Czy, zatem, Pan nie uważa, że ja przedstawiłem jedynie światopogląd Niejakiego N.
Konserwatywny? Tak. Nieco religijny? Tak, co najmniej nieco. Choć gdzie Pan to znalazł religijność w moim tekście, to naprawdę nie wiem. Popkulturowy? No to już chyba nie. Co do moich gustów muzycznych, to chyba nic tu nie pisałem, ale pozwolę sobie nie nazywać ich popkulturowymi, choć popkultury ani się nie brzydzę, ani nie boję. Zresztą to już kwestia spojrzenia.
Dawno, dawno temu, Aleksander Bardini powiedział, że jak grupa Pink Floyd (a Bardini miał wtedy pod siedemdziesiątkę) nagrywa płytę, to jest to sztuka. A jak jakaś orkiestra symfoniczna pitoli bez sensu fugi Bacha, to sztuka nie jest, tylko chałtura. Co powtarzam, bo ja się na kulturze nie znam.
Że komiks i filmy takie?
Bo mi akurat podeszło. Zresztą mam kilkaset komiksów i kilka książek o komiksie. Takie hobby. Stare bardzo. Od Świata młodych się wywodzące. Powiedzmy, że jak ja idę do kina na Batmana, to śmieję się w innych miejscach. Co nie znaczy, że w tych co trzeba.
Rok temu byłem na występie kabaretowym dla kilkuset socjologów. To dopiero były jaja. Choć dość nieoczekiwane. Dla obydwu stron.
I nie, nie uważam, żeby mi nic nie proponowano. Niestety proponowano. Nawet się kilka razy zgodziłem, choć zazwyczaj odmawiam.
Mam wręcz wrażenie, że tych propozycji jest czasem za dużo. I dodam od razu, że pisze to z perspektywy Warszawy. Nie upieram się, że tak jest wszędzie, choć najpiękniejsze przypadki samoorganizacji społecznej widziałem daleko od tego miasta, choć w tym kraju. Pewnie jest tego za mało, ale co ja na to poradzę.
Nie uważam się za ćwierć obywatela, w każdym razie. Raczej za obywatela leniwego i przebiernego. Choć też takiego, co postawiony wobec dwóch bytów nieidealnych, stara się wybrać ten, który się jemu mniej niepodobna. To by było o polityce.
Pochlebiam sobie, nieco egoistycznie, że sam dokonuję niektórych wyborów. Często kierując się lenistwem.
A że pisząc uciekam w smaczki? Jasne, że tak. Robię to, bo mam na to ochotę. Podoba mi się taka zabawa i mam wrażenie, że nie tylko mnie. Jak mnie kiedyś zeprze, to może napisze coś poważniejszego. Zdarzało mi się. Z różnym skutkiem.
Jeśli chce Pan to nazwać pisaniem popkulturowym, to proszę bardzo. Mnie nie stanowi.
Ponadto uważam, że o codzienności politycznej mogą pisać inni. Skoro im zależy. Albo skoro coś mają do powiedzenia. Najbardziej lubię czytać o czymś, czego łatwo w swoich książkach nie znajdę. Bo kaszlę w bibliotekach.
Dla mnie to jest za trudne, żeby tak pisać poważnie o codzienności. Czasem wiem coś inaczej, a czasem (najczęściej) mam wątpliwości. Czy naprawdę Pan sądzi, że każdy zaraz się blokuje dlatego, że ma parę rzeczy zapamiętane, kilka książek na półce i (tytułem przykładu) zbiorek bibuły mający kilkaset pozycji?
To co Pan pisze, o polskim społeczeństwie, nie bierze się z wiedzy tych, do których Pan to odnosi. Raczej przeciwnie. A także z niechęci, żeby sprawdzić.
Także i na TXT mamy do czynienia z opiniami, które nic nie wnoszą. Spotykamy takich, którzy kończą swój trud intelektualny na stwierdzeniu, że się im nie podoba. Bez proponowania czegokolwiek.
