Wszelkie stereotypy, są jedynie uproszczeniami. Zazwyczaj są przydatne i pomagają nam orientować się w złożoności świata. Nie wszystkie są fałszywe, nie wszystkie są obraźliwe dla innych.
To normalna forma reakcji na to, że nie możemy, nie potrafimy i nie mamy potrzeby poznawania świata w całej jego złożoności.
Zazwyczaj wiedza prowadzi do rozsadzenia, lub choćby modyfikacji stereotypu.
Pochlebiam sobie (mając świadomość, ze to tylko samokreacja), że przy całym moim przywiązaniu do stereotypów własnych, wiem, kiedy mam do czynienia ze stereotypem, a kiedy z wiedzą. Choćby czastkową.
Nie twierdzę, że koniecznie muszę mieć rację, tylko dlatego, że nic o czymś nie wiem.
Na przykład: jeżeli nie rozumiem jakieś muzyki (co dość często mi się zdarza) to nie upieram się, że ta muzyka jest bez sensu i jest gorsza od tego co prezentowała (wspominana przez Pana Lorenzo) Orkiestra Mandolinistów Edwarda Ciukszy. Albo że Hip-hop jest gorszy od rocka, tylko dlatego, że ten drugi wydaje mi się bardziej melodyjny. Albo, że polska młodzież śpiewa złe piosenki, bo są w nich brzydkie słowa.
Taka teza wynika zresztą zazwyczaj z nieznajomości języków obcych.
Z drugiej strony chciałbym, aby Ci, dla których niektóre słowa wydają się normalne, uszanowali moje prywatne przekonanie o ich niestosowności i w mojej obecności nieco się kontrolowali. Sami.
Ale to inny temat. O granicach wolności może kiedy indziej.
Mam taki przykład jeszcze, dotyczący muzyki.
Jakoś tak w zeszłą sobotę, a może niedzielę (jakoś nie pamiętam) słuchałem rano radia, w którym rozmawiano z liderem jakiejś kapeli, prezentującej gatunek muzyczny, który nie należy do moich ulubionych, zwykle zaś klasyfikowany jest negatywnie przez przedstawicieli mojego pokolenia.
Słuchałem bez większego zaangażowania, dopóki nie usłyszałem, jak muzyk mówi, że najbardziej go bawi, że ludzie myślą,że zakłada koloratkę dla jaj. I że jedna pani, która kojarzyła go z muzyką raczej, zemdlała kiedy zobaczyła, jak odprawia mszę. Bo to jezuita był. Bardzo młody z mojej perspektywy.
Co do mojego wieku, to tyle razy pisałem, że Pan Y nie istnieje, że trudno moi do tego wracać ciągle.
Ale prezentowany przez pana pogląd dotyczący wieku jest jednak nadmiernie stereotypowy. Co dobrze składa sie w całość,nie sądzi Pan?
Przyznam, że w moim otoczeniu znacznie łatwiej o otwartych starców, niż o młodych o podobnym nastawieniu. Konformizm, wymuszony dynamiką zmian społecznych (i nie tylko tym) sprzyja zamykaniu się w ciasnej klatce stereotypów.
Może to co widzę wynika ze specyfiki zawodu? Być może. Nie uogólniam zbyt pośpiesznie swoich doświadczeń osobniczych. To na pewno konsekwencja zawodu.
Wie pan, kiedy ja piszę o wieku, to mam na myśli raczej ograniczenia fizyczne, choćby takie, o których wspominałem w tym poście.
Tak się składa, że naprawdę jazda w tamtą srtronę była jakimś horrendum. Kolano odmówiło mi posłuszeństwa, a zejście ze schodów (właśnie: zejście – wchodziłem z bólem, ale jakoś to szlo) powodowało straszny ból.
Więc jak Pan chce, to mogę się przyznać do młodości duchowej, ale nie wpłynie to na to co widzę w lustrze.
Swoją drogą, to zabawne, ale stereotypy geriatryczne należą chyba do najsilniej wciąż zakorzenionych i kultywowanych. O ile postęp wiedzy (że o politycznej poprawności nie wspomnę) zdezawuował wększość stereotypów seksualnych, rasowych etc., to myśl o nieruchawym i zaskorupiałym starcu trzyma się krzepko, a wielu starców ją potwierdza.
Sam chyba też jestem ofiarą tego stereotypu i jednocześnie jego nosicielem. Przyznam ze wstydem, że na plażach Europy skłonny byłbym wprowadzić górną granicę wieku. Dla opalania się topless.
Co zaś do pisania na temat i nie na temat, to proszę wierzyć, że wolę napisać coś co ma dla mnie znaczenie, choć nie jest na temat, niż powtarzać banały w zgodzie z zadanym tematem.
Panie Griszqu,
nie ma kwestii zamkniętych.
