“państwowe koncesje na niektóre rodzaje działalności gospodarczej są normą na całym świecie (obrót bronią, materiałami specjalnymi, używkami, paliwem, itd.)”
No i co z tego, że są normą? Czy to jest powód, dla którego mamy bezrefleksyjnie przyjmować takie rozwiązania? Proszę zauważyć, że te koncesje dotyczą w róznych krajach różnych rzeczy. Np. w kraju A nie ma koncesji na obrót bronią a w kraju B jest. Dlaczego mielibyśmy przyjmować rozwiązania restrykcyjne w stosunku do obywateli, którzy nie zrobili nic złego?
Przy okazji- Polska jest państwem, w którym koncesje i zezwolenia obowiązują w przeszło 200 obszarach. To nie ma żadnego uzasadnienia poza tym, że daje się komfortowe warunki do robienia biznesu “swoim”. Co ma to wspólnego z wolnością, demokracją, nie wiem.
“skoro państwo jest właścielem niektórych gruntów (np. lasy państwowe), to chyba może je dzierżawić?”
Oczywiście. Może. Najlepiej by było, to też oczywiste, by oddało państwo te grunty tym, którym je ukradło bierutowskimi dekretami, ale skoro już ma, to na prawdę uważa pan, że przy dzierżawach gruntu (czyli zarządzaniu naszą wspólna własnością) nie powinno być jawności i musi istnieć ten 10% korupcyjny margines? Na prawdę?
“Wie Pan – tych, co “jawnie napadaja” państwo powinno ścigać z całą zaciekłością, ale czy również z cała zaciekłością ma ścigać tych, co popełniaja mniej ciężkie wykroczenia? Sam pan widzi – natężenie działań operacyjnych jest proporcjonalne do rangi problemu. A ja stoję na stanowisku, że 10% korupcji, to mały problem. Oczywiście – o liczbach można dyskutować – czy ma to być 10% czy raczej 5 lub 7. Ale granica zdrowego rozsądku jest właśnie gdzieś w tym przedziale.”
To jest jakis absurd, prosze pana. W Polsce kwoty powyzej 250zł, jeśli zostaną ukradzione, traktowane są juz jako przestępstwo. I za takie przestępstwa ściga się róznych ludzi. Pan zaś mówi o 10% korupcji, czyli kwotach w skali kraju miliardowych, które są w rzeczywistości kwotami ukradzionymi ludziom. I pan uwaza, że to zdrowy rozsądek to sobie bagatelizować? Na prawdę?
“Nie traci. Demokracja przedstawicielska nie polega na tym, że “suwerenny lud” montuje deputowanym kamery w pokojach, tylko na tym, że wybiera tych, do których ma zaufanie, że właściwie go reprezentują. Jeśli po czasie uzna, że jednak źle – to następnym razem danego przedstawiciela nie wybierze.”
Pan zdaje się żartuje. Prosze mi wyjasnić, na jakiej podstawie, nie dysponując informacjami o poczynaniach reprezentantów, lud może ich zweryfikować, stracic lub pozyskac zaufanie? Prosze mi powiedzieć, jak racjonalnie podejmowac decyzje bez posiadania niezbędnych informacji? I jakim cudem reprezentant, którego postępowania nie można prześwietlic miałby być nadal pod kontrolą swojego suwerena?
“Pan natomiast wygląda na takiego bidoka, co to swoich przedstawicieli wybiera spośród ludzi, którym nie ufa – i dlatego chce pan nad nimi ustawić kolejne piętro kontrolne. Dla mnie to jest właśnie postsowiecką mentalnością.”
Może i wygladam na bidoka, ale to nie ma większego znaczenia. Bo nie o mój wyglad tu chodzi. Chodzi zaś o to, że wybieramy spośród ludzi zupełnie nam obcych. Ludzi, ktorych motywacji nie znamy. Dlatego kontrola tych reprezentantów jest konieczna. Idąc pańskim tokiem rozumowania szef w firmie nie powinien kontrolowac pracy swoich pracowników. Ba, nie powinien mieć do tego prawa. Jeśli jednak chciałby sprawdzić, co tam kombinują ludzie, którym płaci, to pan to nazywasz postsowiecką mentalnością. Przykro to mówić, ale wszystko wskazuje na to, że jest pan idiotą.
“Ponadto, deputowani nie pracują “u pana” – to jakieś nieporozumienie. Deputowani jedynie pana reprezentują – i to niekoniecznie za pana wolą i zgodą.”
Tak, to jest wielkie nieporozumienie, że pan uważa, iz ludzie wybierając swoich reprezentantów, nadając im pewne uprawnienia, płacąc im pensję i pokrywając wydatki nie mogą sprawdzić tego, czy ci reprezentanci wykonują solidnie swoją robotę dla tego ludu, który ich wystawił i opłaca. To jest nieporozumienie olbrzymie.
