ja od strony kulinarnej.
Przeżyłem własnie wzruszenie, jako że zauważylem mój text “sprzed lat” tu na txt pt. “Kakao z wypierdem” w dziale kulinarnym.
Jako puente do tego textu opowiem kawał.
Dawno, dawno temu żyl sobie drwal, który codziennie rano chodził do lasu drwa rąbać. Żona drwala przygotowywala mu co dnia koszyk z jedzeniem, czyli pyszne kanapki z szyneczką, sałatą, ogóreczkiem i masełkiem. Kanapki lądowały w koszyczku i kazdego dnia, równo o 12 drwal z koszyczka kanapeczkę wyjmował i zjadał.
Aż tu razu pewnego przychodzi w samo południe do koszyczka patrzy, a tam nie ma kanapeczki. I na drugi dzień to samo. I na trzeci itd. Wkurwil sie drwal niemożebnie, że ktos mu kanapeczki podkrada z koszyczka. Zaczaił się więc z siekiera za krzakiem i czeka na zbrodniarza. I doczekał się. Tuz przed 12 na polance, na której stał koszyczek wyladował orzeł. Otworzył koszyczek, kanapeczkę capnął i pofrunął. Drwal mocniej zacisnął pięść na stylisku siekiery i pognał za orłem. Przez lasy, pagórki i dabrowy az dotarl do góry, na której orzel miał swoje gniazdo. Nadludzkim wysiłkiem woli drwal na górę wlazł i z siekiera gotową do uderzenia wyglada zza głazu, patrzy a tu orzeł siedzi w gnieździe i pzaurem rozpakowuje kanapeczkę. Rozpakował ją, rozłozył chlebki na boki i szyneczkę szur! Wyrzucił. Sałatkę szur! Wyrzucił. Ogóreczke szur! Wyrzucił. Wziął te dwie kromki chleba z maslem gołe i zaczyna się nimi nacierac w te słowa skrzecząc- Booooże, ależ ja jestem pojebany!
Pino
ja od strony kulinarnej.
Przeżyłem własnie wzruszenie, jako że zauważylem mój text “sprzed lat” tu na txt pt. “Kakao z wypierdem” w dziale kulinarnym.
Jako puente do tego textu opowiem kawał.
Dawno, dawno temu żyl sobie drwal, który codziennie rano chodził do lasu drwa rąbać. Żona drwala przygotowywala mu co dnia koszyk z jedzeniem, czyli pyszne kanapki z szyneczką, sałatą, ogóreczkiem i masełkiem. Kanapki lądowały w koszyczku i kazdego dnia, równo o 12 drwal z koszyczka kanapeczkę wyjmował i zjadał.
Aż tu razu pewnego przychodzi w samo południe do koszyczka patrzy, a tam nie ma kanapeczki. I na drugi dzień to samo. I na trzeci itd. Wkurwil sie drwal niemożebnie, że ktos mu kanapeczki podkrada z koszyczka. Zaczaił się więc z siekiera za krzakiem i czeka na zbrodniarza. I doczekał się. Tuz przed 12 na polance, na której stał koszyczek wyladował orzeł. Otworzył koszyczek, kanapeczkę capnął i pofrunął. Drwal mocniej zacisnął pięść na stylisku siekiery i pognał za orłem. Przez lasy, pagórki i dabrowy az dotarl do góry, na której orzel miał swoje gniazdo. Nadludzkim wysiłkiem woli drwal na górę wlazł i z siekiera gotową do uderzenia wyglada zza głazu, patrzy a tu orzeł siedzi w gnieździe i pzaurem rozpakowuje kanapeczkę. Rozpakował ją, rozłozył chlebki na boki i szyneczkę szur! Wyrzucił. Sałatkę szur! Wyrzucił. Ogóreczke szur! Wyrzucił. Wziął te dwie kromki chleba z maslem gołe i zaczyna się nimi nacierac w te słowa skrzecząc- Booooże, ależ ja jestem pojebany!
Pozdrawiam noworocznie!!!
Artur M. Nicpoń -- 10.01.2009 - 13:06