Niezrozumienie świata faktycznie prowadzi niekiedy do tego, że albo się od świata ucieka w taką albo inną acedię, albo reaguje histeryczną agresją.
Może jednak prowadzić do poznawania, tego co nieznane i prób zrozumienia tego, co niezrozumiale.
Ja lubię takich, którzy nie wiedząc, zadają pytania. Tych, którzy nie wiedząc udzielają odpowiedzi – nie lubię.
Nie lubię też tych, którzy uważają, że wszyscy powinni myśleć tak jak oni. I korzystać z tych samych doświadczeń, jakie na nich spadły.
W konkluzji – nie zgadzam się z Panem. Uważam, że każda forma dialogu jest dobra. I każde działanie, nawet z najdrobniejszych działań poskładane jest dobre. Chyba to już czytałem, albo i pisałem.
A jak chce Pan socjologicznie, to dodam, że w każdej makrostrukturze dominują statystycznie konformiści. I jest to uważane za zdrowe dla zachowania tejże makrostruktury. Problem jest w tym jedynie, kto wyznacza wzorce zachowań, które konformiści będą naśladować. I jakie to będą wzorce.
Ja mówię tak: każdy może sam decydować o sobie. Jeśli nie we wszystkim, to na pewno może znaleźć taki kawałek świata, w którym to będzie możliwe. Opisuję swój świat. Nie dla naśladowania, a dla przykładu. Może ktoś też zechce spróbować. Byłoby miło. Albo może komuś pomoże to powiedzieć: Nie! Takim nie chcę być. To drugie miło. Bo świat ludzi do mnie podobnych byłby nudny. I wino by podrożało.
Ale i jedno, i drugie jest dobre, bo uwalnia od czekania na to, aż telewizor nam powie kim jesteśmy i czego chcemy.
Panie Igło, co prawda prowokacją zalatuje od Pana na kilometr,
ale spróbuję odpowiedzieć
Czy, zatem, Pan nie uważa, że ja przedstawiłem jedynie światopogląd Niejakiego N.
Konserwatywny? Tak. Nieco religijny? Tak, co najmniej nieco. Choć gdzie Pan to znalazł religijność w moim tekście, to naprawdę nie wiem. Popkulturowy? No to już chyba nie. Co do moich gustów muzycznych, to chyba nic tu nie pisałem, ale pozwolę sobie nie nazywać ich popkulturowymi, choć popkultury ani się nie brzydzę, ani nie boję. Zresztą to już kwestia spojrzenia.
Dawno, dawno temu, Aleksander Bardini powiedział, że jak grupa Pink Floyd (a Bardini miał wtedy pod siedemdziesiątkę) nagrywa płytę, to jest to sztuka. A jak jakaś orkiestra symfoniczna pitoli bez sensu fugi Bacha, to sztuka nie jest, tylko chałtura. Co powtarzam, bo ja się na kulturze nie znam.
Że komiks i filmy takie?
Bo mi akurat podeszło. Zresztą mam kilkaset komiksów i kilka książek o komiksie. Takie hobby. Stare bardzo. Od Świata młodych się wywodzące. Powiedzmy, że jak ja idę do kina na Batmana, to śmieję się w innych miejscach. Co nie znaczy, że w tych co trzeba.
Rok temu byłem na występie kabaretowym dla kilkuset socjologów. To dopiero były jaja. Choć dość nieoczekiwane. Dla obydwu stron.
I nie, nie uważam, żeby mi nic nie proponowano. Niestety proponowano. Nawet się kilka razy zgodziłem, choć zazwyczaj odmawiam.
Mam wręcz wrażenie, że tych propozycji jest czasem za dużo. I dodam od razu, że pisze to z perspektywy Warszawy. Nie upieram się, że tak jest wszędzie, choć najpiękniejsze przypadki samoorganizacji społecznej widziałem daleko od tego miasta, choć w tym kraju. Pewnie jest tego za mało, ale co ja na to poradzę.