Wszelkie stereotypy, są jedynie uproszczeniami. Zazwyczaj są przydatne i pomagają nam orientować się w złożoności świata. Nie wszystkie są fałszywe, nie wszystkie są obraźliwe dla innych.
To normalna forma reakcji na to, że nie możemy, nie potrafimy i nie mamy potrzeby poznawania świata w całej jego złożoności.
Zazwyczaj wiedza prowadzi do rozsadzenia, lub choćby modyfikacji stereotypu.
Pochlebiam sobie (mając świadomość, ze to tylko samokreacja), że przy całym moim przywiązaniu do stereotypów własnych, wiem, kiedy mam do czynienia ze stereotypem, a kiedy z wiedzą. Choćby czastkową.
Nie twierdzę, że koniecznie muszę mieć rację, tylko dlatego, że nic o czymś nie wiem.
Na przykład: jeżeli nie rozumiem jakieś muzyki (co dość często mi się zdarza) to nie upieram się, że ta muzyka jest bez sensu i jest gorsza od tego co prezentowała (wspominana przez Pana Lorenzo) Orkiestra Mandolinistów Edwarda Ciukszy. Albo że Hip-hop jest gorszy od rocka, tylko dlatego, że ten drugi wydaje mi się bardziej melodyjny. Albo, że polska młodzież śpiewa złe piosenki, bo są w nich brzydkie słowa.
Taka teza wynika zresztą zazwyczaj z nieznajomości języków obcych.
Z drugiej strony chciałbym, aby Ci, dla których niektóre słowa wydają się normalne, uszanowali moje prywatne przekonanie o ich niestosowności i w mojej obecności nieco się kontrolowali. Sami.
Ale to inny temat. O granicach wolności może kiedy indziej.
Mam taki przykład jeszcze, dotyczący muzyki.
Jakoś tak w zeszłą sobotę, a może niedzielę (jakoś nie pamiętam) słuchałem rano radia, w którym rozmawiano z liderem jakiejś kapeli, prezentującej gatunek muzyczny, który nie należy do moich ulubionych, zwykle zaś klasyfikowany jest negatywnie przez przedstawicieli mojego pokolenia.
Słuchałem bez większego zaangażowania, dopóki nie usłyszałem, jak muzyk mówi, że najbardziej go bawi, że ludzie myślą,że zakłada koloratkę dla jaj. I że jedna pani, która kojarzyła go z muzyką raczej, zemdlała kiedy zobaczyła, jak odprawia mszę. Bo to jezuita był. Bardzo młody z mojej perspektywy.
Co do mojego wieku, to tyle razy pisałem, że Pan Y nie istnieje, że trudno moi do tego wracać ciągle.
Ale prezentowany przez pana pogląd dotyczący wieku jest jednak nadmiernie stereotypowy. Co dobrze składa sie w całość,nie sądzi Pan?
Przyznam, że w moim otoczeniu znacznie łatwiej o otwartych starców, niż o młodych o podobnym nastawieniu. Konformizm, wymuszony dynamiką zmian społecznych (i nie tylko tym) sprzyja zamykaniu się w ciasnej klatce stereotypów.
Może to co widzę wynika ze specyfiki zawodu? Być może. Nie uogólniam zbyt pośpiesznie swoich doświadczeń osobniczych. To na pewno konsekwencja zawodu.
Wie pan, kiedy ja piszę o wieku, to mam na myśli raczej ograniczenia fizyczne, choćby takie, o których wspominałem w tym poście.
Tak się składa, że naprawdę jazda w tamtą srtronę była jakimś horrendum. Kolano odmówiło mi posłuszeństwa, a zejście ze schodów (właśnie: zejście – wchodziłem z bólem, ale jakoś to szlo) powodowało straszny ból.
Więc jak Pan chce, to mogę się przyznać do młodości duchowej, ale nie wpłynie to na to co widzę w lustrze.
Swoją drogą, to zabawne, ale stereotypy geriatryczne należą chyba do najsilniej wciąż zakorzenionych i kultywowanych. O ile postęp wiedzy (że o politycznej poprawności nie wspomnę) zdezawuował wększość stereotypów seksualnych, rasowych etc., to myśl o nieruchawym i zaskorupiałym starcu trzyma się krzepko, a wielu starców ją potwierdza.
Sam chyba też jestem ofiarą tego stereotypu i jednocześnie jego nosicielem. Przyznam ze wstydem, że na plażach Europy skłonny byłbym wprowadzić górną granicę wieku. Dla opalania się topless.
Co zaś do pisania na temat i nie na temat, to proszę wierzyć, że wolę napisać coś co ma dla mnie znaczenie, choć nie jest na temat, niż powtarzać banały w zgodzie z zadanym tematem.
Pozdrawiam serdecznie
yayco -- 24.09.2008 - 09:06