Przedstawiony przez Pana mechanizm jest oczywisty. Moim dążeniem poprzez ten wpis była próba przeciwstawienia się takim praktykom, ale w formie “uproszczonej”. Może się alienuję, jednakże sądzę, że tego typu analiz może dokonywać tylko pewien procent społeczeństwa. Reszta jest “konsumentami”. Ważne więc, aby stworzyć taki system przekazu informacji, gdzie “konsument” ma szansę, w dostosowaniu do poziomu swej świadomości (wiedzy, rozumienia), podjąć samodzielną decyzję zgodną z jego własnym interesem.
Problem skomplikowany, bo do tego w naszym systemie organizacyjnym i przy tym poziomie rozwoju, konieczne są autorytety. Tyle, że winny to być autorytety nie tylko medialne, ale także swym życiem świadczące o swych poglądach.
Bo np. wykorzystano społeczny szacunek dla nauki (np. dla tytułu profesora), kreując profesorów w sposób następujący:
Gość dostawał stosowne stypendium i pisał pracę doktorską pt” Wpływ zorzy polarnej na miesiączkowanie u pingwinow”. Praca pionierska, jedyna w swoim rodzaju. Nastepne stypendium i habilitacja:“Tance rytualne na wyspach Hula Gula”. Znowu jedyny w swojej klasie autorytet.
No to gość szybko uzyskuje tytuł profesorski.
I teraz występuje jako “autorytet moralny”.
Chyba Pan zna ten mechanizm. Opisałem go złośliwie. Ale jestem w stanie podać przykłady z “realu” w nieco innych uwarunkowaniach.
Ukłony
Marek Olżyński
Przedstawiony przez Pana mechanizm jest oczywisty. Moim dążeniem poprzez ten wpis była próba przeciwstawienia się takim praktykom, ale w formie “uproszczonej”. Może się alienuję, jednakże sądzę, że tego typu analiz może dokonywać tylko pewien procent społeczeństwa. Reszta jest “konsumentami”. Ważne więc, aby stworzyć taki system przekazu informacji, gdzie “konsument” ma szansę, w dostosowaniu do poziomu swej świadomości (wiedzy, rozumienia), podjąć samodzielną decyzję zgodną z jego własnym interesem.
KJWojtas -- 13.04.2008 - 18:41Problem skomplikowany, bo do tego w naszym systemie organizacyjnym i przy tym poziomie rozwoju, konieczne są autorytety. Tyle, że winny to być autorytety nie tylko medialne, ale także swym życiem świadczące o swych poglądach.
Bo np. wykorzystano społeczny szacunek dla nauki (np. dla tytułu profesora), kreując profesorów w sposób następujący:
Gość dostawał stosowne stypendium i pisał pracę doktorską pt” Wpływ zorzy polarnej na miesiączkowanie u pingwinow”. Praca pionierska, jedyna w swoim rodzaju. Nastepne stypendium i habilitacja:“Tance rytualne na wyspach Hula Gula”. Znowu jedyny w swojej klasie autorytet.
No to gość szybko uzyskuje tytuł profesorski.
I teraz występuje jako “autorytet moralny”.
Chyba Pan zna ten mechanizm. Opisałem go złośliwie. Ale jestem w stanie podać przykłady z “realu” w nieco innych uwarunkowaniach.
Ukłony