Nie uważam się za ćwierć obywatela, w każdym razie. Raczej za obywatela leniwego i przebiernego. Choć też takiego, co postawiony wobec dwóch bytów nieidealnych, stara się wybrać ten, który się jemu mniej niepodobna. To by było o polityce.
Pochlebiam sobie, nieco egoistycznie, że sam dokonuję niektórych wyborów. Często kierując się lenistwem.
A że pisząc uciekam w smaczki? Jasne, że tak. Robię to, bo mam na to ochotę. Podoba mi się taka zabawa i mam wrażenie, że nie tylko mnie. Jak mnie kiedyś zeprze, to może napisze coś poważniejszego. Zdarzało mi się. Z różnym skutkiem.
Jeśli chce Pan to nazwać pisaniem popkulturowym, to proszę bardzo. Mnie nie stanowi.
Ponadto uważam, że o codzienności politycznej mogą pisać inni. Skoro im zależy. Albo skoro coś mają do powiedzenia. Najbardziej lubię czytać o czymś, czego łatwo w swoich książkach nie znajdę. Bo kaszlę w bibliotekach.
Dla mnie to jest za trudne, żeby tak pisać poważnie o codzienności. Czasem wiem coś inaczej, a czasem (najczęściej) mam wątpliwości. Czy naprawdę Pan sądzi, że każdy zaraz się blokuje dlatego, że ma parę rzeczy zapamiętane, kilka książek na półce i (tytułem przykładu) zbiorek bibuły mający kilkaset pozycji?
To co Pan pisze, o polskim społeczeństwie, nie bierze się z wiedzy tych, do których Pan to odnosi. Raczej przeciwnie. A także z niechęci, żeby sprawdzić.
Także i na TXT mamy do czynienia z opiniami, które nic nie wnoszą. Spotykamy takich, którzy kończą swój trud intelektualny na stwierdzeniu, że się im nie podoba. Bez proponowania czegokolwiek.
Niezrozumienie świata faktycznie prowadzi niekiedy do tego, że albo się od świata ucieka w taką albo inną acedię, albo reaguje histeryczną agresją.
Może jednak prowadzić do poznawania, tego co nieznane i prób zrozumienia tego, co niezrozumiale.
Ja lubię takich, którzy nie wiedząc, zadają pytania. Tych, którzy nie wiedząc udzielają odpowiedzi – nie lubię.
Nie lubię też tych, którzy uważają, że wszyscy powinni myśleć tak jak oni. I korzystać z tych samych doświadczeń, jakie na nich spadły.
W konkluzji – nie zgadzam się z Panem. Uważam, że każda forma dialogu jest dobra. I każde działanie, nawet z najdrobniejszych działań poskładane jest dobre. Chyba to już czytałem, albo i pisałem.
A jak chce Pan socjologicznie, to dodam, że w każdej makrostrukturze dominują statystycznie konformiści. I jest to uważane za zdrowe dla zachowania tejże makrostruktury. Problem jest w tym jedynie, kto wyznacza wzorce zachowań, które konformiści będą naśladować. I jakie to będą wzorce.
Ja mówię tak: każdy może sam decydować o sobie. Jeśli nie we wszystkim, to na pewno może znaleźć taki kawałek świata, w którym to będzie możliwe. Opisuję swój świat. Nie dla naśladowania, a dla przykładu. Może ktoś też zechce spróbować. Byłoby miło. Albo może komuś pomoże to powiedzieć: Nie! Takim nie chcę być. To drugie miło. Bo świat ludzi do mnie podobnych byłby nudny. I wino by podrożało.
Ale i jedno, i drugie jest dobre, bo uwalnia od czekania na to, aż telewizor nam powie kim jesteśmy i czego chcemy.
Pozdrawiam
niejaki N -- 10.09.2008 - 13:21