Sajonaro – oczywiście, masz rację! Dlatego właśnie sądzę, że szkolnictwo jest bardzo mocno powiązane z innymi instytucjami kultury, jedną z nich jest tzw. kultura masowa(tu mnie boli!).
Znam kilku młodych nauczycieli, świeżo wypieczonych i chrupiących piaskiem w zębach, którzy nie mogą za wiele wymagać od uczniów, bo od nich samych nawet na uczelniach niewiele wymagano. Spsiały i uczelnie.
Nie lubiłam egzaminów pisemnych, zawsze korzystałam z możliwości zdawania ustnych. Zwłaszcza u tych wykładowców, których szczególnie ceniłam – i nigdy się nie zawiodłam. To był lęk, jak wypadnę, czy się nie skompromituję, ale jednocześnie niepowtarzalna okazja do rozmowy. Pamiętam długą, ponad godzinną rozmowę z jednym z nich, która zaczęła się od pytań o stan wojenny, a skończyła wejściem sprzątaczki, która nas grzecznie poprosiła o opuszczenie gmachu, bo zamyka… a byliśmy wtedy w trakcie gorącej dyskusji o polskim rządzie emigracyjnym(napisał o tym naprawdę ciekawą książkę), która więcej mnie nauczyła o kwerendzie niż wielogodzinne ćwiczenia. Mądry nauczyciel akademicki nie lekceważy możliwości tej formy sprawdzenia wiedzy podopiecznych, bo w ten sposób najlepiej znaleźć potencjalnych współpracowników. Testy nie powiedzą mi o tym, j a k człowiek myśli, jakim aparatem pojęciowym dysponuje, nie ujawnią stopnia jego osadzenia w kulturze, oczytania, nie pokażą umiejętności(czy też zdolności), którą uważam za najważniejszą – wiązania ze sobą pozornie odległych dziedzin, zjawisk, faktów, odwagi – koniecznej do podważania aksjomatów itd.
Mamy więc pokolenie tych, dla których “Słowacki wielkim poetą był”, szkoda tylko że go nie czytali. Proroczo pisał(nie wiedząc, że o przyszłej studentce): “duchowi memu dała w pysk – i poszła!” na koncert Dody czy tam Feela…
Uogólniam niesprawiedliwie, ale chcę pokazać trend. Na szczęście wielu jeszcze młodych niekonformistów chadza po polskiej ziemi ;)
Sajonaro – oczywiście,
Sajonaro – oczywiście, masz rację! Dlatego właśnie sądzę, że szkolnictwo jest bardzo mocno powiązane z innymi instytucjami kultury, jedną z nich jest tzw. kultura masowa(tu mnie boli!).
Znam kilku młodych nauczycieli, świeżo wypieczonych i chrupiących piaskiem w zębach, którzy nie mogą za wiele wymagać od uczniów, bo od nich samych nawet na uczelniach niewiele wymagano. Spsiały i uczelnie.
Nie lubiłam egzaminów pisemnych, zawsze korzystałam z możliwości zdawania ustnych. Zwłaszcza u tych wykładowców, których szczególnie ceniłam – i nigdy się nie zawiodłam. To był lęk, jak wypadnę, czy się nie skompromituję, ale jednocześnie niepowtarzalna okazja do rozmowy. Pamiętam długą, ponad godzinną rozmowę z jednym z nich, która zaczęła się od pytań o stan wojenny, a skończyła wejściem sprzątaczki, która nas grzecznie poprosiła o opuszczenie gmachu, bo zamyka… a byliśmy wtedy w trakcie gorącej dyskusji o polskim rządzie emigracyjnym(napisał o tym naprawdę ciekawą książkę), która więcej mnie nauczyła o kwerendzie niż wielogodzinne ćwiczenia. Mądry nauczyciel akademicki nie lekceważy możliwości tej formy sprawdzenia wiedzy podopiecznych, bo w ten sposób najlepiej znaleźć potencjalnych współpracowników. Testy nie powiedzą mi o tym, j a k człowiek myśli, jakim aparatem pojęciowym dysponuje, nie ujawnią stopnia jego osadzenia w kulturze, oczytania, nie pokażą umiejętności(czy też zdolności), którą uważam za najważniejszą – wiązania ze sobą pozornie odległych dziedzin, zjawisk, faktów, odwagi – koniecznej do podważania aksjomatów itd.
Mamy więc pokolenie tych, dla których “Słowacki wielkim poetą był”, szkoda tylko że go nie czytali. Proroczo pisał(nie wiedząc, że o przyszłej studentce): “duchowi memu dała w pysk – i poszła!” na koncert Dody czy tam Feela…
Uogólniam niesprawiedliwie, ale chcę pokazać trend. Na szczęście wielu jeszcze młodych niekonformistów chadza po polskiej ziemi ;)
Defendo
defendo -- 10.11.2008 - 11:05