Jestem na ostatnich nogach, ale postanowiłem spełnić obietnicę złożoną i opowiedzieć jedną ze swych krwawych historii. Ot tak sobie. Powienienem chyba stworzyć cykl pt. “Jatki”, który opisywałby tego rodzaju wydarzenia, ale skoro udało mi się skłonić Pana Yayco do opisywania swych przygód, będę po prostu pod każdą jego opowieścią umieszczał swoją. Nie tak barwną, czy dobrze spisaną, ale będzie ona na tyle cykliczna, na ile cykliczne będą notatki Pana Yayco.
Wyobraźmy sobie małego mindrunera. Takiego już nie całkiem małego, ale szesnastoletniego. Czyli, że reaguje już na dziewczęce wdzięki i ma poważny plan zostać w życiu kimśtam. Po prawdzie nie pamiętam kim. Ów młody chłopiec był również zapalonym, acz nieudolnym majsterkowiczem i w ramach rodzinnej pomocy naprawiał babci antenę. Konkretnie, wymieniał malutki scalak wzmacniacza sygnału, bo oryginalny był w opinii młodego konstruktora zbyt słaby. Cokolwiek miało by to oznaczać.
Operacja wymiany miała miejsce w mieszkaniu baci podczas szczególnej posiadówki, kiedy to obie babcie spotkały się i zachwycały siostrą mindrunnera, mlodą, piękną i zdolną. Siostra miała lat dziewięć, a babcie były trochę starsze.
Oczywiście nasz główny bohater był na tyle bystry, by kupić w sklepie RTV odpowiedni scalak, ale rozumu na to by przynieść ze sobą śrubokręt, już mu nie wystarczyło. Zainspirowany MacGyverem jednak, schwycił w swe wysmukłe dłonie nóż kuchenny i w pokoju sypialnym ropoczął pracę.
Trzeba opowiedzieć przestrzeń tej zbrodni na zdrowym umyśle. Otóż mindrunner znajdował się w pokoju sypialnym, babcie i siostra w salonie, a łazienka, do której dojdziemy później, na końcu długiego na cztery kroki korytarza. Mindrunner rozpoczął pracę i gdy juz przykręcał okablowanie do nowego scalaka, nóż mu się zsunął, wbijając się w palec, odcinając czysto i równo kawałek skóry i mięsa, zgrzytnąłwszy wprzódy o kość. Krew trysnęła. O zgrozo, miast przejąć się losem palca, mondrunner zmartwił się, że babcie i siostra się wystraszą. Postanowił więc ukryć przed nimi rany odniesione na froncie walki z anteną i oczyścić ranę w łazience. Pobiegł tam więc, lecz pocałowął klamkę, bo jedna z babć akurat tamże się znajdowała. Wrócił swięc, obejrzał mięso zwisające na skrawku skóry o szerokości trzech milimetrów i zastanawiał się jak zatamować krwawienie. Nic nie przyszło mu do głowy, a krew leciała jak z fontanny. Otworzył więc okno i wystawił rękę na zewnątrz, by nie brudzić podłogi. Nasłuchiwał równocześnie dźwięku spłuczki i modlił się by babcia w drodze powrotnej nie postanowiła go odwiedzić. Na szczęśce nie odwiedziła. Gdy już mindrunner upewnił się, że droga jest czysta, pobiegł do łazienki i niemal omdlewając, przemył ranę. Pojawił się nastepny problem – nigdzie nie było opatrunków. W końcu okręcił więc sobie palec husteczką higieniczną i odnalazłwszy opakowanie takich zabawnych kwałków filcu, które przykleja się pod meblami, by nie rysowały podłoża, zakleił jednym prowizoryczny opatrunek z husteczki.
Nastepne dziesięć minut spędził czyszcząc łazienkę z krwi, a potem wrócił do pokoju gdzie pracował nad anteną, łyczyści ten pokój również, dokończył pracę i przez resztę pobytu u babci, ukrywał sprytnie lewą rękę a to pod stołem, a to w kieszeni. Po pewnym czasie, pdo sam koniec wizyty zorientował się, że o pewnym elemncie układanki zapomniał. Babcia pożegnała go, spacerując korytarzem skropinym obficie krwią serdeczną. Chyba jednak nic nie zauważyła.
Ufff. Pisaniny co niemiara i to zupełnie niepożytecznej :) Dziękuję za uwagę.
A do czyszczenia rejestru narzędzi jest co niemiara. A jeśli komuś zwykłe wyczyszczenie cache’u w przeglądarce nie wystarcza zawsze może wejść do folderu z tymczasowościami przeglądarki i pousuwać ciasteczka ręcznie :)
Witam po pracy.
