przecież to tylko zestaw łagodnych sugestii. Pozbawionych sankcji. Więc proszę się nie przerażać. Najwyżej delikatnie Pana upomnę.
Jeśli idzie o ogólne kwestii tworzenia prawa, to proszę wybaczyć, nie jest to tematem tej notki. O tym, jak to można zrobić, przy założeniu, że się chce, może będzie następna. Nie chciałbym, aby wszystko się w odpowiedziach dziś danych Panu, zawarło. Dziś problem jest prosty: czy tego właśnie chcemy. Bo wszytko ma swoją cenę Panie Lorenzo. Jak na razie zresztą odpowiedź jest prosta, a nawet taka, jaką przewidywałem: prawie nikogo to nie obchodzi. Za dużo trudnych słów.
Natomiast propozycje wprowadzenia cenzusu wykształcenia, albo doświadczenia, to proszę wybaczyć, ale zaraz się jednak powołam na regulamin. Do tego nie da się wrócić, Panie Lorenzo, czy Pan tego chce, czy ja. Nie da się, a ja o rzeczach niemożliwych gadać nie będę. To w regulaminie jest napisane. Przepraszam, że wspominam…
Problem jest poważny, tu się z Panem zgadzam. Niefachowość polskiego prawotwórstwa jest nad wyraz bolesna. Pisałem o tym już kiedyś na TXT, przy okazji dekretów. Bo uważam dekrety za zdecydowanie mniejsze zło, niż sejmokrację.
Ale i inicjatywę obywatelską można uczynić sensowniejszą i bardziej skuteczną. Wystarczy chcieć. Ale proszę mnie dziś nie pytać, jak to zrobić.
Przy okazji, proszę zauważyć, że współczesne merytokracje nie mają charakteru parlamentarnego. Działają obok parlamentu, głównie dzięki jego słabości. Nowoczesna merytokracja opiera się na wpływie i autorytecie. Bardzo trudno budować merytokrację tego typu w kraju, gdzie wszyscy wiedzą wszystko najlepiej. Gdzie negowane są autorytety wszelkiego rodzaju, a na każdego eksperta, znajdzie się inny ekspert. Na każdego Mendla, jest jakiś Łysenko.
Myślę, że są dwie drogi. Pierwsza, w zasadzie dla głupków i rewolucjonistów (proszę zauważyć, że nie mieszam jednych, z drugimi), jest taka żeby negować fakty, rozwój historyczny i położenie geograficzne. To się czasem nawet udaje. Były precedensy. Co prawda zasadniczo nieudane, ale to żaden argument. Piszę to poważnie. Pierwszą świecącą żarówkę poprzedziły dziesiątki nieświecących. Niektóre były nawet drewniane.
Druga droga, powiedzmy, że nazwiemy ją organiczną jest taka, żeby naprawiać, to, co się daje naprawić. Z bardzo prostym celem na myśli: żeby wokół nas było mniej bubli. Jeżeli chcemy mieć inicjatywę obywatelską, to zróbmy ją dobrze. Jeśli decydujemy się na takie rozwiązanie, to sabotażem jest taka konstrukcja prawa, która wprowadza je tylko pozornie i czyni kompletną fikcją.
Ale ta droga jest trudna. Rzucanie kamieniami jest bardziej wciągające.
Pozdrawiam, wspominając rzeźbę Brukowiec, broń proletariatu
Panie Lorenzo,
przecież to tylko zestaw łagodnych sugestii. Pozbawionych sankcji. Więc proszę się nie przerażać. Najwyżej delikatnie Pana upomnę.
Jeśli idzie o ogólne kwestii tworzenia prawa, to proszę wybaczyć, nie jest to tematem tej notki. O tym, jak to można zrobić, przy założeniu, że się chce, może będzie następna. Nie chciałbym, aby wszystko się w odpowiedziach dziś danych Panu, zawarło. Dziś problem jest prosty: czy tego właśnie chcemy. Bo wszytko ma swoją cenę Panie Lorenzo. Jak na razie zresztą odpowiedź jest prosta, a nawet taka, jaką przewidywałem: prawie nikogo to nie obchodzi. Za dużo trudnych słów.
Natomiast propozycje wprowadzenia cenzusu wykształcenia, albo doświadczenia, to proszę wybaczyć, ale zaraz się jednak powołam na regulamin. Do tego nie da się wrócić, Panie Lorenzo, czy Pan tego chce, czy ja. Nie da się, a ja o rzeczach niemożliwych gadać nie będę. To w regulaminie jest napisane. Przepraszam, że wspominam…
Problem jest poważny, tu się z Panem zgadzam. Niefachowość polskiego prawotwórstwa jest nad wyraz bolesna. Pisałem o tym już kiedyś na TXT, przy okazji dekretów. Bo uważam dekrety za zdecydowanie mniejsze zło, niż sejmokrację.
Ale i inicjatywę obywatelską można uczynić sensowniejszą i bardziej skuteczną. Wystarczy chcieć. Ale proszę mnie dziś nie pytać, jak to zrobić.
Przy okazji, proszę zauważyć, że współczesne merytokracje nie mają charakteru parlamentarnego. Działają obok parlamentu, głównie dzięki jego słabości. Nowoczesna merytokracja opiera się na wpływie i autorytecie. Bardzo trudno budować merytokrację tego typu w kraju, gdzie wszyscy wiedzą wszystko najlepiej. Gdzie negowane są autorytety wszelkiego rodzaju, a na każdego eksperta, znajdzie się inny ekspert. Na każdego Mendla, jest jakiś Łysenko.
Myślę, że są dwie drogi. Pierwsza, w zasadzie dla głupków i rewolucjonistów (proszę zauważyć, że nie mieszam jednych, z drugimi), jest taka żeby negować fakty, rozwój historyczny i położenie geograficzne. To się czasem nawet udaje. Były precedensy. Co prawda zasadniczo nieudane, ale to żaden argument. Piszę to poważnie. Pierwszą świecącą żarówkę poprzedziły dziesiątki nieświecących. Niektóre były nawet drewniane.
Druga droga, powiedzmy, że nazwiemy ją organiczną jest taka, żeby naprawiać, to, co się daje naprawić. Z bardzo prostym celem na myśli: żeby wokół nas było mniej bubli. Jeżeli chcemy mieć inicjatywę obywatelską, to zróbmy ją dobrze. Jeśli decydujemy się na takie rozwiązanie, to sabotażem jest taka konstrukcja prawa, która wprowadza je tylko pozornie i czyni kompletną fikcją.
Ale ta droga jest trudna. Rzucanie kamieniami jest bardziej wciągające.
Pozdrawiam, wspominając rzeźbę Brukowiec, broń proletariatu
yayco -- 28.05.2008 - 19:14