PS. Wydaje mi się, że gdyby nieco powściągał Pan emocje przy komentowaniu (a co za tym idzie nieco moderował dyskusję u siebie), to dyskusja ta byłaby bardziej merytoryczna. Ale może się mylę i dialog w Polsce tak powinien wyglądać?
Teraz do rzeczy.
Jestem trochę skołowany tą całą sprawą. Dlaczego?
1. Bo ks. I-Z nie miał wtedy nic przeciwko przyjęciu medalu od TP i towarzystwie, w którym się znalazł. No bo medal przyjął.
2. Bo TP nie miał nic wtedy przeciwko wręczeniu medalu ks. I-Z, choć doskonale wiedział, czym ks. I-Z się zajmuje i że to niespecjalnie koresponduje z linią.
3. Bo w mojej prostej hierarchii wartości przyzwoitość i uczciwość są bardzo wysoko, a krętactwo i hipokryzja – bardzo nisko. I dlatego niespecjalnie cenię osoby, które w tamtych czasach robiły to, co robiły, a nie musiały.
4. Ale, mimo wszystko, istnieje coś takiego jak chrześcijańskie miłosierdzie. I może byłby czas, by jedna strona wyraziła szczerą skruchę, a druga wybaczyła? W takiej właśnie kolejności.
5. Nie pomaga całej tej sprawie zaangażowanie mediów. Po obu stronach. A już te nachalnie ks. I-Z wspierające summa summarum sprawę pogarszają.
6. No i ostatnie, najtrudniejsze. Ks. I-Z jest świadomym członkiem pewnej organizacji. Niedemokratycznej organizacji. Organizacji, która nie toleruje inaczej myślących (i nie wypowiadam się tutaj, czy to dobrze, czy źle – stwierdzam fakt). Odnoszę wrażenie, że ks. I-Z stawia na jednej szali swoją lojalność wobec organizacji, a na drugiej walkę o prawdę. Pamiętajmy o Roma locuta, causa finita. Kto pierwszy zaryzykuje i poprosi Rzym o wykładnię? I czy ks. I-Z nie przygotowuje sobie już politycznego zaplecza na wypadek, gdy Roma wypowie się inaczej, niż oczekiwał?
I tak sobie myślę, że szufladkowanie osoby ks. I-Z jest skazane na niepowodzenie…
Zacznę od PS
PS. Wydaje mi się, że gdyby nieco powściągał Pan emocje przy komentowaniu (a co za tym idzie nieco moderował dyskusję u siebie), to dyskusja ta byłaby bardziej merytoryczna. Ale może się mylę i dialog w Polsce tak powinien wyglądać?
Teraz do rzeczy.
Jestem trochę skołowany tą całą sprawą. Dlaczego?
1. Bo ks. I-Z nie miał wtedy nic przeciwko przyjęciu medalu od TP i towarzystwie, w którym się znalazł. No bo medal przyjął.
2. Bo TP nie miał nic wtedy przeciwko wręczeniu medalu ks. I-Z, choć doskonale wiedział, czym ks. I-Z się zajmuje i że to niespecjalnie koresponduje z linią.
3. Bo w mojej prostej hierarchii wartości przyzwoitość i uczciwość są bardzo wysoko, a krętactwo i hipokryzja – bardzo nisko. I dlatego niespecjalnie cenię osoby, które w tamtych czasach robiły to, co robiły, a nie musiały.
4. Ale, mimo wszystko, istnieje coś takiego jak chrześcijańskie miłosierdzie. I może byłby czas, by jedna strona wyraziła szczerą skruchę, a druga wybaczyła? W takiej właśnie kolejności.
5. Nie pomaga całej tej sprawie zaangażowanie mediów. Po obu stronach. A już te nachalnie ks. I-Z wspierające summa summarum sprawę pogarszają.
6. No i ostatnie, najtrudniejsze. Ks. I-Z jest świadomym członkiem pewnej organizacji. Niedemokratycznej organizacji. Organizacji, która nie toleruje inaczej myślących (i nie wypowiadam się tutaj, czy to dobrze, czy źle – stwierdzam fakt). Odnoszę wrażenie, że ks. I-Z stawia na jednej szali swoją lojalność wobec organizacji, a na drugiej walkę o prawdę. Pamiętajmy o Roma locuta, causa finita. Kto pierwszy zaryzykuje i poprosi Rzym o wykładnię? I czy ks. I-Z nie przygotowuje sobie już politycznego zaplecza na wypadek, gdy Roma wypowie się inaczej, niż oczekiwał?
I tak sobie myślę, że szufladkowanie osoby ks. I-Z jest skazane na niepowodzenie…
oszust1 -- 25.11.2008 - 00:45