zaczynamy mieć poważny problem. Z pólki niemal konstytucyjnej. Niedawno przez Polskę (ale nie tylko) przetoczyla się fala protestów związanych z ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. Protesty, jak Pani pamięta dotyczyly w zasadzie dwóch kwestii: pierwszej – iz rząd ukryl niejako przed obywatelami treść traktatu. I drugiej – po częsci wynikającej z tlumaczeń rządu -, że nawet ci, ktorzy znali treść Traktatu, prawie go nie zrozumieli (pomijam oczywiście prawników czyli fachowców).
Należy więc sądzić, że twórcy wszelkich zmiany, jakie mogą być wprowadzone w przypadku konstytucji (calościowe lub częściowe) w przyszlości bliższej lub dalszej zakladają a priori wykluczenie bardzo dużej (jeśli nie przeważającej) częsci spoleczeństwa z procesu “restrukturyzacji” porządku prawnego naszego panstwa.
Kontynuowac tej myśli nie chce na razie, bo konstatacja ta mnie przeraża (nawet bardziej niz sam Pan Yayco) w swych konsekwencjach ustrojowych, lub bardziej etycznych (jesli etyka ma cokolwiek do powiedzenia w tych kwestiach i na tym obszarze).
Powyższa konstatacja, a także jej implikacje, wcale nie oznaczają, że jestem klasycznym idealistą-naiwniakiem lub, że jestem przeciwnikiem zmian. Wręcz przeciwnie – jestem pragmatycznym cynikiem, tyle że jednak o pewnych nalecialościach romantycznych, a w związku z tym przerażony.
Pozdrawiam ciesząc się, ze być może problem ten nie będzie mnie dotyczyl
I tu, Szanowna Pani Magio,
zaczynamy mieć poważny problem. Z pólki niemal konstytucyjnej. Niedawno przez Polskę (ale nie tylko) przetoczyla się fala protestów związanych z ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. Protesty, jak Pani pamięta dotyczyly w zasadzie dwóch kwestii: pierwszej – iz rząd ukryl niejako przed obywatelami treść traktatu. I drugiej – po częsci wynikającej z tlumaczeń rządu -, że nawet ci, ktorzy znali treść Traktatu, prawie go nie zrozumieli (pomijam oczywiście prawników czyli fachowców).
Należy więc sądzić, że twórcy wszelkich zmiany, jakie mogą być wprowadzone w przypadku konstytucji (calościowe lub częściowe) w przyszlości bliższej lub dalszej zakladają a priori wykluczenie bardzo dużej (jeśli nie przeważającej) częsci spoleczeństwa z procesu “restrukturyzacji” porządku prawnego naszego panstwa.
Kontynuowac tej myśli nie chce na razie, bo konstatacja ta mnie przeraża (nawet bardziej niz sam Pan Yayco) w swych konsekwencjach ustrojowych, lub bardziej etycznych (jesli etyka ma cokolwiek do powiedzenia w tych kwestiach i na tym obszarze).
Powyższa konstatacja, a także jej implikacje, wcale nie oznaczają, że jestem klasycznym idealistą-naiwniakiem lub, że jestem przeciwnikiem zmian. Wręcz przeciwnie – jestem pragmatycznym cynikiem, tyle że jednak o pewnych nalecialościach romantycznych, a w związku z tym przerażony.
Pozdrawiam ciesząc się, ze być może problem ten nie będzie mnie dotyczyl
Lorenzo -- 29.05.2008 - 18:00