Jak obiecałam, coś niecoś powiem.
Choć z miejsca zaznaczę, że nie jestem nastolatką buntującą się i pewnie już to jest oryginalne. Zawsze byłam grzeczną córeczką tatusia i dobrze było mi z tym, ale z biegiem lat największe podziały zaistniały wewnątrz naszej rodziny.
W każdym razie u mnie w domu zawsze były konkretne zasady: wieczorem nie wychodzisz z domu sama, wracasz przd: 19.00, 21.00, 22.00. Ewentualnie odbiorę cię koło 24.00. Nie malujesz się do szkoły, w domu też nie, bo po co – makijaż tylko na specjalne okazje. Ubierasz się stosownie, zachowujesz grzecznie.
Nigdy mie te zasady nie przeszkadzały, a jak dorosłam zrozumiałam ich sens. Przy tym dostałam swoistą nagrodę w postaci zaufania rodziców i przesuwania granic – nteraz nie ma problemu, żebym sie umalowała a przy tym ja wiem, kiedy można, a kiedy nie należy.
Ja sie nie buntowałąm. Ale momentami odczuwałam ogólny bezsens, apatię, takie przekonanie, że po co to wszystko – życie, dom, rodzina, szkoła, wszak i tak zginiemy w zupie...
Ale i to przechodzi po zastanowieniu.
Panu yayco dziękuję za bardzo miłą opinię. Nieczęsto się zdarza bym usłyszała o sobie coś naprawdę pozytywnego. Ucieszyłam się z niej jak głupia :D
Grzesiu,
Jak obiecałam, coś niecoś powiem.
Choć z miejsca zaznaczę, że nie jestem nastolatką buntującą się i pewnie już to jest oryginalne. Zawsze byłam grzeczną córeczką tatusia i dobrze było mi z tym, ale z biegiem lat największe podziały zaistniały wewnątrz naszej rodziny.
W każdym razie u mnie w domu zawsze były konkretne zasady: wieczorem nie wychodzisz z domu sama, wracasz przd: 19.00, 21.00, 22.00. Ewentualnie odbiorę cię koło 24.00. Nie malujesz się do szkoły, w domu też nie, bo po co – makijaż tylko na specjalne okazje. Ubierasz się stosownie, zachowujesz grzecznie.
Nigdy mie te zasady nie przeszkadzały, a jak dorosłam zrozumiałam ich sens. Przy tym dostałam swoistą nagrodę w postaci zaufania rodziców i przesuwania granic – nteraz nie ma problemu, żebym sie umalowała a przy tym ja wiem, kiedy można, a kiedy nie należy.
Ja sie nie buntowałąm. Ale momentami odczuwałam ogólny bezsens, apatię, takie przekonanie, że po co to wszystko – życie, dom, rodzina, szkoła, wszak i tak zginiemy w zupie...
Ale i to przechodzi po zastanowieniu.
Panu yayco dziękuję za bardzo miłą opinię. Nieczęsto się zdarza bym usłyszała o sobie coś naprawdę pozytywnego. Ucieszyłam się z niej jak głupia :D
Mida -- 21.09.2008 - 17:36