Jestem na ostatnich nogach, ale postanowiłem spełnić obietnicę złożoną i opowiedzieć jedną ze swych krwawych historii. Ot tak sobie. Powienienem chyba stworzyć cykl pt. “Jatki”, który opisywałby tego rodzaju wydarzenia, ale skoro udało mi się skłonić Pana Yayco do opisywania swych przygód, będę po prostu pod każdą jego opowieścią umieszczał swoją. Nie tak barwną, czy dobrze spisaną, ale będzie ona na tyle cykliczna, na ile cykliczne będą notatki Pana Yayco.
Wyobraźmy sobie małego mindrunera. Takiego już nie całkiem małego, ale szesnastoletniego. Czyli, że reaguje już na dziewczęce wdzięki i ma poważny plan zostać w życiu kimśtam. Po prawdzie nie pamiętam kim. Ów młody chłopiec był również zapalonym, acz nieudolnym majsterkowiczem i w ramach rodzinnej pomocy naprawiał babci antenę. Konkretnie, wymieniał malutki scalak wzmacniacza sygnału, bo oryginalny był w opinii młodego konstruktora zbyt słaby. Cokolwiek miało by to oznaczać.
Operacja wymiany miała miejsce w mieszkaniu baci podczas szczególnej posiadówki, kiedy to obie babcie spotkały się i zachwycały siostrą mindrunnera, mlodą, piękną i zdolną. Siostra miała lat dziewięć, a babcie były trochę starsze.
Oczywiście nasz główny bohater był na tyle bystry, by kupić w sklepie RTV odpowiedni scalak, ale rozumu na to by przynieść ze sobą śrubokręt, już mu nie wystarczyło. Zainspirowany MacGyverem jednak, schwycił w swe wysmukłe dłonie nóż kuchenny i w pokoju sypialnym ropoczął pracę.
Trzeba opowiedzieć przestrzeń tej zbrodni na zdrowym umyśle. Otóż mindrunner znajdował się w pokoju sypialnym, babcie i siostra w salonie, a łazienka, do której dojdziemy później, na końcu długiego na cztery kroki korytarza. Mindrunner rozpoczął pracę i gdy juz przykręcał okablowanie do nowego scalaka, nóż mu się zsunął, wbijając się w palec, odcinając czysto i równo kawałek skóry i mięsa, zgrzytnąłwszy wprzódy o kość. Krew trysnęła. O zgrozo, miast przejąć się losem palca, mondrunner zmartwił się, że babcie i siostra się wystraszą. Postanowił więc ukryć przed nimi rany odniesione na froncie walki z anteną i oczyścić ranę w łazience. Pobiegł tam więc, lecz pocałowął klamkę, bo jedna z babć akurat tamże się znajdowała. Wrócił swięc, obejrzał mięso zwisające na skrawku skóry o szerokości trzech milimetrów i zastanawiał się jak zatamować krwawienie. Nic nie przyszło mu do głowy, a krew leciała jak z fontanny. Otworzył więc okno i wystawił rękę na zewnątrz, by nie brudzić podłogi. Nasłuchiwał równocześnie dźwięku spłuczki i modlił się by babcia w drodze powrotnej nie postanowiła go odwiedzić. Na szczęśce nie odwiedziła. Gdy już mindrunner upewnił się, że droga jest czysta, pobiegł do łazienki i niemal omdlewając, przemył ranę. Pojawił się nastepny problem – nigdzie nie było opatrunków. W końcu okręcił więc sobie palec husteczką higieniczną i odnalazłwszy opakowanie takich zabawnych kwałków filcu, które przykleja się pod meblami, by nie rysowały podłoża, zakleił jednym prowizoryczny opatrunek z husteczki.
Nastepne dziesięć minut spędził czyszcząc łazienkę z krwi, a potem wrócił do pokoju gdzie pracował nad anteną, łyczyści ten pokój również, dokończył pracę i przez resztę pobytu u babci, ukrywał sprytnie lewą rękę a to pod stołem, a to w kieszeni. Po pewnym czasie, pdo sam koniec wizyty zorientował się, że o pewnym elemncie układanki zapomniał. Babcia pożegnała go, spacerując korytarzem skropinym obficie krwią serdeczną. Chyba jednak nic nie zauważyła.
Ufff. Pisaniny co niemiara i to zupełnie niepożytecznej :) Dziękuję za uwagę.
A do czyszczenia rejestru narzędzi jest co niemiara. A jeśli komuś zwykłe wyczyszczenie cache’u w przeglądarce nie wystarcza zawsze może wejść do folderu z tymczasowościami przeglądarki i pousuwać ciasteczka ręcznie :)
Pozdrawiam.
mindrunner -- 23.10.2008 - 19:50