eskalować, bo nie mam złych intencji nawet jeśli spod palca wyjdzie coś dwuznacznego ;)
1. Bardzo fajny tekst.
2. Moim zdaniem zaprezentowała Pani, Pani Magio, wzorowe ahistoryczne wnioski, z którymi można co najmniej polemizować. Krzysztof Kolumb i jego współcześni nie uważali tubylców na odkrywanych lądach za ludzi, którym przynależą jakieś prawa. Zastanawiali się kim oni są i jaką rolę pełnią w boskim planie stworzenia. To wszystko było dla nich mniej więcej tak samo zrozumiałe, jak byłby zrozumiały nasz dzisiejszy stosunek do zwierząt. Sankcja karna za zabicie psa czy zamęczenie konia nie spotkałaby się z refleksją. Trochę lepiej znam historię wypraw J. Cooka, który wiele lat po Kolumbie odkrywał wyspy Pacyfiku. Znany był przy tym ze względnie dobrego traktowania krajowców, co współcześni wypominali mu jako dziwactwo. A chodziło o to, że na powitanie nie rabował i nie strzelał, ale chciał wymienić towary i pohandlować. Tak to wtedy wyglądało, jak ładnie piszą uczeni “wszyscy oni byli dziećmi swoich czasów”. To co mnie oburza, to raczej dzisiejsza hipokryzja, bo zmieniły się metody, dużo mówi się o samostanowieniu narodów, pomocy humanitarnej, a w gruncie rzeczy polityka międzynarodowa opiera się na tych samych zasadach. I będzie się na nich opierała dalej, jak sądzę.
3. Sprawa białego człowieka. Kolor skóry nie ma, moim zdaniem, nic do rzeczy. Wyznawcy innych wielkich religii zachowują się w gruncie rzeczy podobnie. Turcy, Japończycy, Hindusi, że o binladenach nie wspomnę. Wydaj mi się, że pojęcie Boga (absolutu) u wszystkich wymienionych nie dopuszcza mordów i agresji (poza wojnami obronnymi), a jednak tak się dzieje. Ludzie nie są doskonali, co jest frazesem, ale tak jest. Wypominanie w takich sytuacjach Bogu, że jego podopieczni grzeszą jest… tak sobie sensowne.
4. Haitańczycy mieli potężnego pecha (ewentualnie coś innego), co dowodzi przykład chociażby Dominikany (sąsiad z wyspy). Tylko że… właśnie, patrząc na to co się dzieje dziś, oni nie dojrzeli do samodzielnego rządzenia. Jeśli w ciągu trzech dni znika państwo jako instytucja, to o czym my w ogóle mówimy! Poziom cywilizacyjny tych ludzi — nie twierdzę, że nie ponosi za to współwiny tzw. wspólnota międzynarodowa — ogranicza się do telewizora, piłki nożnej i samochodu składaka. To są tylko przejawy cywilizacji. Do czego zmierzam? Otóż, wcale nie jest tak, że zostawieni sami sobie Haitańczycy zaczęliby rządzić się dobrze i pięknie (chociażby w minimalnym stopniu), a problem jest w białych. To jest raczej tak jak w części państw afrykańskich, gdzie rządy własne doprowadziły do zwielokrotnienia krzywd, korupcji i terroru. Oni sami stosują wobec siebie takie metody. Być może to jest konieczny okres przejściowy, ale tak po prostu jest. Zły świat białego kolonizatora nie jest zastępowany przez dobry świat tubylców. To jest fałszywa alternatywa.
5. Nie chcę wchodzić w rolę Kościoła katolickiego posługując się wielgachnymi kwantyfikatorami, zapewne znaleźlibyśmy jednak coś pozytywnego (pierwsze zakazy handlu niewolnikami w Amerykach i sankcje wydał Kościół, o ile wiem). Czymś innym są też przejawy ludzkiej głupoty i niegodziwości i misja Kościoła jako instytucji.
6. Jeśli chodzi o pomaganie, to pewnie zgrzeszę, ale cóż, jak wyżej napisałem, ludzie są grzeszni. Nie uważam, że powinniśmy rwać się z pomocą dla Haiti. To są szczyty hipokryzji. Nie kwestionuję dramatu, szczerze im współczuję, ale wszyscy mówimy o tym tylko dlatego, ze media podały nam to jako news tygodnia. A podały, bo zginęło kilku celebrytów i szyszek z ONZ-tu. Inaczej pies z kulawą nogą by się tym nie zainteresował. To jest takie miłosierdzie medialne, do którego w ogóle nie mają prawa ludzie z poPGRowskich wioch na Mazurach, zwalniani stoczniowcy, eksmitowani na bruk z czynszowych kamienic. Dlatego nigdy nie dam grosza Pani Ochojskiej na wykopanie studni w Sudanie, dopóki nie zainteresuje się ona jak żyją ludzie wokół niej, i że z biedy wpadają w strukturalne (pokoleniowe) zdziczenie. Potem proponowałbym, żeby pomagać tym, którzy są dla nas ważni (Ukraińcom, niech tam, przemogę się, Białorusinom, naszym sąsiadom z którymi żyjemy i będziemy tu żyli). Wiem, ze zaproszenia od Moniki Olejnik to nie przyniesie, ale albo zaproszenie do Olejnik albo kasa od referenta. A mówiąc poważnie, jeśli już, to — tak jak Pani napisała — przez małe fundacje, zaangażowane realnie, nie będące formą promocji celebrytów.
