Miałam na myśli poważne zmiany osobowościowe, jakie zaszły w ludziach, Grzesiu. Zanikł konflikt wewnętrzny, nie ma więc buntu przeciw sobie. Działania młodych spotykają się z pobłażliwą akceptacją, nie ze sprzeciwem. To w nas bunt nie przemija, zyskał tylko dojrzałość. Żyje i wrze, ale stateczny, statecznością doświadczenia.
My umiemy się nie zgadzać na ten świat, nie zgadzać na siebie, nie musimy za wszelką cenę dopasowywać sie do coraz nowych grup i osób. Wciąż pytamy siebie o to, kim jesteśmy, dlaczego, po co. Oni, ci nowocześni – nie. To przestało być ważne.
Wewnętrzne rozdarcie, które dawniej było spowodowane niemożnością pogodzenia powinności z wolnością, wartości indywidualnych z wartościami społecznymi, a które było warunkiem kreatywności, powodowało przymus działania, generowało bunt, kazało zastanawiać się nad tym “kim jestem” – dziś zostało zaszyte powszechną akceptacją dla indywidualizmu. Dawny postulat “bądź sobą” znaczył tyle, co “miej na swój temat możliwie klarowny sąd, dowiedz się, co tobą kieruje i działaj zgodnie z własną wolą, korzystając z wewnętrznej wolności”. Dziś ten postulat brzmi inaczej: “bądź sobą kompatybilnie z innymi”. Nie musisz posiadać samoświadomości, wystarczy, że wpasujesz się w miarę dokładnie w świat innych. Twoje zachowanie, działanie – ma być skuteczne, nie zastanawiaj się, nie zadawaj sobie niewygodnych pytań.
To, co najważniejsze, nie dzieje się już w tobie, między tobą i tobą – przeniosło się na relacje “ty – reszta świata”.
re: Grześ o młodych, pseudobuncie i takich tam
Miałam na myśli poważne zmiany osobowościowe, jakie zaszły w ludziach, Grzesiu. Zanikł konflikt wewnętrzny, nie ma więc buntu przeciw sobie. Działania młodych spotykają się z pobłażliwą akceptacją, nie ze sprzeciwem. To w nas bunt nie przemija, zyskał tylko dojrzałość. Żyje i wrze, ale stateczny, statecznością doświadczenia.
My umiemy się nie zgadzać na ten świat, nie zgadzać na siebie, nie musimy za wszelką cenę dopasowywać sie do coraz nowych grup i osób. Wciąż pytamy siebie o to, kim jesteśmy, dlaczego, po co. Oni, ci nowocześni – nie. To przestało być ważne.
Wewnętrzne rozdarcie, które dawniej było spowodowane niemożnością pogodzenia powinności z wolnością, wartości indywidualnych z wartościami społecznymi, a które było warunkiem kreatywności, powodowało przymus działania, generowało bunt, kazało zastanawiać się nad tym “kim jestem” – dziś zostało zaszyte powszechną akceptacją dla indywidualizmu. Dawny postulat “bądź sobą” znaczył tyle, co “miej na swój temat możliwie klarowny sąd, dowiedz się, co tobą kieruje i działaj zgodnie z własną wolą, korzystając z wewnętrznej wolności”. Dziś ten postulat brzmi inaczej: “bądź sobą kompatybilnie z innymi”. Nie musisz posiadać samoświadomości, wystarczy, że wpasujesz się w miarę dokładnie w świat innych. Twoje zachowanie, działanie – ma być skuteczne, nie zastanawiaj się, nie zadawaj sobie niewygodnych pytań.
To, co najważniejsze, nie dzieje się już w tobie, między tobą i tobą – przeniosło się na relacje “ty – reszta świata”.
Defendo
defendo -- 26.08.2008 - 12:56