czy nie lepiej napisać: zdenerwowani i nie panujący nad sobą? No dobra, trochę żartuję.
Ale, czy aby buntowniczce wypada iść na skróty?
W kilku punktach, pozwolę sobie się z Panią nie zgodzić. Szukanie to jest życie, droga, jeśli to Pani bardziej pasuje doświatopoglądu.
Szukanie to zresztą droga nieco oszukańcza, bo chodzi bardziej o szukanie niż o odnajdywanie.
Odpowiedzi nie zawsze są dobre.
Bunt jest niezgodą. Zawsze. Trzeba coś znaleść i się tym zbrzydzić.
Bo to niezgoda, czynna na dodatek, na coś. Na kogoś. Czasem na siebie. Na własną samotność i na własną niesamotność. Na sąsiadkę co marudzi i na drugą co dymi. Kiedyś może napiszę o buncie obywatelskim, zwanym potocznie rewolucją.
A co do samej samotności, to nie zgadzam się z Panią. Samotność nie jest stanem naturalnym, choć zdarza się tak często, że łatwo uogólnić, tak jak Pani to robi.
Ale widziałem ludzi niesamotnych.
Dodam jeszcze, ze jest w tym co Pani pisze pewna sprzeczność.
Deklaruje pani samotność jako stan definicyjny, a jednocześnie chce Pani być słuchana, chce Pani poruszać innych swoją myślą i chce Pani, by szanowano Pani pierwszeństwo intelektualne.
Jak ktoś jest samotny, to pisze, proszę Pani, bo chce, albo musi. Trudno się zresztą w tej janusowatości rozeznać, bo jak odróżnić muzę od obsesji?
Czytelnicy, słuchacze, klakierzy, to tylko coś co się zdarza. Czasem.
I muszę powiedzieć, że wygląda mi Pani na samotnika. W tym kontekście, o którym wyżej…
Pani Gretchen,
czy nie lepiej napisać: zdenerwowani i nie panujący nad sobą? No dobra, trochę żartuję.
Ale, czy aby buntowniczce wypada iść na skróty?
W kilku punktach, pozwolę sobie się z Panią nie zgodzić. Szukanie to jest życie, droga, jeśli to Pani bardziej pasuje doświatopoglądu.
Szukanie to zresztą droga nieco oszukańcza, bo chodzi bardziej o szukanie niż o odnajdywanie.
Odpowiedzi nie zawsze są dobre.
Bunt jest niezgodą. Zawsze. Trzeba coś znaleść i się tym zbrzydzić.
Bo to niezgoda, czynna na dodatek, na coś. Na kogoś. Czasem na siebie. Na własną samotność i na własną niesamotność. Na sąsiadkę co marudzi i na drugą co dymi. Kiedyś może napiszę o buncie obywatelskim, zwanym potocznie rewolucją.
A co do samej samotności, to nie zgadzam się z Panią. Samotność nie jest stanem naturalnym, choć zdarza się tak często, że łatwo uogólnić, tak jak Pani to robi.
Ale widziałem ludzi niesamotnych.
Dodam jeszcze, ze jest w tym co Pani pisze pewna sprzeczność.
Deklaruje pani samotność jako stan definicyjny, a jednocześnie chce Pani być słuchana, chce Pani poruszać innych swoją myślą i chce Pani, by szanowano Pani pierwszeństwo intelektualne.
Jak ktoś jest samotny, to pisze, proszę Pani, bo chce, albo musi. Trudno się zresztą w tej janusowatości rozeznać, bo jak odróżnić muzę od obsesji?
Czytelnicy, słuchacze, klakierzy, to tylko coś co się zdarza. Czasem.
I muszę powiedzieć, że wygląda mi Pani na samotnika. W tym kontekście, o którym wyżej…
Pozdrawiam ekwiwalentnie
yayco -- 11.06.2008 - 23:04