Pozdrowienia, naprawdę bardzo fajny tekst jakich tu mało (z moimi włącznie),
referent
-->Magia
Teraz ja. Tylko proszę nie eskalować, bo nie mam złych intencji nawet jeśli spod palca wyjdzie coś dwuznacznego ;)
1. Bardzo fajny tekst.
2. Moim zdaniem zaprezentowała Pani, Pani Magio, wzorowe ahistoryczne wnioski, z którymi można co najmniej polemizować. Krzysztof Kolumb i jego współcześni nie uważali tubylców na odkrywanych lądach za ludzi, którym przynależą jakieś prawa. Zastanawiali się kim oni są i jaką rolę pełnią w boskim planie stworzenia. To wszystko było dla nich mniej więcej tak samo zrozumiałe, jak byłby zrozumiały nasz dzisiejszy stosunek do zwierząt. Sankcja karna za zabicie psa czy zamęczenie konia nie spotkałaby się z refleksją. Trochę lepiej znam historię wypraw J. Cooka, który wiele lat po Kolumbie odkrywał wyspy Pacyfiku. Znany był przy tym ze względnie dobrego traktowania krajowców, co współcześni wypominali mu jako dziwactwo. A chodziło o to, że na powitanie nie rabował i nie strzelał, ale chciał wymienić towary i pohandlować. Tak to wtedy wyglądało, jak ładnie piszą uczeni “wszyscy oni byli dziećmi swoich czasów”. To co mnie oburza, to raczej dzisiejsza hipokryzja, bo zmieniły się metody, dużo mówi się o samostanowieniu narodów, pomocy humanitarnej, a w gruncie rzeczy polityka międzynarodowa opiera się na tych samych zasadach. I będzie się na nich opierała dalej, jak sądzę.
3. Sprawa białego człowieka. Kolor skóry nie ma, moim zdaniem, nic do rzeczy. Wyznawcy innych wielkich religii zachowują się w gruncie rzeczy podobnie. Turcy, Japończycy, Hindusi, że o binladenach nie wspomnę. Wydaj mi się, że pojęcie Boga (absolutu) u wszystkich wymienionych nie dopuszcza mordów i agresji (poza wojnami obronnymi), a jednak tak się dzieje. Ludzie nie są doskonali, co jest frazesem, ale tak jest. Wypominanie w takich sytuacjach Bogu, że jego podopieczni grzeszą jest… tak sobie sensowne.
4. Haitańczycy mieli potężnego pecha (ewentualnie coś innego), co dowodzi przykład chociażby Dominikany (sąsiad z wyspy). Tylko że… właśnie, patrząc na to co się dzieje dziś, oni nie dojrzeli do samodzielnego rządzenia. Jeśli w ciągu trzech dni znika państwo jako instytucja, to o czym my w ogóle mówimy! Poziom cywilizacyjny tych ludzi — nie twierdzę, że nie ponosi za to współwiny tzw. wspólnota międzynarodowa — ogranicza się do telewizora, piłki nożnej i samochodu składaka. To są tylko przejawy cywilizacji. Do czego zmierzam? Otóż, wcale nie jest tak, że zostawieni sami sobie Haitańczycy zaczęliby rządzić się dobrze i pięknie (chociażby w minimalnym stopniu), a problem jest w białych. To jest raczej tak jak w części państw afrykańskich, gdzie rządy własne doprowadziły do zwielokrotnienia krzywd, korupcji i terroru. Oni sami stosują wobec siebie takie metody. Być może to jest konieczny okres przejściowy, ale tak po prostu jest. Zły świat białego kolonizatora nie jest zastępowany przez dobry świat tubylców. To jest fałszywa alternatywa.
5. Nie chcę wchodzić w rolę Kościoła katolickiego posługując się wielgachnymi kwantyfikatorami, zapewne znaleźlibyśmy jednak coś pozytywnego (pierwsze zakazy handlu niewolnikami w Amerykach i sankcje wydał Kościół, o ile wiem). Czymś innym są też przejawy ludzkiej głupoty i niegodziwości i misja Kościoła jako instytucji.
6. Jeśli chodzi o pomaganie, to pewnie zgrzeszę, ale cóż, jak wyżej napisałem, ludzie są grzeszni. Nie uważam, że powinniśmy rwać się z pomocą dla Haiti. To są szczyty hipokryzji. Nie kwestionuję dramatu, szczerze im współczuję, ale wszyscy mówimy o tym tylko dlatego, ze media podały nam to jako news tygodnia. A podały, bo zginęło kilku celebrytów i szyszek z ONZ-tu. Inaczej pies z kulawą nogą by się tym nie zainteresował. To jest takie miłosierdzie medialne, do którego w ogóle nie mają prawa ludzie z poPGRowskich wioch na Mazurach, zwalniani stoczniowcy, eksmitowani na bruk z czynszowych kamienic. Dlatego nigdy nie dam grosza Pani Ochojskiej na wykopanie studni w Sudanie, dopóki nie zainteresuje się ona jak żyją ludzie wokół niej, i że z biedy wpadają w strukturalne (pokoleniowe) zdziczenie. Potem proponowałbym, żeby pomagać tym, którzy są dla nas ważni (Ukraińcom, niech tam, przemogę się, Białorusinom, naszym sąsiadom z którymi żyjemy i będziemy tu żyli). Wiem, ze zaproszenia od Moniki Olejnik to nie przyniesie, ale albo zaproszenie do Olejnik albo kasa od referenta. A mówiąc poważnie, jeśli już, to — tak jak Pani napisała — przez małe fundacje, zaangażowane realnie, nie będące formą promocji celebrytów.
Pozdrowienia, naprawdę bardzo fajny tekst jakich tu mało (z moimi włącznie),
referent
;)
——————————
referent Bulzacki -- 16.01.2010 - 15:19r e f e r a t | Pátio 35