my tu gadu, gadu, a krwawa i brutalna historia z cyklu “Przygody Grzesia” nadciąga.
Było to dano temu, znaczy lat miałem chyba nawet mniej niż naście (kurde, dawno to musiało być, bo niewiele pamiętam), mieliśmy działkę na ogródkach działkowych, jakoś szliśmy do tej działki nie od frontu a od tyłu.
I była tam siatka druciana czy metalowa która zgaradzała dojście do tej działki,, wysoka całkiem, znaczy na pewno wyższa niż Grześ i stercząca. (Grześ wysoki nawet dziś nie jest, a wtedy jeszcze mniej był, wiec ze strony tej siatki to żaden wyczyn nie był)
Więc oczywiście spontanicznie postanowiłem przez nią przejść (eh, ta spontaniczność mnie kiedyś zgubi)
No i dopóki nie dotarłem do samej góry było okej,problem pojawił się gdy zacząłem przekładać nogi, o ile pierwszą się udało, to druga się zaczepiła, druty się wbiły i przejechały po skórze ostro, ja krwawić zacząłem, co gorsza wisieć zacząłem, bo zejść nie za bardzo mogłem.
W końcu jakoś się udało noge od tych drutów oderwać, ale blizny zostały, wprawdzie po latach minimalne, ale ciekawie było.
No i ten mój widok wiszącego i nie mogącego sobie poradzić z tym musiał byc zabawny, sam bym to zobaczyć chciał właściwie.
To tyle.
Obiecuję chwilowo więcej historii nie opowiadać, chyba, że mi się coś przypomni albo historia kogo innego mnie zainspiruje:)
Dobra, dobra,
my tu gadu, gadu, a krwawa i brutalna historia z cyklu “Przygody Grzesia” nadciąga.
Było to dano temu, znaczy lat miałem chyba nawet mniej niż naście (kurde, dawno to musiało być, bo niewiele pamiętam), mieliśmy działkę na ogródkach działkowych, jakoś szliśmy do tej działki nie od frontu a od tyłu.
I była tam siatka druciana czy metalowa która zgaradzała dojście do tej działki,, wysoka całkiem, znaczy na pewno wyższa niż Grześ i stercząca. (Grześ wysoki nawet dziś nie jest, a wtedy jeszcze mniej był, wiec ze strony tej siatki to żaden wyczyn nie był)
Więc oczywiście spontanicznie postanowiłem przez nią przejść (eh, ta spontaniczność mnie kiedyś zgubi)
No i dopóki nie dotarłem do samej góry było okej,problem pojawił się gdy zacząłem przekładać nogi, o ile pierwszą się udało, to druga się zaczepiła, druty się wbiły i przejechały po skórze ostro, ja krwawić zacząłem, co gorsza wisieć zacząłem, bo zejść nie za bardzo mogłem.
grześ -- 28.10.2008 - 00:12W końcu jakoś się udało noge od tych drutów oderwać, ale blizny zostały, wprawdzie po latach minimalne, ale ciekawie było.
No i ten mój widok wiszącego i nie mogącego sobie poradzić z tym musiał byc zabawny, sam bym to zobaczyć chciał właściwie.
To tyle.
Obiecuję chwilowo więcej historii nie opowiadać, chyba, że mi się coś przypomni albo historia kogo innego mnie zainspiruje:)