pomijając już rozognienie Pani Gretchen, muszę powiedzieć, że przygoda rowerowa wywarła na mnie wrażenie. Silne.
Przypomniałem sobie jedyną w moim życiu nieprzyjemną historię rowerową.
Wykonałem salto na rowerze marki karat. Składanym.
Ruch wtedy w S. był nieznaczny, więc prawie nic mi się nie stało.
Prawie czyni różnicę. Moje cudowne, pewexowskierifle pękły w trzech miejscach. Oczywiście zostały potem załatane, ale budziły niejaki popłoch u bardziej tradycyjnej rodziny, która pytała moją babcię, czy ja naprawdę nie mam lepszych spodni.
No.
Z tym grabarzem to nie zrozumiałem, muszę przyznać.
Panie Griszqu,
pomijając już rozognienie Pani Gretchen, muszę powiedzieć, że przygoda rowerowa wywarła na mnie wrażenie. Silne.
Przypomniałem sobie jedyną w moim życiu nieprzyjemną historię rowerową.
Wykonałem salto na rowerze marki karat. Składanym.
Ruch wtedy w S. był nieznaczny, więc prawie nic mi się nie stało.
Prawie czyni różnicę. Moje cudowne, pewexowskie rifle pękły w trzech miejscach. Oczywiście zostały potem załatane, ale budziły niejaki popłoch u bardziej tradycyjnej rodziny, która pytała moją babcię, czy ja naprawdę nie mam lepszych spodni.
No.
Z tym grabarzem to nie zrozumiałem, muszę przyznać.
Że niby co ja mam zakopywać?
Pozdrawiam nadal mało rozumiejąc
yayco -- 27.10.2008 - 15:35