Witam!
Chciałem to opublikować jako własny osobny wpis.
Niech będzie jako komentarz.
Tytuł miał być:
———————————————————————————————————————————
Nie zabierajmy dzieciom dzieciństwa!
Zacznę (pozornie) nie na temat.
Dzieci w szkole uczą się liczyć.
- Psze pani, a po co mam się uczyć liczyć? – Bo jak założę sklep i przyjdziesz do mnie kupić batonik za 5 złotych, to zapłacisz 10. – Ale to nieuczciwe! – No dobrze. To TY założysz sklep, a ja kupię w nim coś za 20 złotych, a zapłacę 10. – Ale to też będzie nieuczciwe!!! – A skąd o tym będziesz wiedział, jak nie będziesz umiał liczyć?
Dzieci w szkole uczą się czytać.
- Proszę pani, a po co mam się uczyć czytać? – Bo jak założę firmę i dam ci umowę do podpisania, to w tej umowie będzie napisane, że pracujesz od rana do wieczora i nie dostajesz za to pieniędzy. – Ale jak pracuję, to muszę za to dostawać pieniądze! – Nie, bo podpisałeś taką umowę. – Ale to nieuczciwe! – No przecież podpisałeś. – Ale ja bym czegoś takiego w życiu nie podpisał!!! – A skąd będziesz wiedział co podpisujesz, jak nie będziesz umiał czytać?
Dzieci w szkole uczą się wielu innych rzeczy…
* * *
Czy nauka czytania lub liczenia pozbawia dzieci dzieciństwa?
Faktycznie.
Może pozbawić.
Głupoty.
Naiwności.
I pogardy dla “uczonych prymusów”.
Ale “dzieciństwa”?
* * *
Kto może pozbawić dzieci “dzieciństwa”?
Inaczej.
Kiedy dziecko może być zmuszone do porzucenia “dzieciństwa”?
Ano wtedy i tylko wtedy, kiedy będzie musiało stać się “dorosłym”.
Powody?
- Śmierć lub ciężka choroba w rodzinie. – Wojna lub patologia w rodzinie (np. rozwód, molestowanie). – Brak rodziców (np. eurosieroty). – Brak zainteresowania ze strony rodziców (standard).
Reasumując.
Kto jest w stanie pozbawić dziecko dzieciństwa?
Tylko i wyłącznie RODZINA.
A szkoła nie ma tu nic do rzeczy.
* * *
A tak w ogóle, to co to jest “dzieciństwo”?
Czy to nie jest przypadkiem taki mityczny EDEN, w którym można robić wszystko i za nic nie ponosi się konsekwencji?
Bo zawsze mamusia przytuli i pogłaska po główce?
Jeśli tak to pojmujemy, to: – najwyraźniej ja “dzieciństwa” nigdy nie miałem, bo jak zaskórzyłem to z reguły zbierałem wpierdol. – moje dzieci mają tak jak ja. – niektórym “dzieciom” “dzieciństwo” kończy się po pierwszym prawomocnym wyroku skazującym – są też tacy którym “dzieciństwo” nie kończy się nigdy.
Do jasnej cholery!
Czy naprawdę powinniśmy takiego “dzieciństwa” bronić?
W imię czego?
——————————————————————————————————————————-
Pozdrawiam
Radecki
PS. Jak można z “komentator” przejść na “bloger” na Tekstowisiku ;)
Wbrew pozorom na temat
Witam!
Chciałem to opublikować jako własny osobny wpis.
Niech będzie jako komentarz.
Tytuł miał być:
———————————————————————————————————————————
Nie zabierajmy dzieciom dzieciństwa!
Zacznę (pozornie) nie na temat.
Dzieci w szkole uczą się liczyć.
- Psze pani, a po co mam się uczyć liczyć? – Bo jak założę sklep i przyjdziesz do mnie kupić batonik za 5 złotych, to zapłacisz 10. – Ale to nieuczciwe! – No dobrze. To TY założysz sklep, a ja kupię w nim coś za 20 złotych, a zapłacę 10. – Ale to też będzie nieuczciwe!!! – A skąd o tym będziesz wiedział, jak nie będziesz umiał liczyć?
Dzieci w szkole uczą się czytać.
- Proszę pani, a po co mam się uczyć czytać? – Bo jak założę firmę i dam ci umowę do podpisania, to w tej umowie będzie napisane, że pracujesz od rana do wieczora i nie dostajesz za to pieniędzy. – Ale jak pracuję, to muszę za to dostawać pieniądze! – Nie, bo podpisałeś taką umowę. – Ale to nieuczciwe! – No przecież podpisałeś. – Ale ja bym czegoś takiego w życiu nie podpisał!!! – A skąd będziesz wiedział co podpisujesz, jak nie będziesz umiał czytać?
Dzieci w szkole uczą się wielu innych rzeczy…
* * *
Czy nauka czytania lub liczenia pozbawia dzieci dzieciństwa?
Faktycznie.
Może pozbawić.
Głupoty.
Naiwności.
I pogardy dla “uczonych prymusów”.
Ale “dzieciństwa”?
* * *
Kto może pozbawić dzieci “dzieciństwa”?
Inaczej.
Kiedy dziecko może być zmuszone do porzucenia “dzieciństwa”?
Ano wtedy i tylko wtedy, kiedy będzie musiało stać się “dorosłym”.
Powody?
- Śmierć lub ciężka choroba w rodzinie. – Wojna lub patologia w rodzinie (np. rozwód, molestowanie). – Brak rodziców (np. eurosieroty). – Brak zainteresowania ze strony rodziców (standard).
Reasumując.
Kto jest w stanie pozbawić dziecko dzieciństwa?
Tylko i wyłącznie RODZINA.
A szkoła nie ma tu nic do rzeczy.
* * *
A tak w ogóle, to co to jest “dzieciństwo”?
Czy to nie jest przypadkiem taki mityczny EDEN, w którym można robić wszystko i za nic nie ponosi się konsekwencji?
Bo zawsze mamusia przytuli i pogłaska po główce?
Jeśli tak to pojmujemy, to: – najwyraźniej ja “dzieciństwa” nigdy nie miałem, bo jak zaskórzyłem to z reguły zbierałem wpierdol. – moje dzieci mają tak jak ja. – niektórym “dzieciom” “dzieciństwo” kończy się po pierwszym prawomocnym wyroku skazującym – są też tacy którym “dzieciństwo” nie kończy się nigdy.
Do jasnej cholery!
Czy naprawdę powinniśmy takiego “dzieciństwa” bronić?
W imię czego?
——————————————————————————————————————————-
Pozdrawiam
Radecki
PS. Jak można z “komentator” przejść na “bloger” na Tekstowisiku ;)
Radecki -- 15.10.2008 - 22:36