Nie, nie wyśmiewam Pańskich poglądów.
Jest Pan znany z promowania idei JOW. Zapewniam, że z grubsza wiem o co w tym chodzi, między innymi dlatego, że w polskiej (choć niepublicznej) szkole studiowaliśmy systemy wyborcze jednomandatowe (na przykładzie USA) i proporcjonalne, z różnymi wariantami dzielenia mandatów i progów wyborczych.
Czytywałem też i Pańskie artykuły na ten temat, jeszcze w Salonie 24.
Jestem pełen szczerego podziwu (poważnie, żadnej kpiny!) za Pańską wytrwałość w pełnionej misji popularyzatora JOW.
Pozwoliłem sobie na wyrażenie rozbawienia faktem, że JOWy są u Pana panaceum, które rozwiąże wszelkie problemy naszego społeczeństwa, z zapaścią edukacji włącznie. Osobiście, ten bodaj najpoważniejszy polski problem, mam za bardziej złożony. Wydaje mi się, że nie jakość polityki (i polityków) ma tu kluczowe znaczenie.
Ale to na osobną dyskusję.
Jeśli moje uszczypliwości Pana dotknęły, przepraszam.
Moje poglądy na temat ordynacji wyborczej akurat przesuwają się w niepożądanym przez Pana kierunku. Dawniej (jeszcze we wspomnianych czasach licealnych) byłem zadeklarowanym zwolennikiem JOW. Dziś, paradoksalnie także dzięki Pańskiej działalności, mam wiele wątpliwości. Liczne dyskusje skłaniają mnie do myślenia i obserwacji praktyki różnych systemów z innych krajów — a to musi owocować spostrzeganiem niedoskonałości tego rozwiązania.
Przykro mi, że uznał mnie (werbalnie) Pan za niewartego tego, by do mnie mówić, cieszę się, że w praktyce jednak mi Pan odpowiedział. Z chęcią poczytam Pana na nowo na TXT, szczególnie zaś dyskusje z Pana udziałem, które tutaj mogą być przyjemniejsze w odbiorze i bardziej wartościowe.
Pocieszę Pana, że pewność siebie, cechująca mój styl wypowiedzi, nie oznacza bynajmniej pewności samych przekonań. Przynajmniej niektórych.
Szanowny Panie
Nie, nie wyśmiewam Pańskich poglądów.
Jest Pan znany z promowania idei JOW. Zapewniam, że z grubsza wiem o co w tym chodzi, między innymi dlatego, że w polskiej (choć niepublicznej) szkole studiowaliśmy systemy wyborcze jednomandatowe (na przykładzie USA) i proporcjonalne, z różnymi wariantami dzielenia mandatów i progów wyborczych.
Czytywałem też i Pańskie artykuły na ten temat, jeszcze w Salonie 24.
Jestem pełen szczerego podziwu (poważnie, żadnej kpiny!) za Pańską wytrwałość w pełnionej misji popularyzatora JOW.
Pozwoliłem sobie na wyrażenie rozbawienia faktem, że JOWy są u Pana panaceum, które rozwiąże wszelkie problemy naszego społeczeństwa, z zapaścią edukacji włącznie. Osobiście, ten bodaj najpoważniejszy polski problem, mam za bardziej złożony. Wydaje mi się, że nie jakość polityki (i polityków) ma tu kluczowe znaczenie.
Ale to na osobną dyskusję.
Jeśli moje uszczypliwości Pana dotknęły, przepraszam.
Moje poglądy na temat ordynacji wyborczej akurat przesuwają się w niepożądanym przez Pana kierunku. Dawniej (jeszcze we wspomnianych czasach licealnych) byłem zadeklarowanym zwolennikiem JOW. Dziś, paradoksalnie także dzięki Pańskiej działalności, mam wiele wątpliwości. Liczne dyskusje skłaniają mnie do myślenia i obserwacji praktyki różnych systemów z innych krajów — a to musi owocować spostrzeganiem niedoskonałości tego rozwiązania.
Przykro mi, że uznał mnie (werbalnie) Pan za niewartego tego, by do mnie mówić, cieszę się, że w praktyce jednak mi Pan odpowiedział. Z chęcią poczytam Pana na nowo na TXT, szczególnie zaś dyskusje z Pana udziałem, które tutaj mogą być przyjemniejsze w odbiorze i bardziej wartościowe.
Pocieszę Pana, że pewność siebie, cechująca mój styl wypowiedzi, nie oznacza bynajmniej pewności samych przekonań. Przynajmniej niektórych.
Pozdrawiam, wątpiąco
PS. Ja też uważam, że Kartagina musi upaść. ;)
odys -- 15.10.2008 - 20:26