Panie Szczęsny
“państwowe koncesje na niektóre rodzaje działalności gospodarczej są normą na całym świecie (obrót bronią, materiałami specjalnymi, używkami, paliwem, itd.)”
No i co z tego, że są normą? Czy to jest powód, dla którego mamy bezrefleksyjnie przyjmować takie rozwiązania? Proszę zauważyć, że te koncesje dotyczą w róznych krajach różnych rzeczy. Np. w kraju A nie ma koncesji na obrót bronią a w kraju B jest. Dlaczego mielibyśmy przyjmować rozwiązania restrykcyjne w stosunku do obywateli, którzy nie zrobili nic złego?
Przy okazji- Polska jest państwem, w którym koncesje i zezwolenia obowiązują w przeszło 200 obszarach. To nie ma żadnego uzasadnienia poza tym, że daje się komfortowe warunki do robienia biznesu “swoim”. Co ma to wspólnego z wolnością, demokracją, nie wiem.
“skoro państwo jest właścielem niektórych gruntów (np. lasy państwowe), to chyba może je dzierżawić?”
Oczywiście. Może. Najlepiej by było, to też oczywiste, by oddało państwo te grunty tym, którym je ukradło bierutowskimi dekretami, ale skoro już ma, to na prawdę uważa pan, że przy dzierżawach gruntu (czyli zarządzaniu naszą wspólna własnością) nie powinno być jawności i musi istnieć ten 10% korupcyjny margines? Na prawdę?
“Wie Pan – tych, co “jawnie napadaja” państwo powinno ścigać z całą zaciekłością, ale czy również z cała zaciekłością ma ścigać tych, co popełniaja mniej ciężkie wykroczenia? Sam pan widzi – natężenie działań operacyjnych jest proporcjonalne do rangi problemu. A ja stoję na stanowisku, że 10% korupcji, to mały problem. Oczywiście – o liczbach można dyskutować – czy ma to być 10% czy raczej 5 lub 7. Ale granica zdrowego rozsądku jest właśnie gdzieś w tym przedziale.”
To jest jakis absurd, prosze pana. W Polsce kwoty powyzej 250zł, jeśli zostaną ukradzione, traktowane są juz jako przestępstwo. I za takie przestępstwa ściga się róznych ludzi. Pan zaś mówi o 10% korupcji, czyli kwotach w skali kraju miliardowych, które są w rzeczywistości kwotami ukradzionymi ludziom. I pan uwaza, że to zdrowy rozsądek to sobie bagatelizować? Na prawdę?
“Nie traci. Demokracja przedstawicielska nie polega na tym, że “suwerenny lud” montuje deputowanym kamery w pokojach, tylko na tym, że wybiera tych, do których ma zaufanie, że właściwie go reprezentują. Jeśli po czasie uzna, że jednak źle – to następnym razem danego przedstawiciela nie wybierze.”
Pan zdaje się żartuje. Prosze mi wyjasnić, na jakiej podstawie, nie dysponując informacjami o poczynaniach reprezentantów, lud może ich zweryfikować, stracic lub pozyskac zaufanie? Prosze mi powiedzieć, jak racjonalnie podejmowac decyzje bez posiadania niezbędnych informacji? I jakim cudem reprezentant, którego postępowania nie można prześwietlic miałby być nadal pod kontrolą swojego suwerena?
“Pan natomiast wygląda na takiego bidoka, co to swoich przedstawicieli wybiera spośród ludzi, którym nie ufa – i dlatego chce pan nad nimi ustawić kolejne piętro kontrolne. Dla mnie to jest właśnie postsowiecką mentalnością.”
Może i wygladam na bidoka, ale to nie ma większego znaczenia. Bo nie o mój wyglad tu chodzi. Chodzi zaś o to, że wybieramy spośród ludzi zupełnie nam obcych. Ludzi, ktorych motywacji nie znamy. Dlatego kontrola tych reprezentantów jest konieczna. Idąc pańskim tokiem rozumowania szef w firmie nie powinien kontrolowac pracy swoich pracowników. Ba, nie powinien mieć do tego prawa. Jeśli jednak chciałby sprawdzić, co tam kombinują ludzie, którym płaci, to pan to nazywasz postsowiecką mentalnością. Przykro to mówić, ale wszystko wskazuje na to, że jest pan idiotą.
“Ponadto, deputowani nie pracują “u pana” – to jakieś nieporozumienie. Deputowani jedynie pana reprezentują – i to niekoniecznie za pana wolą i zgodą.”
Tak, to jest wielkie nieporozumienie, że pan uważa, iz ludzie wybierając swoich reprezentantów, nadając im pewne uprawnienia, płacąc im pensję i pokrywając wydatki nie mogą sprawdzić tego, czy ci reprezentanci wykonują solidnie swoją robotę dla tego ludu, który ich wystawił i opłaca. To jest nieporozumienie olbrzymie.
rsc (gość) -- 29.05.2009 - 15:09