nic się Pani nie wydaje. Wszystkie informacje są prawdziwe. To jest instytucja fasadowa. Dlatego powstał ten tekst. Bo jeśli nikt tego nie chce, to należy to wyciąć i wraz z referendum ogólnokrajowym posłać na śmietnik historii. N czyta te słowa i radośnie pokrzykuje: “To, to! Właśnie!”, oraz klepie się po udach, wino rozlewając. Niewykluczone, że to jest dobry pomysł.
Ale jeśli taka instytucja ma istnieć, to trzeba ją skonstruować tak, żeby mogła działać. Albowiem, nawet dobre rozwiązania prawne, nie muszą być koniecznie stosowane, prawda?
Tylko zwracam Pani uwagi na pewne niebezpieczeństwo intelektualne. Jak coś nie działa, to skłonni jesteśmy założyć, że cala instytucja jest do kitu. To nie jest proste. Nie aż tak. Moim zdaniem, a ku niezadowoleniu N, można sobie wyobrazić inicjatywę obywatelską, która będzie mniej fasadowa. Którą będzie można się skutecznie posłużyć. Gdyby ktoś chciał i umiał.
Ale żyjemy w kraju, gdzie jedni powiedzą: nie ruszajmy Konstytucji, ona taka ładna jest. A drudzy całkiem się obrażają na demokrację i uważają, że to wszystko funta kłaków nie warte.
Tym pierwszym zalecałbym myślenie, które podobno nie boli (choć jak się człowiek rozgląda, to trudno uwierzyć). Tym drugim emigrację, bo to prostsze. Całkiem niezły zestaw państw, wolnych od zarazy demokratycznej, widziałem niedawno na stronach Departamentu Stanu USA. Niestety, z informacji tam zawartych wynika, że zamiast tej zarazy można tam często napotkać inne. Na przykład cholerę. Albo ludożerczą partyzantkę. To nie jest droga dla chorowitego starca.
Pani Magio,
nic się Pani nie wydaje. Wszystkie informacje są prawdziwe. To jest instytucja fasadowa. Dlatego powstał ten tekst. Bo jeśli nikt tego nie chce, to należy to wyciąć i wraz z referendum ogólnokrajowym posłać na śmietnik historii. N czyta te słowa i radośnie pokrzykuje: “To, to! Właśnie!”, oraz klepie się po udach, wino rozlewając. Niewykluczone, że to jest dobry pomysł.
Ale jeśli taka instytucja ma istnieć, to trzeba ją skonstruować tak, żeby mogła działać. Albowiem, nawet dobre rozwiązania prawne, nie muszą być koniecznie stosowane, prawda?
Tylko zwracam Pani uwagi na pewne niebezpieczeństwo intelektualne. Jak coś nie działa, to skłonni jesteśmy założyć, że cala instytucja jest do kitu. To nie jest proste. Nie aż tak. Moim zdaniem, a ku niezadowoleniu N, można sobie wyobrazić inicjatywę obywatelską, która będzie mniej fasadowa. Którą będzie można się skutecznie posłużyć. Gdyby ktoś chciał i umiał.
Ale żyjemy w kraju, gdzie jedni powiedzą: nie ruszajmy Konstytucji, ona taka ładna jest. A drudzy całkiem się obrażają na demokrację i uważają, że to wszystko funta kłaków nie warte.
Tym pierwszym zalecałbym myślenie, które podobno nie boli (choć jak się człowiek rozgląda, to trudno uwierzyć). Tym drugim emigrację, bo to prostsze. Całkiem niezły zestaw państw, wolnych od zarazy demokratycznej, widziałem niedawno na stronach Departamentu Stanu USA. Niestety, z informacji tam zawartych wynika, że zamiast tej zarazy można tam często napotkać inne. Na przykład cholerę. Albo ludożerczą partyzantkę. To nie jest droga dla chorowitego starca.
A co do migreny, to współczuję serdecznie
I pozdrawiam
yayco -- 28.05.2008 - 19:32