kto jak kto, ale Pan może się tu rozpisywać do woli, jako wzorzec pewnych postaw (dodam dla ułatwienia, że dwóch), z którymi mi się wino skojarzyło.
To co Pan pisze, to potępienie konformizmu. OK.
Ale bunt (bo obaj mówimy o buncie pozytywnie wartościowanym) jest czymś więcej niż nonkonformizmem. Albo może: jest tylko jedną z możliwych form nonkonformizmu.
Nie wiem, może rację miał stary Merton, gdy twierdził, że bunt niesie w sobie zawsze zarodek nowego ładu? Że istotą buntu jest nie tyko niezgoda, ale i potrzeba budowania. Czasem w skali mikro – dla siebie i najbliższego otoczenia, a czasem w skali makro. Bunt nie jest nihilizmem.
Buntem nie jest palenie cudzych winnic. Buntem jest robienie dobrego wina na przekór tamtym winnicom.
Muszę się z tym przespać, bo przez lata krytykując Mertona , akurat ten wątek pomijałem.
Panie Grzesiu,
kto jak kto, ale Pan może się tu rozpisywać do woli, jako wzorzec pewnych postaw (dodam dla ułatwienia, że dwóch), z którymi mi się wino skojarzyło.
To co Pan pisze, to potępienie konformizmu. OK.
Ale bunt (bo obaj mówimy o buncie pozytywnie wartościowanym) jest czymś więcej niż nonkonformizmem. Albo może: jest tylko jedną z możliwych form nonkonformizmu.
Nie wiem, może rację miał stary Merton, gdy twierdził, że bunt niesie w sobie zawsze zarodek nowego ładu? Że istotą buntu jest nie tyko niezgoda, ale i potrzeba budowania. Czasem w skali mikro – dla siebie i najbliższego otoczenia, a czasem w skali makro. Bunt nie jest nihilizmem.
Buntem nie jest palenie cudzych winnic. Buntem jest robienie dobrego wina na przekór tamtym winnicom.
Muszę się z tym przespać, bo przez lata krytykując Mertona , akurat ten wątek pomijałem.
Pozdrawiam serdecznie
yayco -- 11.06.2008 - 23:57